"Poczucie skrzywdzenia popycha nas do zemsty". Co łączy fora internetowe i serię brutalnych zabójstw
- Ludzie żyją negatywnymi emocjami, pielęgnują je. Zauważam to też u polityków, niektórzy nie gryzą się w język (...). Te negatywne emocje krążą wokół nas i karmimy się nimi, zamiast być dla siebie życzliwi - mówi w rozmowie z Interią Jan Gołębiowski, profiler i psycholog kryminalny. Ekspert wskazuje, co łączy fora internetowe i serię brutalnych zabójstw, która w ostatnim czasie wstrząsnęła Polską.

Polskie media w ostatnim czasie obiegły informacje o brutalnych i wstrząsających morderstwach. O tym, co łączy te zabójstwa i czy mamy do czynienia z brutalizacją społeczeństwa, rozmawiamy z Janem Gołębiowskim, byłym psychologiem policyjnym, obecnie biegłym sądowym, profilerem i psychologiem kryminalnym.
Paulina Sowa, Interia: Polską wstrząsały kolejno zabójstwa: lekarza w szpitalu w Krakowie, pracownicy na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego, ratownika medycznego na służbie. Czy mamy do czynienia z brutalizacją społeczeństwa?
Jan Gołębiowski: - Te historie zostały mocno nagłośnione przez media, ale to pojedyncze przypadki, nie możemy na ich podstawie stwierdzić, że mamy do czynienia z brutalizacją społeczeństwa czy jakimś innym zjawiskiem. Dane na to nie wskazują, bo w 2024 roku doszło do o ponad sześćdziesięciu zabójstw mniej niż w 2023.
Do ilu zabójstw rocznie dochodzi w Polsce?
- Około 500-600 zabójstw i w ostatnich latach to się nie zmieniło. Ostatni wzrost mieliśmy w pandemii, właśnie ponad 600, ale później te liczby zaczęły spadać i się utrzymują. Co roku pracuję przy kilkunastu brutalnych zabójstwach, tylko one nie są nagłaśniane medialnie. Czasami napisze o nich lokalna prasa. W zeszłym roku w okolicach Kutna było brutalne zabójstwo kobiety, miała roztrzaskaną czaszkę i media specjalnie się tym nie interesowały. Takie historie się zdarzają, natomiast tylko niektóre zyskują uwagę mediów. Ludzi zaginionych jest dziesiątki tysięcy, a to Iwona Wieczorek jest najbardziej znana.
Z czego to wynika?
- To jest dla mnie zagadka. W historii zabójstwa na Uniwersytecie Warszawskim jest kilka czynników odstępujących od stereotypu. Mordercą był student, który nie jest kojarzony stereotypowo z patologią, nie było to zabójstwo na melinie, a to wytrąca nas z przyjętego schematu. Kiedy ktoś zabije nożem w slumsach, to nie zwraca aż tak naszej uwagi. Drugą kwestią jest dokumentacja: filmiki, zdjęcia, które obiegły internet. To nakręca ludzi. Kolejna sprawa: zabito w miejscu publicznym - centrum miasta i to brutalnie, przy użyciu siekiery. Mimo wszystko, nawet po takiej sytuacji nie można stawiać tezy, że coś zmieniło się w całym społeczeństwie.
A zabójstwo lekarza w szpitalu ma bezpośredni związek z wykonywanym przez niego zawodem?
- Przypadek zabójstwa lekarza w szpitalu w Krakowie jest w pewnym stopniu podobny do zabójstwa kobiety na Uniwersytecie Warszawskim, ponieważ tutaj też mamy do czynienia ze sprawcą - najprawdopodobniej osobą chorą psychicznie. Ten mężczyzna działał w sposób nieracjonalny. W mojej ocenie on "uroił się do lekarza", to znaczy uroił sobie problem związany z lekarzem, a potwierdzają to też słowa jego rodziców. To było urojenie hipochondryczne, bo jemu się wydawało, że medyk wszczepił mu białaczkę. To jest nieracjonalne, nielogiczne i wygląda na treści chorobowe. Nie chodziło o agresję ze względu na jego zawód, równie dobrze mógł mieć urojenia związane z księdzem, sąsiadem czy członkiem rodziny.
Osoby chore psychicznie często zabijają?
- Nie, najwięcej takich "zwykłych" zabójstw mamy wśród partnerów, którzy się rozstają. Pod tym względem możemy mówić, że jest to ekstremalny przypadek, bo mamy do czynienia z osobami chorymi psychicznie, które z zasady nie zabijają. Najmniejszy procent zabójców to właśnie chorzy psychicznie. Częściej zabijają osoby z zaburzeniami osobowości, natomiast zdrowe psychiatrycznie. Większość zabójców, którzy są łapani przez policję, a później osądzani, jest poczytalnych. Tych niepoczytalnych jest kilka procent, ale właśnie oni rzucają się w oczy ze względu na irracjonalność swoich czynów i okoliczności. Właśnie w takich przypadkach mamy do czynienia z zabójstwami ekspresyjnymi. Tak jak w przypadku zmasakrowania ciała kobiety na uniwersytecie.
Po takich tragediach może dojść do traumy zbiorowej wśród pracowników?
- Tak, to już widać. Był marsz pracowników służby zdrowia, były też reakcje studentów. Oni mają prawo do takiej traumy i na pewno ona u nich wystąpiła. Trzeba pamiętać, że będzie się jeszcze długo u nich utrzymywać.
W ostatnich tygodniach mieliśmy jednak nagromadzenie ataków na medyków. Jest w nich jakiś wspólny mianownik?
- Większość napaści na pracowników medycznych dokonują osoby nietrzeźwe. Pobicia medyków czy demolowanie izby przyjęć, czy nawet zabójstwo ratownika medycznego w Siedlcach to wszystko były osoby nietrzeźwe. To widać w statystykach policyjnych, najczęściej zabijają pijani. Do większości zabójstw dochodzi pod wpływem alkoholu lub narkotyków.
Problemem jest przyzwolenie na spożycie alkoholu w Polsce?
- Tak, alkohol jest potwornie łatwo dostępny, jest wpisany w kulturę spędzania czasu wolnego, jest duże przyzwolenie na spożywanie alkoholu. Jesteśmy wręcz zachęcani jakimiś promocjami w stylu: kup piwo na majówkę, a drugie dostaniesz gratis. Ratownicy medyczni po zabójstwie swojego kolegi mówili wprost, że osoby agresywne w stosunku do nich to są osoby nietrzeźwe. Używki bezpośrednio działają na układ nerwowy, znoszą hamulce i sprzyjają agresywnym zachowaniom.
Ale nie każdy nietrzeźwy zabija. Czy te osoby mają jakieś charakterystyczne cechy charakteru?
- Większość to zabójstwa impulsywne, dokonują ich ludzie, którzy nie kontrolują swoich emocji, bardzo łatwo się w nich wzbudzają złość. Dla mnie to łączy się z tym, co obserwuję od jakiegoś czasu, a mianowicie dyskusjami internetowymi przepełnionymi hejtem. Dziś nie można z kimś podyskutować w internecie, bo zaraz są ataki personalne i to na wszystkich forach od sportu po politykę. Po zabójstwie na Uniwersytecie Warszawskim nawet u mnie na Facebooku ludzie skakali sobie do gardeł w komentarzach.
Z jakich powodów?
- Różnych, np. dotyczących narodowości zabójcy, czy to na pewno jest Polak, czy może nie Ukrainiec, czy należy mu się kara śmierci, czy jest chory psychicznie. Były też pytania, czy ktoś nagrywał telefonem zabójstwo, gdzie można znaleźć taki filmik. Każdy temat jest do tego, żeby się pokłócić, widzę, że ludzie to pielęgnują, żyją tymi negatywnymi emocjami. Zauważam to też u polityków, niektórzy nie gryzą się w język, słyszeliśmy to nawet na ostatnich debatach. Te negatywne emocje krążą wokół nas i karmimy się nimi, zamiast być dla siebie życzliwi.
Z czego to się bierze?
- Z frustracji, przemęczenia, nieradzenia sobie ze swoimi emocjami, skupienia na sobie samym. Ludzie są dziś strasznie egocentryczni, są nadwrażliwi na urazy, zaraz się czują przez kogoś obrażeni, skrzywdzeni. A poczucie skrzywdzenia popycha nas do zemsty. I tak to się chyba zbiera, a kiedy się skumuluje osobom, które nie radzą sobie ze swoimi emocjami, dołożymy do tego używki, to może dojść do tragedii. To taki najczęstszy scenariusz.
Rozmawiała Paulina Sowa