Najwyższa Izba Kontroli zajęła się tematem realizacji zadań opiekuńczo-wychowawczych w domach dziecka. Skontrolowano 21 placówek z województw: warmińsko-mazurskiego, lubelskiego, świętokrzyskiego, podkarpackiego oraz śląskiego. Główny wniosek - wychowankowie z skontrolowanych domach dziecka nie otrzymali wystarczającego wsparcia, w szczególności specjalistycznego, adekwatnego do zdiagnozowanych okoliczności. - Z ustaleń kontrolerów NIK wynika, że w większości domów dziecka dochodziło do poważnych nieprawidłowości - komentuje prezes NIK Marian Banaś. Przepełnione domy dziecka Placówki skupiały się głównie na zaspokojeniu podstawowych potrzeb życiowych wychowanków - zwracają uwagę kontrolerzy NIK. W większości domów dziecka brakowało wychowawców, dzieci było za dużo, przyjmowano za młodych podopiecznych (ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej ograniczyła od 2015 r. możliwość przyjmowania do placówek dzieci w wieku poniżej siedmiu lat, a od 2020 r. - poniżej 10 lat), a dzieci z niepełnosprawnością trafiały do nieprzystosowanych placówek. Najczęstszy powód wskazywany przez dyrektorów - brak ludzi i brak miejsca. Do jednej z placówek trafiła ośmiotygodniowa dziewczynka. Pracownicy zakładu karnego, gdzie przebywała jej matka, przekazali, że dziecko nie może dłużej być przy rodzicielce. Powodów nie podano. Zgodnie z postanowieniem sądu dziecko natychmiast miało zostać stamtąd zabrane. Jednak w żadnej z rodzin zastępczych na terenie Polski nie było miejsca dla tej dwumiesięcznego niemowlaka. Musiała trafić do placówki, która nie była przystosowana do opieki nad tak małym dzieckiem. Nie sprawdzali w "rejestrze pedofilów" Kontrola wykazała też, że nie sprawdzono odpowiednio pracowników. W 10 placówkach brakowało dokumentów potwierdzających m.in. nieskazanie prawomocnym wyrokiem pracowników za umyślne przestępstwo czy brak przeciwwskazań do świadczenia pracy. Również w 10 domach dziecka nie weryfikowano danych pracowników w Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym. Jedynie w trzech skontrolowanych placówkach zapewniono dzieciom pomoc psychologów, pedagogów i terapeutów. W 10 innych podopieczni byli wysyłani na terapie do zewnętrznych podmiotów, ale - jak podaje raport - nie zagwarantowano im tam bieżącej pomocy w takim stopniu, jak w wypadku zatrudnionych w placówkach specjalistów. 1021 dni czekania na diagnozę NIK zwraca też uwagę na błędy w sporządzaniu diagnoz psychofizycznych i planów pomocy dzieciom. Te - jak wskazano - powinny stanowić postawę działań opiekuńczo-wychowawczych. Tymczasem w skrajnym przypadku dziecko czekało na diagnozę 1021 dni. To prawie trzy lata. Zdarzało się też niezrozumiałe odwracanie kolejności - plany pomocy dziecku przygotowywano nawet pół roku przed sporządzeniem diagnoz. Ponadto zajmowały się tym osoby nieuprawnione. Z raportu pokontrolnego NIK wynika, że łącznie 76 dzieci z orzeczeniem o niepełnosprawności przebywało w nieprzystosowanych placówkach socjalizacyjnych (powinny być w placówkach typu specjalistyczno-terapeutycznego). Powód? Znów ten sam - brak wolnych miejsc, choć zdarzały się też przypadki, gdzie powodem było nierozdzielanie rodzeństwa. Kontrolerzy zauważają, że w domach dziecka od 31 grudnia 2020 roku może przybywać maksymalnie 14 podopiecznych. "Jednostki samorządu terytorialnego prowadzące domy dziecka miały więc osiem lat na takie ich przekształcenie, aby spełniały wymagane standardy. Większość z nich zwlekała z tym, pozostawiając przekształcenie na ostatnią chwilę" - czytamy. Zdarzało się problem rozwiązywano poprzez czysto technicznie ruchy - placówki rozdzielano teoretycznie, a funkcjonowały w tym samym budynku. Dręczyciele zamiast opiekunów Kontrola NIK pokazała także, że w trzech miejscach dochodziło do wstrząsających historii. Pracownicy stosowali przemoc i fizycznie i psychicznie znęcali się nad podopiecznymi. Chodzi o domy dziecka w Opatowie, Kraśniku i Mysłowicach. W Kraśniku do nieprawidłowości miało dochodzić w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej nr 2, która znajduje się w tym samym budynku co kraśnicki dom dziecka. Jeden z zatrudnionych pracowników miał "odnosić się do dzieci w sposób niewłaściwy, wulgarny - naruszający ich godność i poczucie bezpieczeństwa". Kontrola wojewody nie wykazała uchybień i nieprawidłowości, ale zwrócono uwagę na złą atmosferę i nieprawidłowe relacje między częścią wychowawców oraz między niektórymi wychowawcami a dziećmi. Wojewoda lubelski zaznaczył, że zmianom powinien zostać poddany system stosowanych w placówce konsekwencji, a kary wyznaczane są na zbyt długi czas. W placówce ma być przeprowadzona superwizja. Z kolei sprawa Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej Dom im. św. Ojca Pio w Mysłowicach trafiła do prokuratury. Jak podaje NIK, "w latach 2018-2021 prezydent miasta otrzymał od rodziców wychowanków, pracowników placówki i nauczycieli informacje o fizycznym i psychicznym znęcaniu się nad dziećmi przebywającymi w domu dziecka w Mysłowicach". Po kontroli w 2021 roku zwolniono ówczesną dyrektor, a prezydent Mysłowic złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa. W domu dziecka w Opatowie jeden z pracowników miał fizycznie i psychicznie znęcać się nad wychowankami. Dyrekcja rozwiązała z nim umowę. W związku z ustaleniami kontrolerów NIK wystosowała wnioski, m.in. do ministra rodziny i polityki społecznej. Najwyższa Izba domaga się m.in. działań wspierających zwiększenie liczby specjalistyczno-terapeutycznych placówek opiekuńczo-wychowawczych.