Prezydent nie przekonał PO
Między prezydentem Lechem Kaczyńskim, a liderami PO nie doszło w poniedziałek do porozumienia w sprawie przeprowadzenia w maju przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Spotkanie zakończyło się przed godz. 22. Rozmowa trwała blisko 1,5 godziny i nic nie przyniosła.
Według szefa PO Donalda Tuska, liderzy Platformy nie usłyszeli w rozmowie z prezydentem istotnych informacji i powodów, dla których "majowy termin wcześniejszych wyborów miałby w Polsce coś zasadniczo zmienić".
Szef Kancelarii Prezydenta Andrzej Urbański ocenił w programie "Prosto w oczy" w TVP 1, że PO chce przeprowadzić wybory parlamentarne, gdy będzie miała pewność, że zdobędzie w nich bezwzględną większość. Tusk, uczestniczący równiez w tym programie, przyznał, że jest to jeden z oczywistych celów PO.
Na konferencji prasowej w Sejmie po spotkaniu z prezydentem Tusk powtórzył, że wybory w maju "nie mają najmniejszego sensu". Ocenił też, że "prezydent, podobnie jak liderzy PiS", nie przekonali ani Platformy, ani opinii społecznej do konieczności natychmiastowych wyborów.
Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Maciej Łopiński powiedział, że prezydent był zdziwiony "dystansem, jaki w świetle dzisiejszego spotkania dzieli PO od PiS". W ocenie Łopińskiego, stanowisko Platformy raczej nie uwzględnia interesów Polski.
Według Tuska, głównymi argumentami prezydenta za majowymi wyborami był "brak przychylności mediów dla rządu Kazimierza Marcinkiewicza" oraz to, że "LPR bardzo nieprzychylnie odnosi się do partnerów z paktu stabilizacyjnego". Tusk ocenił je jako "mało przekonujące".
Jak dodał, prezydent wyrażał także przekonanie, że majowe wybory mogą przyczynić się do stworzenia większości w parlamencie - ale nie przedstawił żadnych szczegółów i konkretów. Tusk podkreślił, że Platforma przekonywała prezydenta, iż majowy termin wyborów nie daje "pewności, gwarancji, ani nawet nadziei" na zasadniczą zmianę sytuacji w parlamencie.
Według Łopińskiego, okazało się, że intencje PO są takie, że "Polską powinien rządzić słaby rząd i koalicja PO z PiS jest niemożliwa". W ocenie ministra, PO spodziewa się po następnych wyborach, że będzie rządzić Polską samodzielnie". Łopiński dodał, że w tej sytuacji "prawdopodobnie PiS będzie musiał z takiego stanowiska PO wyciągnąć konsekwencje".
Pytany, jakie to będą konsekwencje, Łopiński odpowiedział: "Pan prezydent nie będzie prowadził rozmów na temat innej koalicji rządowej, to jest w rękach kierownictwa PiS". Na pytanie, czy może to być koalicja z PSL i Samoobroną odparł: "Zobaczymy". Dodał, że za wcześnie na mówienie o ewentualnej koalicji czy sprawach personalnych.
Według szefa PO, prezydent "dał do zrozumienia, ale nie powiedział tego wprost", iż w sytuacji, gdy nie dojdzie do przedterminowych wyborów w maju, "będzie szukał innych rozwiązań", ale nie sprecyzował o jakie rozwiązania chodzi". Tusk uznał za najbardziej prawdopodobne powstanie ścisłej koalicji między PiS a Samoobroną.
Jak podkreślił Tusk, politycy Platformy nie uzyskali odpowiedzi na pytanie, co miałoby się zasadniczo zmienić po majowych wyborach. Jego zdaniem, "szkoda zatem wysiłku obywateli, pieniędzy i emocji związanych z kampanią, która doprowadziłaby zapewne do kolejnej politycznej wojny".
Według Urbańskiego, prezydent powiedział, że "trudno funkcjonować jakiejkolwiek władzy w tak trudnym dla Polski momencie, w czasie nieustającej awantury, która dotyczy wszystkiego, co robi ten rząd".
Jak relacjonował Urbański, w zamian usłyszano, że PO jest gotowa ten rząd mniejszościowy wspierać". Ocenił, że "w ustach Rokity, który od czterech miesięcy nie zajmuje się niczym innym, jak zwalczaniem tego rządu, zabrzmiało to szczególnie".
Według Urbańskiego, wybory majowe byłyby zupełnie inne, niż te sprzed pół roku, ponieważ wówczas wyborcy wybierali koalicję PO z PiS, a dziś wiedzą, że ta koalicja jest raczej niemożliwa.
Tusk poinformował, że politycy PO przekonywali prezydenta o potrzebie wprowadzenia nowej ordynacji wyborczej, bo to - ich zdaniem - "dawałoby szansę na zmianę sposobu wyłaniania władzy po wyborach". Platforma chce iść w kierunku jednomandatowych okręgów wyborczych z głosowaniem większościowym. Według Tuska, prezydent "nie wykazywał entuzjazmu" dla idei zmiany ordynacji wyborczej.
Zdaniem Urbańskiego, prezydent powiedział, że "z bólem ordynację mieszaną jest gotów podpisać, a ordynacji większościowej nigdy, nawet gdyby tę głupotę popełnił PiS". Projekt ordynacji mieszanej zgłosiło w Sejmie PiS.
Szefowie Platformy już wcześniej powtarzali, że partia nie zgodzi się na majowy termin wyborów parlamentarnych, a poparcie wniosku o samorozwiązanie Sejmu uzależnia od zmiany ordynacji wyborczej i połączenia głosowania z jesiennymi wyborami samorządowymi. Według polityków PO, jedynym sposobem doprowadzenia do wiosennych wyborów jest dymisja rządu Kazimierza Marcinkiewicza.
- Jeśli prezydent rzeczywiście chce wyborów w maju, to powinien przekonać premiera do dymisji gabinetu - powiedział w niedzielę Jan Rokita. Jego zdaniem, jeśli prezydent "naprawdę chciałby wyborów, to byłby to w stanie zrobić, ot tak". Według Bronisława Komorowskiego (PO), spotkanie prezydenta z przedstawicielami PO nie zmieni negatywnego stanowiska Platformy wobec pomysłu zorganizowania w maju przedterminowych wyborów. Według niego, "chyba tak naprawdę nikt, łącznie z prezydentem, nie wierzy, że w maju mogłyby się odbyć przedterminowe wybory i nikt ich chyba tak naprawdę nie chce".
Dla Komorowskiego bardzo istotną, a pomijaną - według niego - w dyskusjach sprawą, jest kilkaset milionów zł, które trzeba by wydać na przedterminowe wybory. Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział dziennikarzom w Bydgoszczy, że jeśli PO kieruje odpowiedzialność za państwo, to zgodzi się na majowe wybory parlamentarne, bo jest to "najlepsza opcja dla Polski".
Tymczasem premier Marcinkiewicz powiedział, że "dobrego rządu nie podaje się do dymisji". - Dziś podanie rządu do dymisji to około dwa miesiące chaosu - powiedział premier. Także Jarosław Kaczyński odrzucił możliwość dymisji rządu Kazimierza Marcinkiewicza jako sposób na doprowadzenie do wcześniejszych wyborów. Dodał, że "fakty zdecydowanie przemawiają" za rządem Marcinkiewicza. Jak podkreślił, PiS opowiada się za wcześniejszymi wyborami "nie dlatego, że ma manię politycznego samobójstwa".
Klub PiS złożył w Sejmie w ubiegłym tygodniu wniosek o samorozwiązanie Sejmu. PiS chce, aby wniosek był głosowany na początku kwietnia razem z projektem ordynacji mieszanej autorstwa tego klubu, który też trafił już do Sejmu.
INTERIA.PL/PAP