- Jarosław Gowin wraca do zdrowia i tego mu życzymy. Możemy się spodziewać jego aktywności najprawdopodobniej po Nowym Roku, na początku roku. Jesteśmy w kontakcie, rozmawiamy, odbiera telefony, SMS-uje. Jest zainteresowany tym, co się dzieje, ale spodziewajcie się państwo jego oświadczenia, jego obecności aktywnej po Nowym Roku - powiedział Tomasz Urynowicz z Porozumienia, radny województwa małopolskiego i były wicemarszałek. 24 listopada rzeczniczka Porozumienia Magdalena Sroka poinformowała, że "od kilku dni Jarosław Gowin, w związku z rekomendacjami lekarzy, przebywa w szpitalu". Załamanie nerwowe szefa Porozumienia Jak podawała Interia, u Jarosława Gowina zdiagnozowano nagłe załamanie nerwowe. - Był inwigilowany, straszyli go, do tego ataki medialne. Nie ma ludzi niezniszczalnych - mówił nam jeden z najbliższych współpracowników polityka. Jak ustaliliśmy, Gowin zgłosił się po pomoc medyczną, bo namówili go do tego koledzy. - Został pociągnięty niemalże za rękę. Lekarz powiedział, że powinien zostać w szpitalu, a szef na szczęście się zgodził. Sam zorientował się, że coś jest nie tak - usłyszała Interia. Jarosław Gowin przebywa w jednym z krakowskich szpitali. Z naszych ustaleń wynika, że cała terapia może potrwać nawet trzy miesiące. Współpracownicy Gowina zaniepokoili się jego stanem mniej więcej w połowie listopada. - Najpierw nie przyszedł rano na proceduralne głosowania. Był cały blady. Później zaczął kreślić zupełnie nierealne scenariusze. Zupełnie jakbyś rozmawiał z kimś innym - mówił Interii jeden z polityków Porozumienia. - Początkowo myśleliśmy, że to nic takiego, ale zaczął brnąć i brnąć. Słuchanie i obserwowanie go było jakimś koszmarem. Nie ma o czym mówić, przemawiała przez niego choroba - dodawał.