Polski gaz pod lupą rządu
Premier Kazimierz Marcinkiewicz zapowiada budowę gazoportu, a minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro - śledztwo w sprawie zerwania przez rząd Millera kontraktu norweskiego i zawarcia gazowych umów z Rosją.
Decyzję rządu premier argumentował tym, że zagrożone jest bezpieczeństwo energetyczne Polski. Wcześniej minister sprawiedliwości zapowiedział, że pod lupę wzięte zostaną dwie gazowe umowy - duńska i norweska, które miały polegać na dostarczaniu do Polski gazu ze Skandynawii. - Te umowy przygotował jeszcze rząd Jerzego Buzka, a zaniechał ich rząd Leszka Millera - mówił. Były premier zaprzecza tym zarzutom. Twierdzi, że jego rząd nie odziedziczył żadnych dokumentów po rządzie Buzka.
- Mój rząd nie podpisywał takiej umowy ani jej nie odziedziczył po rządach Jerzego Buzka, nie mógł więc zerwać czegoś, czego nie było - powiedział Miller, odpierając zarzuty ministra Ziobry na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
Witając się z dziennikarzami, były premier znany ze swych błyskotliwych wypowiedzi, stwierdził: "Bardzo się cieszę, że możemy się z państwem spotkać, moja radość jest tym większa, że pośrednim sprawcą naszego spotkania jest mój ulubiony minister Zbigniew Ziobro".
- Jedynym, ale nie rządowym, dokumentem o dostawach norweskiego gazu do Polski była umowa parafowana przez polską firmę PGNiG i konsorcjum firm norweskich we wrześniu 2001 roku, chodziło o dostawy gazu w latach 2008 - 2024. Została ona anulowana przez obie strony po dwóch latach. Stało się tak, gdyż Norwegowie nie znaleźli odbiorców na 3 mld metrów sześciennych gazu, co było warunkiem realizacji kontraktu - kontynuował Miller.
Według Millera strona polska zobowiązała się w tej umowie do odbioru 5 mld metrów sześciennych gazu, co przewyższało zapotrzebowania kraju. - Ważnym czynnikiem była też cena gazu, według dzisiejszych notowań o ok. 30 proc. większa niż gazu rosyjskiego, co odbiłoby się na poziomie życia obywateli - podkreślał były premier.
Obecny na konferencji były prezes PGNiG Marek Kossowski potwierdził, że zawarta na takich warunkach umowa była niekorzystna dla naszego kraju.
Zbigniew Ziobro poinformował, że prokuratura chce zbadać i ustalić wszystkie okoliczności decyzji, które stanęły na przeszkodzie zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego Polski poprzez zapewnienie dostaw gazu z kilku źródeł. - Gdyby te umowy były wówczas sfinalizowane, to już od roku docierałby do Polski gaz poprzez Danię - mówi minister Ziobro.
Drugie śledztwo będzie dotyczyć umowy podpisanej przez byłego wicepremiera Marka Pola, a dotyczącej tranzytu gazu rurociągiem jamalskim. Eksperci - jak mówi minister Ziobro - mówią, że zasady te są dla Polski niekorzystne.
Ziobro dodał, że śledztwo prowadzić ma katowicka prokuratura okręgowa.
Na początku września 2001 r. PGNiG oraz pięć norweskich firm podpisało umowę na dostawę 74 mld metrów sześciennych gazu ziemnego z Norwegii do Polski w latach 2008-2024.
Umowa ta została zawarta w celu dywersyfikacji źródeł dostaw gazu. Rząd Jerzego Buzka chciał uniezależnić się od jednego dostawcy - Rosji. Podpisanie kontraktu krytykowała ówczesna opozycja - SLD. Rząd Leszka Millera w 2003 r. doprowadził do zerwania kontraktu.
INTERIA.PL/RMF/PAP