Posłuchaj Przesłuchania RMF FM: Agnieszka Burzyńska: Ogląda pan mecze z premierem, czy na takie zaszczyty jeszcze za wcześnie? Janusz Palikot: Zdarzyło mi się kilka razy obejrzeć jakiś mecz wspólnie, ale ja nie jestem taki... A w ostatnim czasie też? Ostatni raz widziałem się z premierem na dłużej dwa tygodnie temu, w poniedziałek przed środową dymisją Schetyny, potem żeśmy zamienili tylko kilka zdań na kongresie i na posiedzeniu Platformy, ale jakiegoś dłuższego spotkania nie było. Zresztą nie było na to czasu, bo ten ostatni tydzień był naprawdę bardzo wypełniony negocjacjami, rozmowami w klubie. Oj, był. Właśnie, czym się będzie pan zajmował w klubie? Bo wiemy, że Nowak kontaktami z kancelarią premiera, Grupiński mediami, Dolniak, Idzikowski - organizacją, a pan? Regulacja, nie tylko w sensie przewodniczenia komisji Przyjazne Państwo, ale także monitorowania, czy inne projekty, które powstają w innych komisjach, a także projekty rządowe zawierają jakieś paradoksalnie regulujące czy doregulowujące zapisy i wyłapywanie tego typu rzeczy - niestety, jak wie pani, się zdarzyło dwa czy trzy razy w sprawie straży pożarnej... Tak, wiem. ... i innych zdarzyły się niestety przepisy regulujące, i ja mam taki obowiązek wstępnie to monitorować, nie dopuścić do tego, żeby powstały kolejne. I szukać. A nauczeniem nowoczesnego języka się pan zajmie? Wczoraj mówił pan, że teraz Platforma będzie mówić bardziej językiem Palikota. Ja tak sobie usiłuję wyobrazić Grzegorza Schetynę, który mówi o seksualności Jarosława Kaczyńskiego, o alkoholizmie i chamstwie prezydenta, a właściwie nie prezydenta, tylko, jak pan to ujmował "bachora szalejącego po Europie". Rozpoczął pan już szkolenia dla nowego przewodniczącego? Nie, to nie chodzi o to. Pani dobrze wyczuła paradoks tej sytuacji. Można się tym nowoczesnym językiem posługiwać w sensie używania obrazków, historii, wprowadzania gadżetów, które ilustrują sens danej sytuacji, tak, że nie trzeba używać wielozdaniowych konstrukcji, żeby wytłumaczyć, o co chodzi. Z tego pan nie rezygnuje. Z tego nie rezygnuję. A to nie znaczy, że to ma być za każdym razem coś, co stawia pod ścianą klub i jakiś ogólny konsensus co do języka, będę trochę się łagodniej wypowiadał. Ale kim jest Janusz Palikot bez tych wszystkich happeningów, słownych wybryków? Człowiekiem, który dwadzieścia lat prowadził działalność gospodarczą z sukcesem, magistrem filozofii i pracownikiem Polskiej Akademii Nauk. A w polityce? A w polityce... Odpowiedział pan sobie na pytanie, czy Janusz Palikot poważny jest w stanie pozostać w świadomości ludzi, czy stanie się zwykłym, mało atrakcyjnym posłem, powtarzającym jak mantrę zdanie, że to wszystko wina Mariusza Kamińskiego? Nie, to na pewno się tak nie stanie. Za chwilę wezwę młodzieżówkę Platformy, żeby wyszła z cienia i zaangażowała się w tej chwili bardzo politycznie. Jestem pewien, że część tego młodego środowiska jest w stanie być dużo bardziej obecna niż do tej pory i też będzie się to jakimś stopniu wiązało z moją osobą. Nie ma co się... A pan co chce robić w polityce? Chce pan być premierem, prezydentem? Znaczy, ja nie myślę o tym wyłącznie w kategoriach stanowisk. Nie uchylam się oczywiście od takich ambicji - jak pani wie, ileś tam miesięcy temu zadeklarowałem, że będę rywalizował o funkcję szefa partii, jeżeli Tusk zostanie kandydatem na prezydenta, natomiast... To nadal aktualne? To nadal aktualne, oczywiście, ale teraz ja bym nie chciał, żebyśmy o tym rozmawiali, bo mamy główny problem: to będą wybory w maju. W marcu ja się zadeklaruję w tej sprawie. Do marca musimy rozstrzygnąć i przekonać opinię publiczną, żeby była nie afera hazardowa, ale afera Gosiewskiego i CBA. Musimy właśnie zorganizować klub, wprowadzić bardziej nowoczesny język. To nam pozwoli wygrywać debaty w Sejmie, w tych godzinach porannych. A propos jeszcze tego języka: czy umowa z Grzegorzem Schetyną ma jeszcze jakieś inne punkty poza tym, że teraz postara się pan mówić w liczbie mnogiej, zamiast "ja" to "my"? Nie powiedzieliśmy sobie jeszcze o wszystkich zaszłościach, odkładamy je na bok, próbujemy zbudować taki koleżeński zespół i razem pracować, jakby nie myśląc, że ktoś ma jakieś inne intencje z nas i chodzi mu o coś innego niż żeby Platforma wygrała. Jestem pewien, że możemy to zrobić. To jako "my", co pan odpowie na pytanie, kto jest najlepszym kandydatem na prezydenta? Dzisiaj w klubie, większość ludzi w klubie uważa, że najlepszym kandydatem na prezydenta Platformy jest Donald Tusk. A pan uważa, że marszałek Komorowski. Tak, jak większość... Znaczy, nie, ja uważałem, ale też uważam, że Tusk jest najlepszym w sensie gwarantującym największe prawdopodobieństwo zwycięstwa. Ale pytanie jest o to, co z Platformą bez Tuska, tak? Kiedy Tusk przestanie być premierem i szefem partii, czy Platforma to - w jakim stanie, w jakiej kondycji - przetrwa. I sam pan premier przecież uniknął w tej chwili deklaracji, czy będzie kandydatem, mówiąc, że sam musi podjąć tę decyzję i potrzebuje jeszcze trochę czasu. A podziękował pan premierowi za wsparcie na posiedzeniu klubu? Gdyby nie jego pomoc, prawdopodobnie nie byłby pan dzisiaj wiceprzewodniczącym? Mało ludzi pana lubi. No, wie pani, sto pięćdziesiąt kilka głosów za, to jest więcej niż liczy klub PiS-u... Czy podczas tego posiedzenia premier nie powiedział, że skład nowego prezydium może się nie podobać, ale na te trudne czasy jest najlepszy, po czym dodał "jak to się nie sprawdzi, przetestujemy inny, bardziej demokratyczny wariant". Tak było? Owszem powiedział, ale to - mimo wszystko uważam - nie dotyczyło mojej osoby, tylko nieobecności Jarosława Gowina, który, jak wiadomo, był zachęcany i była to raczej taka reprymenda, że nie warto stać z boku. Czyli premier chciał, żeby nie było Jarosława Gowina w tych władzach? Nie, chciał, żeby był właśnie. I ten skład może się w tym sensie nie podobać, że mimo wcześniejszych deklaracji i woli samego premiera, Gowin się nie zdecydował wejść do zarządu klubu. Ale część klubu odczytała to też zupełnie inaczej. Czy Grzegorz Schetyna potraktował to jako ostrzeżenie, że nawet funkcja szefa klubu może mu zostać odebrana, bo tak mówią politycy Platformy... Nie ulega wątpliwości, że pan premier bardzo się zaangażował we wsparcie dla Grzegorza Schetyny dwukrotnie. I w tym głosowaniu, kiedy głosowaliśmy jego osobę, i później. To było ostrzeżenie? To było powiedzenie tak: jest trudna sytuacja, dacie sobie radę - to dobrze, nie - to nie ma świętych krów. Musicie się liczyć z tym, że macie kilka miesięcy na zbudowanie tego zespołu i przekonanie i mnie, i opinii publicznej, że to jest dobry zespół. Tak to czytam. Czy premier rozpoczął proces sekwencyjnego pozbywania się Grzegorza Schetyny? Myślę, że nie. Nic nie stałoby naprawdę na przeszkodzie, gdyby chciał zakończyć współpracę i karierę polityczną Grzegorza Schetyny, to by ją zakończył dziesięć dni czy tydzień temu. Uznał, że dla bezpieczeństwa projektu warto jest rząd oczyścić z jakichkolwiek szans ataku - nie przesądzając o tym, że cokolwiek Grzegorz Schetyna ma na sumieniu. Czyli Grzegorz Schetyna jest bezpieczny? Moim zdaniem jest bezpieczny. Może spokojnie w tej chwili przez parę miesięcy pracować. Jestem pewien, że on będzie się umacniał i będzie tę pozycję dobrze wykorzystywał. A Zbigniew Chlebowski powinien zostać usunięty z Platformy? Jeszcze tydzień temu powiedziałbym pani, że tak, bo byłem - tak jak większość Polaków i członków klubu - tym wszystkim zniesmaczony. A dziś? A dzisiaj, po tym, co się dowiedziałem kilka dni temu o Gosiewskim, który skreślił miliard dochodów do budżetu państwa... Ale nie rozmawiamy w tej chwili o Gosiewskim. Rozmawiamy o Zbigniewie Chlebowskim - wszyscy widzieliśmy te stenogramy, widzieliśmy, że właściwie był jak chłopiec na posyłki dla biznesmenów zajmujących się hazardem. To jest żenujące. Powinien sam zrezygnować z obecności w partii. A jeśli nie zrezygnuje? To pewnie dojdzie do jego usunięcia. Czyli będzie wniosek o usunięcie z partii Zbigniewa Chlebowskiego? Tak, pewnie tak. Aczkolwiek powiem zupełnie uczciwie, że dzisiaj jego skandaliczne zachowanie jest mniej skandaliczne, bo dużo większego przekrętu dopuścił się Gosiewski i ekipa rządu Jarosława Kaczyńskiego. Ale będzie wniosek o usunięcie z partii, jeżeli tego nie zrobi? Myślę, że tak. Kto go złoży? Pan? Ja nie mam żadnego kłopotu z tym, żeby to złożyć. To nie jest żaden problem, żeby to się stało. Poczekajmy jeszcze dwa tygodnie na decyzję w tej sprawie klubu. Jeśli tak będzie trzeba, mogę to zrobić. Nie widzę z tym żadnego osobistego problemu. Za dwa, trzy tygodnie? Tak jest. Czuje się pan podsłuchiwany? Tak. Ja mam takie wrażenie od 2006 r. A teraz ma pan, czy zakończyło się to wrażenie w 2007 r.? Nie. Do 2009 r. cały czas, do ostatnich tygodni byłem absolutnie podsłuchiwany - telefon rozłączany, echo, nagle włączający się, bardzo dziwnie zachowujący się. Mimo zmienianych aparatów i numerów cały czas to wrażenie jakiegoś tła... Premier nie panuje nad służbami specjalnymi, które robią co chcą? Padliśmy chyba wszyscy ofiarą, takiego, który nam zafundował Rokita, cienia IV RP. Walka z korupcją przesłoniła nam bezpieczeństwo obywateli. Pod tym szyldem służby jak zwykle rozrosły się do rozmiarów niewyobrażalnych i doszło do jakiejś nieprawdopodobnej eksplozji podsłuchów. Teraz Platforma Obywatelska, dlatego, że jest obywatelska, musi przywrócić jakąś obywatelską kontrolę nad tymi służbami. Czyli na razie tej kontroli nie ma? W mojej ocenie rzeczywiście jest tak, że dano bardzo szerokie uprawnienia służbom, nie kontrolując ich do końca, w imię walki z korupcją. Być może to było słuszne, ale czas najwyższy... ... to skończyć? ... żeby w tej chwili to sprowadzić do wymiaru obywatelskiego, bo to jest za daleko posunięte.