Interia: O Pałacu Saskim znów zrobiło się głośno. Tym razem nie za sprawą polityków, ale mediów. Jan Edmund Kowalski, prezes spółki Pałac Saski: - Mamy świadomość, że odbudowa Pałacu Saskiego jest tematem zainteresowania, bo nie dość, że to wielka inwestycja, że dzieje się w stolicy, to jeszcze w jej centrum. Miałem nadzieję, że przeszliśmy już z etapu "po co", a zaczęliśmy dyskutować, "w jaki sposób". Pokazaliśmy, jak sprawnie pracujemy, bo po kilku miesiącach od powołania spółki prowadzimy prace archeologiczne, ogrodziliśmy teren, przygotowujemy konkurs architektoniczny, współpracujemy z władzami Warszawy... Naprawdę - mówiąc wprost - nie rozumiem, dlaczego ten tekst powstał i po co rozbudzać negatywne emocje przy użyciu nieprawdziwych argumentów. W tekście Wirtualnej Polski znalazły się fakty dotyczące odliczenia darowizn na odbudowę Pałacu Saskiego od podatku dochodowego. Takich wpłat dokonało 95 osób na łączną kwotę 150 tys. zł. Chyba niewiele. - Ja jestem zdziwiony, że w ogóle takie odliczenia ktoś zadeklarował. Według mojej wiedzy nikt w ubiegłym roku - bo o deklaracje podatkowe za 2021 rok chodzi - darowizny na odbudowę Pałacu Saskiego nie przekazał. Minister kultury powołał spółkę 30 listopada i do końca roku zajmowaliśmy się działaniami czysto organizacyjnymi. Z końcem kwietnia 2022 roku uruchomiliśmy stronę internetową spółki. Podaliśmy na niej numer konta do wpłat na darowizny, realizując zapisy ustawy. Ani wcześniej, ani potem, nie prowadziliśmy żadnej "narodowej zbiórki", nie namawialiśmy nikogo do wpłat. Ale prowadziliście działania promocyjne dotyczące odbudowy Pałacu Saskiego, na które wydano 3,2 mln zł. - Tak, prowadziliśmy działania informacyjne na temat odbudowy zachodniej pierzei Placu Marszałka Piłsudskiego, ale nie kampanię namawiającą kogokolwiek do jakichkolwiek wpłat. Wszyscy teraz mówią, że wydaliśmy 3,2 mln zł na kampanię zbiórki na odbudowę Pałacu Saskiego. Takie słowa w tekście nie padają. Mowa jest o darowiznach z PiT i prowadzonej oddzielnie kampanii informacyjnej. - Rzeczywiście, była kampania - produkcja materiałów filmowych, spotów, przygotowanie publikacji, przygotowanie portalu. Na to te środki zostały wydane. Ale powtarzam: nikt nie promował zbiórki. W informacji na stronie internetowej piszecie, że zwolenników odbudowy Pałacu Saskiego jest dwukrotnie więcej niż przeciwników. Sondaż jest sprzed roku. Posiadacie aktualne badania? - Korzystamy z danych, które zamówiło biuro "Niepodległa" w ubiegłym roku. Wcześniej pomysł odbudowy Pałacu Saskiego wygrywał w rozmaitych plebiscytach. W jednym z nich, organizowanym też w 2021 roku przez "Gazetę Wyborczą", pomysł ten wygrał z projektem budowy nowych linii metra. Dwa tygodnie temu zorganizowaliśmy święto Ogrodu Saskiego. Przyszło 20-30 tys. osób. Widzimy też bardzo dobry odbiór w mediach, gdzie powstaje mnóstwo ciekawych artykułów. Mam też wrażenie, że temat przestaje być aż tak bardzo polityczny i wiele osób po obu stronach politycznego sporu kibicują temu przedsięwzięciu. Senat poparł odbudowę. Trochę żartując - może dlatego, że to tam ma się znaleźć jego nowa siedziba. - O intencje należałoby pytać samych senatorów - niezależnie od ich pochodzenia politycznego - ale to, że znalazła się w Senacie większość dla poparcia odbudowy, bardzo mnie cieszy. Zgodnie z ustawą będzie trzech użytkowników odbudowywanych obiektów. Jednym z nich jest Kancelaria Senatu. Planujemy, że w Pałacu Bruehla znajdzie się siedziba Senatu. Minister kultury wskazał pięć instytucji, które przygotowują ofertę kulturalną w części parterowej Pałacu Saskiego i Pałacu Bruehla. Ma tam być przestrzeń wystawowa, konferencyjna, koncertowa, gastronomiczna. W wyższych partiach ma się mieścić część reprezentacyjna urzędu wojewody. Cała przestrzeń ma służyć nie tylko warszawiakom, ale wszystkim Polakom. Mówił pan "Gazecie Lubuskiej", że Plac Piłsudskiego ożywa tylko przy dużych wydarzeniach państwowych, a pan chce, by to miejsce znów tętniło życiem. Uważa pan, że dziś jest inaczej? - Od 2008 pracowałem w Narodowym Centrum Kultury, później prowadziłem biuro Niepodległa. Tak naprawdę od 14 lat zajmowałem się organizacją rozmaitych wydarzeń, również w tym miejscu. Na Placu Piłsudskiego codziennie są wycieczki, które podchodzą przed Grób Nieznanego Żołnierza. I to jest wszystko. Nie ma tu przestrzeni kulturalnej, muzealnej, gastronomicznej. Nie przychodzimy tu chętnie, rzadko się tu spotykamy. Nawet Ogród Saski stał się miejscem wyłącznie dla rodziców z dziećmi - z placem zabaw i ławkami wokół fontanny. To wszystko. Tyle tylko, że niektórzy warszawiacy chętnie się tam spotykają, spacerują. Mówią nam, że przez tę budowę przez 10 lat w tym miejscu spotkają ich barierki, a teren będzie wyłączony. To się gryzie z pana słowami. - Dwa lata temu zrobiliśmy videomaping z okazji 100-lecia powstań śląskich. Pomimo dość dużej kampanii codziennie przychodziła tam garstka osób. Nie były to tłumy, które bez jakiejkolwiek okazji, każdego dnia, widzimy choćby na Placu Zamkowym. To miejsce ożywa, kiedy postawimy tam scenę i coś zorganizujemy. To też miejsce, z którego często korzystają choćby rolkarze i rowerzyści. Pytają nas, jak długo potrwają utrudnienia. - W naszej naturze jest to, że nie lubimy zmian, bo się do czegoś przyzwyczajamy. W Warszawie jest obecnie kilka strategicznych dla miasta remontów, jak choćby tramwaj na Wilanów. Ludzie są zdenerwowani, że muszą stać w korkach. Ale za chwilę będą jeździć tramwajami. Realizując naszą inwestycję zaprojektowaliśmy sposoby przejść i wejść do Ogrodu Saskiego, przed Grób Nieznanego Żołnierza. Za chwilę na ogrodzeniu pojawi się wystawa dotycząca odbudowy. To nie będzie szare ogrodzenie, które straszy, ale będzie wpisywać się w tkankę miejską. Zmiany są zawsze trudne, ale potem jest lepiej. Na jakim etapie są prace? - Pod Pałacem Saskim prowadzone są prace archeologiczne. Odkopaliśmy już ponad 60 proc. zabytkowych fundamentów. Przed nami kolejna część, a potem pojawią się tam konserwatorzy zabytków. Będziemy ustalali, w jakim stanie są te mury i je konserwowali. Przygotowujemy się też do prac archeologicznych pod Pałacem Bruehla. Jesteśmy też w przededniu ogłoszenia przetargu na operatora konkursu architektonicznego. We współpracy z miastem i SGGW przygotowujemy się natomiast do szkółkowania drzew, które będziemy przesadzali w związku z tą inwestycją. Wszystko idzie zgodnie z harmonogramem, nie mamy żadnych opóźnień. Pałac Saski, którego odbudowa ma pochłonąć 2,5 mld zł, to potrzebny wydatek w dobie inflacji? - Największe wydatki czekają nas w latach 2026-2027. Liczę, że to będzie czas, w którym będziemy wychodzić z kryzysu finansowego. Cała inwestycja wynosi 2,5 mld zł, więc średniorocznie wychodzi 250 mln zł. Tak, ale wcześniej mówiliśmy o sondażach. Jeśli zapytalibyśmy dziś ludzi, czy te pieniądze, które pochodzą z ich podatków, lepiej wydać na odbudowę Pałacu czy zakup węgla, odpowiedź nasuwa się sama. - To oczywiście zawsze trudne rozmowy, ale to też ciekawe pytanie do ankiety. Mamy świadomość, że Polacy - tak w budżecie państwa, jak i we własnych portfelach - mają ostatnio wiele wyzwań: pandemia, wojna, przygotowanie do zimy, inflacja. Ale kryzysy mają to do siebie, że mijają, a zakrojone na wiele lat przedsięwzięcia trzeba planować, nie popadając w populizm. A skoro decyzja o odbudowie Pałacu Saskiego, Pałacu Bruehla i kamienic przy Królewskiej zapadła, to robimy wszystko, by zrealizować ją jak najlepiej. Rozmawiał Łukasz Szpyrka