Tomasz Lejman, Interia: Z twoim lotem na Międzynarodową Stację Kosmiczną mam wrażenie jest jeszcze trochę tak, jak z czekaniem na samolot, który jest w rozkładzie lotów, ale nie wiadomo kiedy wyleci i tak czekasz na niego przed bramką? Sławosz Uznański, polski inżynier i astronauta: - Trochę tak jest, chociaż nie do końca. Nie wiem, kiedy odbędzie się lot, nie wiem również, czy zostanę przypisany do misji. Mam jednak nadzieję, że tak się stanie. - Rozpocząłem już treningi. Codziennie uczę się wielu nowych rzeczy, przechodzę przez kolejne etapy szkolenia i cieszę się, że mogę mieć swój udział w tworzeniu polskiej technologii wspólnie z polskimi instytutami i przemysłem. Praca ta jest zdecydowanie fascynująca i niecierpliwie czekam na więcej informacji dotyczących tej misji. Nie jest to sytuacja, gdzie lot odbędzie się za kilka godzin, ale raczej za kilka miesięcy. A od kiedy tak naprawdę w twoich planach pojawił się punkt: chcę być astronautą? - Od 2008 roku. Po zrobieniu magisterki związałem się z branżą kosmiczną, wybierając ten temat na moją rozprawę doktorską i rozpoczynając pracę nad technologiami kosmicznymi. Po zdobyciu doktoratu moja kariera naukowa kontynuowała się w CERN, Europejskim Ośrodku Badań Jądrowych, gdzie pracowałem nad elektroniką i systemami sterowania dla największego akceleratora na świecie - Wielkiego Zderzacza Hadronów. - Mimo że moja praca koncentrowała się na innych aspektach nauki, zawsze pozostawałem blisko przemysłu kosmicznego, budując układy odporne na promieniowanie, które jest zbliżone do tego występującego na orbicie. Wciąż publikowałem i uczestniczyłem w tych samych konferencjach co podczas doktoratu, w oczekiwaniu na otwarcie programu dla astronautów. - Nie byłem pewien, czy zdążę wziąć w nim udział w trakcie swojej aktywnej kariery, będąc jeszcze stosunkowo młodym i zdrowym. Jednak to oczekiwanie w końcu zaowocowało możliwością aplikowania na selekcję astronautów. Wziąłem udział i z sukcesem dotarłem do finału. Bycie astronautą to właściwie połączenie pracy technika i naukowca. Jesteś gotowy na to? - Zdecydowanie tak. Posiadam wieloletnie doświadczenie z pracy w CERN-ie, który w pewnym sensie przypomina mi Międzynarodową Stację Kosmiczną. Oba miejsca są dla mnie podobne, choć różnią się skalą - CERN jest większy, ale znajduje się na Ziemi, podczas gdy stacja kosmiczna orbituje w przestrzeni kosmicznej. Obydwie placówki umożliwiają przeprowadzanie zaawansowanych badań naukowych. - Praca, którą wykonywałem w sali kontrolnej akceleratora LHC, często schodząc pod ziemię do instalacji lub przeprowadzając testy nowych możliwości naszego akceleratora, była w pewnym sensie porównywalna do działań astronautów na stacji kosmicznej. Astronauci przeprowadzają eksperymenty naukowe na zlecenie różnych instytucji na Ziemi, a ich praca operacyjna ma wiele wspólnego z pracą w CERN-ie. A czy ty już wiesz co konkretnie będziesz robił na ISS, gdy już zapadnie ostateczna decyzja? Jak to wygląda na dziś? - Oczywiście, angażujemy się w budowę naszych polskich eksperymentów i technologii na potrzeby Polskiej Misji Kosmicznej. Z 66 propozycji nadesłanych w zeszłym roku do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) Polska Agencja Kosmiczna wraz z ESA wybrały 18 eksperymentów do realizacji. Na razie siedem pozytywnie przeszło proces weryfikacji, ale mam nadzieję na realizację wszystkich projektów. - Niezależnie od tego, które zadania zostaną mi przydzielone, jestem gotów przeprowadzać badania naukowe z każdej dziedziny, od technicznych pomiarów elektronicznych i promieniowania, po eksperymenty biologiczne, biotechnologiczne, czy medyczne. Muszę cię zapytać, co u ciebie w tej chwili wywołuje najwięcej emocji, jeżeli chodzi o planowaną misję? Na co cieszysz się najbardziej? - Zdecydowanie start i lot kosmiczny, a także możliwość doświadczenia stanu nieważkości i opuszczenia naszej orbity, to spełnienie marzenia. Cieszę się również, że w Polsce można zaobserwować rosnące zainteresowanie technologią i kosmosem, co dodatkowo mnie motywuje. - Moją rolą jest inspirowanie młodych ludzi do pracy w nauce i technologii. Uważam, że jest to fantastyczna ścieżka kariery. Nauka jest dziedziną ciągle się rozwijającą, nigdy nie staje się nudna i zawsze fascynuje. Uczymy się przez całe życie, a postęp technologiczny nieustannie posuwa się naprzód. To kariera, którą można kształtować, wybierając różne ścieżki. Chyba każdy jako dzieciak marzył, by polecieć w komos. I wielu osobom na pewno wydaje się, że jest to wielka i bardzo droga wycieczka. Ale astronauci nie lubią używać słowa wycieczka... - To jest zdecydowanie fascynujące wyzwanie. A poza tym my, jako astronauci, latamy w kosmos po to, żeby wykonywać pracę dla ludzi na Ziemi. Przede wszystkim to jest praca naukowa i technologiczna. A propos technologii, ona się w ostatnich latach rozwija się olbrzymim tempie. Wierzysz, że wkrótce komos będzie miał przed nami mniej tajemnic. Że misja np. na Marsa będzie możliwa, że kolejna na Księżyc jest realna? - Trudno jednoznacznie przewidzieć przyszłość, zwłaszcza w kontekście kosztownych inwestycji, jakimi są misje kosmiczne. Wiadomo, że przynoszą one zwrot w postaci zaawansowanych technologii. W latach 60. i 70. toczyły się liczne dyskusje w Kongresie Stanów Zjednoczonych na temat kontynuacji programu Apollo, będącego najdroższym i najbardziej ambitnym przedsięwzięciem naukowo-technologicznym w historii ludzkości. - Dziś, patrząc wstecz, widzimy, że ta inwestycja wielokrotnie zwróciła się w gospodarce USA. My, jako Polska, również stoimy przed decyzją, czy chcemy być częścią Europejskiej Agencji Kosmicznej, czy planujemy regularne loty w kosmos i czy aspirujemy do dostępu do tak zaawansowanych platform. Jeśli zdecydujemy, że chcemy być ważnym partnerem i dążyć do rozwoju technologicznego, otwierają się przed nami możliwości eksploracji kosmosu. Myślę, że możemy podjąć takie wyzwanie. Wracając do misji. Mimo niepewnej daty trwają wielkie przygotowania, jak to u ciebie wygląda? Jak to wszystko ogarniasz? Bo podejrzewam, że proste to nie jest. To cały wachlarz treningów. - To jest dobre pytanie. Staram się jak najlepiej wykorzystać dostępną pomoc. Wokół mnie jest sztab ludzi wspierających mnie w różnych aspektach - od planowania, przez kontakty z mediami, aż po część treningową. - Wiele osób pomaga mi zdobywać wiedzę, więc mój trening można podzielić na kilka elementów. Pierwszym z nich jest trening teoretyczny, który obejmuje budowanie wiedzy z różnych dziedzin nauki takich jak biologia, geologia, nauki o klimacie, obserwacja Ziemi oraz inżynieria w zakresie dynamiki lotów, elektroniki, mechaniki czy termodynamiki. Drugi element to przygotowanie fizyczne, które zawiera treningi na siłowni, sprawnościowe, wytrzymałościowe i siłowe. - Wchodząc w bardziej praktyczną część, w zeszłym tygodniu miałem okazję uczestniczyć w lotach parabolicznych, co pozwoliło mi na krótkoterminowe doświadczenie stanu nieważkości. Lecąc samolotem, który wykonuje ruch w kształcie sinusoidy, można doświadczyć zarówno bardzo dużej, jak i bardzo małej grawitacji - na górze i na dole paraboli. Jest to bardzo ciekawe doświadczenie, pozwalające na próbę stanu nieważkości przez 22 sekundy, co daje możliwość przetestowania sposobów poruszania się w takim stanie. Ten stan nieważkości dla naszego organizmu taki prosty nie jest... - Oczywiście, wpływ stanu nieważkości na nasz organizm jest znaczący. Żyjemy w stanie grawitacji ziemskiej, znanym jako 1G, i nie jesteśmy przyzwyczajeni do innych warunków, takich jak zmieniona siła ciążenia na orbicie. Jednym z pierwszych symptomów zmiany stanu jest przesuwanie się wszystkich płynów, które normalnie gromadzą się w naszych kończynach. - W stanie nieważkości krew i płyny ciała nie są przyciągane w dół przez grawitację, ale "pływają" wraz z ciałem astronauty, co powoduje zwiększenie ciśnienia w górnej części ciała, w tym w głowie. Ma to wpływ na wydolność układu oddechowego i krwionośnego, na nasze zapasy wody i ciśnienie krwi. Ponadto, w stanie nieważkości kości i mięśnie nie są obciążone w tradycyjny sposób, co prowadzi do ich osłabienia i utraty tkanki mięśniowej. - Zmiany te wymagają od astronautów przeprowadzania treningu fizycznego przed misją, w jej trakcie oraz intensywnej rehabilitacji po misji, aby przywrócić organizm do warunków ziemskich. To ile trenujesz fizycznie, żeby być już gotowym do misji? - Dla mnie trening fizyczny jest bardzo naturalny i całe życie trenowałem. Generalnie mamy taki ustalony plan treningowy, który wynosi mniej więcej siedem godzin treningu fizycznego w tygodniu. To nie jest dużo... - Siedem sesji godzinnych w tygodniu to jest dosyć sporo, przynajmniej dla przeciętnego człowieka. Z drugiej strony to nie jest też jakieś wielkie obciążenie. A z czym radzisz sobie najlepiej? Jaka forma treningu sprawia ci najwięcej przyjemności? - Na pewno radzę sobie dobrze z częścią fizyczną. Jestem dobrze przygotowany i lubię treningi fizyczne, które pozwalają mi pozbyć się stresu i odpocząć od pracy intelektualnej. Zawsze tak funkcjonowałem, czy to wędrując po górach, czy żeglując. - Teraz, rzecz jasna, wymaga to ode mnie więcej czasu na siłowni i więcej biegania. Muszę jednak przyznać, że tutaj, w Kolonii, brakuje mi trochę gór, Alp i dużego jeziora, do których byłem przyzwyczajony, mieszkając w Genewie. Trenujesz też, co mi dziś pokazałeś, przy pomocy rozszerzonej rzeczywistości. Faktycznie daje ona duże efekty, bo jednak mimo gogli pozostajesz w ziemskich warunkach. - Myślę, że rzeczywistość wirtualna jest szczególnie interesująca, ponieważ oddziałuje na wiele naszych zmysłów. Oczywiście można się wiele nauczyć, korzystając ze zwykłej tablicy i kredy, ale dzisiaj dysponujemy nowocześniejszymi metodami, które pozwalają na szybszą i lepszą asymilację wiedzy. Tak właśnie postrzegam rzeczywistość wirtualną. - Nie mamy na Ziemi warunków umożliwiających treningi, które w pełni oddawałyby to, co dzieje się na stacji kosmicznej, ale model w rzeczywistości wirtualnej jest w pewnym stopniu do nich zbliżony. Choć ćwiczenia te nie zapewniają prawdziwego stanu nieważkości, pozwalają nauczyć się podstawowych ruchów: jak poruszać się na stacji, jak przeciążenie wpływa na nasz nadgarstek, jak zmienić orientację ciała czy co to znaczy, gdy podłoga staje się sufitem, a sufit podłogą. - Tego typu doświadczenia są trudne do zrealizowania w makiecie na Ziemi. Uważam, że rzeczywistość wirtualna stanowi dobrą analogię do przyzwyczajania się do warunków panujących na stacji kosmicznej, które mam nadzieję, że będę mógł doświadczyć osobiście w przyszłości. Oczywiście nauka, doświadczenia, codzienna trudna praca w stacji kosmicznej są najważniejsze, ale czekasz na ten moment, kiedy spojrzysz na Ziemię tak z innej perspektywy, może nawet z pewnym takim dystansem. Ponoć to niesamowite, tak przynajmniej mówili, ci, którzy z misji wrócili. - Każdy astronauta, którego znam, opowiada podobną historię o tym, jak kosmos zmienia perspektywę na codzienne problemy. Z kosmosu nie widać granic - dostrzega się tylko naszą jedną planetę, na której wszyscy żyjemy, oraz bardzo cienką warstwę atmosfery, która jest kluczowa dla naszego przetrwania. - Taka perspektywa ukazuje, jak nieznaczni jesteśmy we wszechświecie i jak delikatna jest nasza planeta, którą musimy chronić dla przyszłych pokoleń. Nie wiem, czy moje doświadczenie będzie dokładnie takie samo. Nie mogę się już doczekać, aby samemu przeżyć ten moment i zastanawiam się, czy wywoła on u mnie równie silne emocje, jakie opisywali inni astronauci. A do podziwiania Ziemi jest nawet specjalne miejsce. Mówicie o nim Cupola... - Cupola to rzeczywiście unikalne i niesamowite miejsce na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Lubię mówić, że jest to nasze okno z widokiem na Ziemię, bo pozwala na bezpośrednie obserwacje. Znajduje się na spodzie stacji i jest panoramicznym, nieco wypukłym oknem, z którego możemy podziwiać naszą planetę. - Daje także możliwość spojrzenia wokół i zobaczenia części stacji kosmicznej z zewnątrz. Z tego, co słyszałem, jest to ulubione miejsce wszystkich astronautów, którzy chcą spojrzeć w stronę domu. Oczywiście ważne jest, aby umieć się dzielić tym widokiem, dlatego mam nadzieję, że i ja będę miał okazję obserwować Ziemię właśnie z Cupoli. Porozmawiajmy o stresie. Bo on będzie towarzyszyć podczas misji. To praca, podczas której może się wiele wydarzyć, jest zawsze jakieś ryzyko, mogą wystąpić nieoczekiwane sytuacje, może dojść do ewakuacji... - Stres jest nieodłączną częścią pracy astronauty. Start rakiety, podczas którego astronauci siedzą na "energetycznej bombie", która wybucha w kontrolowany sposób, aby wynieść ich na orbitę, jest niewątpliwie bardzo stresującym doświadczeniem. Radzimy sobie z tym dzięki solidnemu przygotowaniu teoretycznemu, praktycznemu i fizycznemu treningowi, a także dzięki głębokiemu zrozumieniu działania systemów rakiety i realnym szacowaniu prawdopodobieństwa różnych scenariuszy, jak również strategii radzenia sobie w każdej sytuacji. - Nieprzewidziane sytuacje, które nie są opisane w procedurach, również się zdarzają. Jak ja sobie radzę ze stresem? Lubię spędzać czas na zewnątrz i uprawiać sport, co zdecydowanie mi pomaga. Miałem też trudne doświadczenia w górach, gdzie życie moje lub innej osoby zależało ode mnie, na przykład trzymając kogoś na linie na lodowcu. - Byłem wielokrotnie testowany w takich warunkach i wydaje mi się, że dobrze reaguję na stres. Staję się bardzo analityczny, podejmuję decyzje oparte na moim treningu i przygotowaniu, jednocześnie zdając sobie sprawę z ryzyka. Taka misja to przede wszystkim praca zespołowa. Musicie stanowić zgrany team. Ale też przebywać ze sobą przez cały czas. 24 godziny na dobę. To też nie jest takie proste... - Chyba najważniejsza jest dynamika grupy, czyli sposób, w jaki członkowie zespołu komunikują się między sobą. Już podczas procesu selekcji byliśmy testowani przez psychologów i psychiatrów Europejskiej Agencji Kosmicznej w różnych trudnych warunkach psychologicznych. Celem tych testów było sprawdzenie, jak reagujemy w stresujących sytuacjach, jakie mamy świadomość własnych emocji oraz jak efektywnie potrafimy komunikować się w zespole. Do tego dochodzi pewien rytm w tym zespole. Praca w zamkniętym pomieszczaniu, 16 wschodów i zachodów słońca w ciągu doby. - Trudno mi dokładnie opisać, jak organizm znosi warunki, w których jeszcze nie byłem. Ale z pewnością typowy, codzienny rytm słońca jest mocno zaburzony. Astronauci często przebywają w warunkach sztucznego oświetlenia, a dostęp do naturalnego nasłonecznienia jest bardzo ograniczony. Nie ma co ukrywać, że są to trudne warunki pracy. Mam jednak nadzieję, że gdy nadejdzie czas na tę misję, będę gotowy stawić czoła tym wyzwaniom. Rozmawiał Tomasz Lejman.