Chyba każdy z nas pamięta wiosnę 2020 roku i kolejne konferencje ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego oraz premiera Mateusza Morawieckiego. Stopniowo ogłaszali, a następnie znosili kolejne restrykcje mające chronić Polaków przed zachorowaniem na COVID-19. "Zamknięcie" lasów, w późniejszym etapie szczepionki i covidowe "paszporty", a także maseczki - to jedne z bardziej kontrowersyjnych zasad. Wielu rodakom, szczególnie związanym z środowiskami narodowo-prawicowymi, przeszkadzały te ostatnie. Antycovidowcy organizowali nawet marsze, podczas których padały hasła takie, jak "Maseczki to tresura", "Zrzućcie kagańce" i "Włącz myślenie - Zdejmij maskę". Twarzami takich postulatów byli m.in. niektórzy posłowie Konfederacji, jak Grzegorz Braun. Kontrowersyjnego polityka wykluczano z obrad Sejmu za brak maseczki oraz zachowywania dystansu. - Proszę wezwać Straż Marszałkowską, ponieważ w tej sali dokonuje się czynów przestępczych już całkiem seryjnie - grzmiał z mównicy w październiku 2020 roku. COVID-19 w Polsce. Polacy częściej noszą maski Minęły ponad trzy lata. Sytuacja epidemiologiczna na świecie uległa znaczącej zmianie. I choć covid wciąż stanowi zagrożenie, wróciliśmy jednak do normalności. Pod koniec grudnia Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) podała, że nowy podwariant Omikrona wywołującego COVID-19, o symbolu JN.1, szybko rozprzestrzenia się na całym świecie. Zaleca, by z powodu wzrostu zakażeń w miejscach zamkniętych stosować maseczki ochronne, dbać o higienę rąk, gdyż za pośrednictwem dłoni często są przenoszone zarazki, a także zaszczepić się przeciwko COVID-19 nową szczepionką. Osoby chore powinny wykonać test na obecność wirusa i pozostać w domu. Nie wiadomo, czy Polacy tak ochoczo zaczęli słuchać się zaleceń WHO, czy może powoli wykształcamy w sobie bardziej świadome podejście do niwelowania zagrożeń zakażeniem. Jednak fakty są niezaprzeczalne - widać, że w sklepach, galeriach handlowych, przychodniach, a czasem kinach i teatrach coraz więcej osób pojawia się w maseczkach. Nie są to tylko starsi, a również młodzi i w średnim wieku. Dlaczego? - Nie wypytuję o to, po prostu cieszę się z ich dobrych nawyków - mówi w rozmowie z Interią dr n. med. Katarzyna Sitarz, lekarka pracująca w jednej z krakowskich POZ. Jak dodaje, niektórzy są wręcz dumni, że przyszli na wizytę w maseczce, a reszta nie. - Takim działaniem zmniejszają szanse zakażenia nie tylko siebie, ale również innych oraz moje. Według niej szczyt zakażeń COVID-19 przypadł na początek grudnia, choć obecnie znów obserwuje tendencję wzrostową. Katarzyna podkreśla, że "martwi ją brak świadomości wśród niektórych pacjentów". - Przychodzą bez maseczki, patrzą na mnie w maseczce wzrokiem pełnym współczucia i pytają z zatroskaniem: "to wy musicie te maseczki nosić?". Ja na to odpowiadam, że nie, ale po jednym takim dniu, w którym nakaszle na mnie 20 pacjentów sama byłabym chora i niezdolna do pracy. "Przeraża mnie to" Łucję zagaduję w galerii handlowej. To młoda, dwudziestokilkuletnia dziewczyna. Na twarzy ma maseczkę. - Choć jestem zdrowa, nie chcę zarazić się od innych. Przeraża mnie to, jak wielu Polaków nieodpowiedzialnie podchodzi do tematu roznoszenia infekcji. Nie przejmują się, że kaszlem i kichaniem rozsiewają zarazki, które mogą nawet kogoś zabić. O covid dziś nietrudno, a wiemy, jak on potrafi się skończyć. Bartosz z kolei mieszkał przez jakiś czas w Azji. Podróżował po różnych krajach. W pewien sposób przyzwyczaił się do tej kultury chronienia siebie i innych. - W Japonii czy Korei to naturalne. Nikogo nie dziwi widok osób z zakrytymi ustami i nosem. Mało choruję, więc to się sprawdza - opowiada Interii. Mężczyzna ma zresztą rację. Azjaci dość często zapobiegają roznoszeniu wirusów i bakterii właśnie w ten sposób. W ich kulturze istnieje silne poczucie odpowiedzialności wobec społeczeństwa. Noszenie masek jest uważane za sposób dbania o higienę publiczną. Ludzie zakładają je również w celu ochrony innych przed swoimi chorobami. W wielu społeczeństwach azjatyckich istnieje też silne przeświadczenie, że to oznaka szacunku. Jeśli ktoś jest chory, to sposób wyrażenia troski o wspólnotę i unikanie potencjalnego zarażania. Czy Polacy pójdą w tej kwestii śladem Azjatów? Pytamy o to Katarzynę Sitarz. - Na pewno nasza świadomość w tym temacie jest większa niż w czasach przedcovidowych. Z rozmów wiem, że dużo ludzi zauważyło, że gdy nosili maseczkę w miejscach publicznych przez cały czas, przestali łapać nawet błahe przeziębienia. Nie chodzi mi oczywiście o powrót do tamtych obostrzeń, ale o świadomość, że w pewnych okresach w roku dobrze jest nałożyć ją w tramwaju czy supermarkecie, nie mówiąc już o sytuacji, kiedy sami niezbyt dobrze się czujemy - wówczas maseczka na twarzy jest wyrazem troski o innych. Masz pytanie? Napisz: aleksandra.cieslik@firma.interia.pl *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!