Wiadomość o locie Polaka w kosmos i zwiększeniu nakładów na Europejską Agencję Kosmiczną trafiła do naszej redakcji spoza kręgów rządowych. Potwierdziliśmy ją w dwóch kolejnych źródłach, które należą bezpośrednio do rady ministrów Mateusza Morawieckiego. Kiedy w środę publikowaliśmy tekst, do naszych doniesień odniósł się również sam szef resortu rozwoju. - Możemy spodziewać się bardzo dobrych informacji. Zarówno jeśli chodzi o uczestnictwo Polski w Europejskiej Agencji Kosmicznej jak i w lotach kosmicznych, przy udziale NASA, z Polakiem na pokładzie - zapewniał nas Waldemar Buda. Tego samego dnia późnym wieczorem głos zabrało też Centrum GovTech, czyli międzyresortowy zespół pracujący przy samym premierze: "Czekaliśmy na ten moment 45 lat! Po historycznej misji z udziałem Mirosława Hermaszewskiego, jako drugi Polak, Sławosz Uznański - członek korpusu rezerwowego ESA - European Space Agency poleci w kosmos. Serdecznie gratulujemy i nie możemy się doczekać relacji ze startu!" - można było przeczytać na Twitterze. Co ciekawe, wpis szybko zniknął z sieci. W czwartek minister rozwoju dystansował się również do doniesień o wysłaniu kolejnego Polaka w kosmos. - Myśmy złożyli bardzo ciekawą ofertę, która jest procedowana przez ESA. Może dać efekt w postaci takiego sukcesu (lotu Polaka w kosmos - red.), ale nie przesądzajmy tego faktu - powiedział dziennikarzom Buda. - Złożyliśmy naszą ofertę, ESA ją analizuje. Jest szansa na to, że zawrzemy porozumienie i umowę, która będzie konkretnie wskazywała, jakie możliwości stają przed naszym astronautą - podkreślił. Zaskoczeni przez Interię Z naszych zakulisowych informacji wynika, że w najbliższych dniach żaden z członków rządu czy urzędników Ministerstwa Rozwoju i Technologii nie potwierdzi oficjalnie doniesień o locie Polaka w kosmos. Dlaczego? Bo umowa z Europejską Agencją Kosmiczną ma zostać podpisana dopiero w połowie lipca, o czym w środę informowaliśmy w swoim tekście. Oficjalne negocjacje trwają, zaś w piątek w resorcie odbywa się spotkanie robocze w tej sprawie. Nie zmienia to faktu, że nawet sam Sławosz Uznański był zaskoczony naszymi doniesieniami. Pewnością polityków PiS również. - Zadzwoniliśmy do niego, odwołując się do rozmowy Interii z ministrem Waldemarem Budą. Był bardzo zdziwiony. Jak mówił, "pierwsze słyszy" o swoim locie, ale jeśli to prawda, jest bardzo zadowolony - relacjonuje Dawid Puchniarz, wydawca anteny z Polsat News. W rozmowie z naszym dziennikarzem polski astronauta przyznał jednak, że spodziewał się podobnej decyzji. - Wiedział o trwającej procedurze, ale nie spodziewał się tak szybkiego rozwiązania sprawy. Chociaż byliśmy umówieni na rozmowę na żywo, kolejnego dnia przestał się odzywać - zdradza kulisy Puchniarz. W podobnym tonie wypowiadała się również rzecznik Polskiej Agencji Kosmicznej. Początkowo deklarowała, że musi wszystko sprawdzić. Wczoraj nie chciała już udzielić komentarza. - Czekamy na oficjalny komunikat Ministerstwa Rozwoju i Technologii w tej sprawie - przekazała nam Agnieszka Gapys z POLSA. Politycy pewni swego Członkowie rządu są pewni swego ze względu na środki, które udało się wygospodarować na współpracę z ESA. Jak już podawaliśmy, chodzi o 360 mln euro na trzy lata. Pierwsza, tegoroczna transza ma wynosić 70 mln euro. W wywiadach Sławosz Uznański wielokrotnie podkreślał, że jego uczestnictwo w misji kosmicznej jest uzależnione od nakładów finansowych, jakie Polska ma ponieść w związku ze współpracą. - Jeśli mamy ambicje bycia krajem, który chce budować technologie kosmiczne, to musimy w nie zainwestować. Wtedy drzwi naprawdę stoją otworem - w lutym 2023 r. powiedział Uznański podczas rozmowy z serwisem plus.polskanews.pl. Biorąc pod uwagę pieniądze, jakie na współpracę w sprawie kosmosu chce wydać rząd (na 2024 i 2025 r. przypadałoby po 145 mln euro - red.), potwierdzenie misji polskiego astronauty powinno być jedynie formalnością. - Ta misja miałaby się odbyć w 2024 r. Wszystkie przygotowania do niej są przed nami - w najnowszej rozmowie z PAP stwierdził Waldemar Buda. Przyznał też, że Polska musi "sformalizować współpracę z ESA na nowych warunkach". Kiedy to się powiedzie, europejska agencja, podczas rozmów z NASA, które również bierze udział w projekcie, ma wskazać Polaka jako jednego z astronautów reprezentujących Stary Kontynent. Negocjacje lubią ciszę O tym, że Sławosz Uznański poleci w kosmos, są przekonani nie tylko politycy z rządu. - Nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, żeby nie poleciał. Rząd musiałby się chyba wycofać z całego pomysłu. Kwota 360 mln euro to cena za udział Polaka w misji - mówi jeden z naszych informatorów. - Jak na razie ESA ma wziąć Uznańskiego na jeden lot i to wszystko. Celem zaś jest umieszczenie go w aktywnej grupie europejskich kosmonautów. Bo nie chodzi tylko o sukces i jedną wyprawę - podkreśla nasz rozmówca. Ważnym komponentem umowy z europejską agencją są też pieniądze, które mają trafić do polskich firm zajmujących się technologią kosmiczną. Nie ukrywa tego sam minister rozwoju. - Największy komponent dotyczy partycypacji polskich firm w rozwoju przemysłu kosmicznego. To jest dla nas najważniejsze, bo to swego rodzaju koło zamachowe gospodarki - stwierdził minister rozwoju. Jak mówił, zgodnie z analizami, którymi dysponuje, każda złotówka zainwestowana w branżę kosmiczną w Polsce ma dać 6-7 zł zwrotu w gospodarce. Jak już pisaliśmy, umowa z ESA ma zostać podpisana przez Waldemara Budę w połowie lipca. Polityk zdradził, że w sprawie współpracy z europejską agencją Polska ma konkurencję. To m.in. Niemcy. Jakub Szczepański