"Gazeta Wyborcza" napisała w piątek, że funkcjonariusze byłego Biura Ochrony Rządu, którzy w 2017 r. brali udział w wypadku auta, którym jechała Szydło, składali fałszywe zeznania w śledztwie dotyczącym okoliczności zdarzenia. Przyznał to w rozmowie z gazetą jeden z oficerów, były funkcjonariusz BOR Piotr Piątek. Chodzi o sygnały dźwiękowe w rządowej kolumnie, które - jak zeznali funkcjonariusze BOR - były włączone w czasie, gdy wydarzył się wypadek. Kierowca seicento, Sebastian Kościelnika, w które uderzył pojazd z Szydło, twierdził jednak, że sygnałów nie było. Podobne zeznania złożyli inni świadkowie zdarzenia. Piątek przyznał w rozmowie z "GW", że sygnały dźwiękowe były wyłączone. Beata Szydło złożyła fałszywe zeznania? Szef Nowoczesnej i poseł KO Adam Szłapka poinformował, że zawiadomienie składa we własnym imieniu. W piśmie zawiadamia prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę o "podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Beatę Szydło, w związku ze składaniem fałszywych zeznań, mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, co wyczerpuje znamiona art. 233 kk." oraz o "podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Beatę Szydło, w związku ze stosowaniem groźby bezprawnej w celu wywarcia wpływu na świadka, biegłego, tłumacza, oskarżyciela albo oskarżonego, co wyczerpuje znamiona art. 18 kk w związku z art. 245 kk". W uzasadnieniu zawiadomienia Szłapka przytoczył piątkową publikację "GW", w której - jak podkreślił - emerytowany funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa (wcześniej BOR) "postanowił przedstawić prawdziwą wersję wydarzeń z feralnego wypadku z lutego 2017, w którym uczestniczyła ówczesna premier Beata Szydło". "Winą za całe zajście został obarczony kierowca seicento, sugerując że kolumna przemieszczała się z zachowaniem wszystkich przepisów prawnych, mając prawidłowo włączone sygnały świetlne i dźwiękowe. Nagrania z monitoringu z niewyjaśnionych przyczyn zostały uszkodzone" - napisał Szłapka. Wskazał też, że z relacji uczestnika tamtych wydarzeń, Piotra Piątka, który tamtej nocy przemieszczał się w pierwszym pojedzie kolumny jednoznacznie wynika, że kolumna rządowa regularnie jeździła, nie włączając syren. "Tak samo było właśnie tego wieczoru" - stwierdził polityk. Piotr Piątek: Wcześniej wiedzieliśmy, co mamy zeznawać Według Szłapki prokuratura oparła się na zeznaniach funkcjonariuszy BOR, jadących w rządowej kolumnie, których zeznania zostały utajnione. "Wszyscy mieli potwierdzić o autentyczności włączonych wszystkich sygnałów ostrzegawczych, w tym dźwiękowych. Jak sugeruje Piotr Piątek: 'Każdy z nas był osobno przesłuchiwany, ale wcześniej wiedzieliśmy, co mamy zeznawać. Przed przesłuchaniem usłyszałem tylko: Piotrek, wiesz jak było...'" - pisze Szłapka. Szłapka w piśmie podkreśla również, że zdaniem funkcjonariusza przekaz taki został ustalony przez jego przełożonych. "Oczywistym jest, że mieliśmy w tym przypadku z przykładem tzw. zmowy milczenia, z której po latach wyłamał się jeden z uczestników. W zmowie tej, co oczywiste, brać mogła udział - jako przełożona - również Beata Szydło" - ocenił poseł. "Jeśli jej poprzednie zeznania wskazują, że kolumna miała włączoną sygnalizację dźwiękową, a tak w rzeczywistości nie było (co potwierdza Piotr Piątek oraz część świadków), oznacza to, że dopuściła się kłamstwa, które opisane jest w kodeksie karnym. Powinno zostać również zbadane, czy na funkcjonariusza nie była wywierana presja, tym bardziej, że wskazuje on w swoich wypowiedziach o tym jak został zdegradowany" - dodał Szłapka. W zawiadomieniu szef Nowoczesnej wnosi o przesłuchanie w formie świadka Piotra Piątka, ponieważ, jak pisze, "sprawa ta powinna zostać ponownie zbadana przez prokuraturę pod kątem podejrzenia popełnienia przestępstwa, które zostało opisane powyżej". Wypadek z udziałem Beaty Szydło Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że trzy rządowe samochody z ówczesną premier Szydło (jej pojazd był w środku) wymijały fiata seicento. Jego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto, którym jechała ówczesna szefowa rządu, a które w konsekwencji uderzyło w drzewo. Poszkodowana została premier oraz funkcjonariusz BOR. Prokuratura oskarżyła kierowcę fiata o nieumyślne spowodowanie wypadku. Sąd w Oświęcimiu w 2020 r. wydał wyrok, zgodnie z którym jest on winny nieumyślnego spowodowania wypadku. Zarazem warunkowo umorzył postępowanie na rok. Sąd uznał także, że za wypadek odpowiada też kierowca BOR. Z taką decyzją sądu nie zgodziła się ani prokuratura, ani obrona Kościelnika. W marcu tego roku ruszył proces odwoławczy w tej sprawie.