Historia COAR sięga czasów Władysława Gomułki. W 1960 r. było znane jako Baza Techniczna Urzędu Rady Ministrów. Po upadku PRL działało jako Gospodarstwo Pomocnicze, a później Centrum Obsługi KPRM. W końcu COAR, podobnie jak Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta, stało się instytucją gospodarki budżetowej. Co to oznacza? Że samodzielnie gospodaruje swoim mieniem i ma generować zyski, zaś jego pracownicy nie są formalnie urzędnikami. - Ze względu na specyfikę działań, nie jest to podmiot rynkowy. Niby instytucje gospodarki budżetowej sprzedają swoje usługi, ale głównym odbiorcą jest państwo. Dlatego dumne hasło o "samodzielnym pokrywaniu kosztów" nie jest do końca prawdziwe - tłumaczy Interii Marek Zuber, ekonomista. - Z drugiej strony, instytucje gospodarki budżetowej często zajmują się skomplikowanymi kwestiami. Trzeba tam więc zatrudniać kompetentne osoby, które należy odpowiednio wynagrodzić - dodaje. COAR, jako jednostka sektora finansów publicznych, jest nadzorowane przez premiera. Instytucja chwali się, że poza administracją siedzibą Prezesa Rady Ministrów przy al. Ujazdowskich 1/3 w Warszawie, zajmuje się m.in. przeprowadzaniem postępowań zakupowych, wynajmem mieszkań, gastronomią czy obsługą Kompleksu Recepcyjno-Wypoczynkowego "Łańsk". Morawiecki jak Tusk Interia zwróciła się do COAR z prośbą o ujawnienie nagród przyznawanych pracownikom zatrudnionym przez Centrum. Poprosiliśmy o zestawienie uwzględniające dwie poprzednie kadencje Sejmu. W czasie VII kadencji na czele rządu stali Donald Tusk oraz Ewa Kopacz z Platformy Obywatelskiej. Później, po zwycięstwie PiS, premierami zostali Beata Szydło oraz Mateusz Morawiecki. Jak się okazuje, dla COAR hojniejsza okazała się Platforma Obywatelska. Z zestawienia, do którego dotarliśmy, wynika, że w ciągu swoich rządów (chodzi o VII kadencję Sejmu - red.) na nagrody dla obsługi KPRM przeznaczyła 3 567 201 zł. W czasach PiS nagrody pracowników centrum pochłonęły w sumie 1 818 042 zł. Jedno łączy obie partie: najlepiej wynagradzały dyrektorów, których powołuje premier. Najwyższą nagrodę wypłacono, kiedy premierem była Ewa Kopacz. W 2015 r. sięgnęła 49 690 zł. Równie duża gotówka płynęła do kieszeni kadry zarządzającej w 2012 i 2013 r. W tym pierwszym przypadku to kwota 46 636 zł, w drugim 41 454 zł. Rok później to już "tylko" 21 245 zł. Jak na tym tle wygląda kolejna ekipa rządząca? Nagrody sięgające ponad 40 tys. zł zaczęły się po dwóch latach rządów, kiedy premierem został Mateusz Morawiecki. W 2018 roku najwyższa nagroda wypłacona w COAR to 40 763 zł w 2018 r. Rok później było jeszcze lepiej, bo kadra dyrektorska, tylko do 12 listopada, dostała 45 tys. zł. A to już stawka, której pozazdrościć mogą ludzie z czasów i Tuska, i Kopacz. Zaciekawienie mogą wzbudzić i najniższe kwoty. W przypadku PO chodzi o nagrody rzędu 90 zł. Z kolei PiS obniżył je do 50 zł. - Jeśli ktoś dostaje tak niskie kwoty, lepiej chyba nic mu nie dawać. To jest po prostu śmieszne - mówi Zuber, który z przymrużeniem oka patrzy na dysproporcje płacowe w Centrum. Próbowaliśmy się dowiedzieć, co było powodem przyznania nagród dla pracowników COAR. Dotychczas nie uzyskaliśmy odpowiedzi ze względu na "długi okres czasu, za który należy przejrzeć dokumenty źródłowe i sporządzić zestawienie". Jakub Szczepański