Michał Sylwestruk zmarł po interwencji policji. Polsat News ujawnia nagrania
- To morderstwo z premedytacją, ze szczególnym okrucieństwem. To wygląda tak, jakby to nie byli funkcjonariusze, tylko jacyś najemnicy, którzy wchodzą do domu, załatwiają gościa i wychodzą - mówi Maciej Sylwestruk, ojciec 27-letniego Michała z Inowrocławia. Młody mężczyzna, zdaniem biegłych, zmarł przez "niedopuszczalne" zachowania policjantów. Dziennikarz Polsat News Jacek Smaruj dotarł do nagrań, które pokazują cały przebieg tragicznej w skutkach interwencji.
Wieczorem 23 maja dwaj funkcjonariusze policji - starszy sierżant Przemysław D. i posterunkowy Radosław P. - otrzymali wezwanie do jednego z mieszkań w Inowrocławiu. Na miejscu zastali spustoszone mieszkanie i mężczyznę, który słaniał się na nogach.
Mundurowi zdecydowali, że założą 27-latkowi kajdanki i będą kontynuować swoje czynności. Jak się później okazuje, jest to początek serii naruszeń przepisów prawa, które szczegółowo określają, jak wyglądać powinna interwencja i jakie środki można użyć wobec zatrzymanego.
- Policjant nie ma prawa użyć tasera wobec osoby skutej kajdankami. To jest zakaz bezwzględny i nie ma następstwa od tego zakazu - mówi mł. insp. Monika Chlebicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Michał Sylwestruk ofiarą brutalności policjantów
Chwilę po założeniu kajdanek mężczyzna został przeprowadzony do salonu. To tam dochodzi do wstrząsających scen. 27-latek trzymany przez Radosława P., nie stawiający żadnego oporu, nagle zostaje kilkukrotnie porażony taserem. Wijący się z bólu, leżący na podłodze, daje wyraźne sygnały, że podporządkuje się poleceniom policjantów.
Jak wynika z akt sprawy, które przekazane zostały dziennikarzowi Polsat News, taser użyty zostaje łącznie sześć razy.
"Przemysław D. kilkukrotnie raził Michała Sylwestruka paralizatorem, pomimo tego, że mężczyzna leżał spokojnie. Nawet jak zadał mu pytanie, czy będzie spokojny, ten powiedział, że tak, to pomimo tego został ponownie rażony paralizatorem. Takie zachowanie jest niedopuszczalne" - czytamy w opinii biegłego sądowego.
W pewnym momencie Michał Sylwestruk, wskutek kolejnych rażeń, zaczyna zachowywać się agresywnie i kopać w powietrze. Jak później tłumaczyli w zeznaniach interweniujący policjanci, był to moment, w którym poczuli się zagrożeni.
"Każda osoba nawet taka, która nie przejawia przesłanek zaburzeń psychicznych, czuje się zagrożona i ma prawo się bronić (...) Był rażony paralizatorem, co mogło wprowadzić go w stan permanentnego lęku i będąc w tym stanie, chciał się bronić, bo nie wiedział, co się dzieje i poczuł, że jego życie jest zagrożone" - stwierdził biegły.
Z nagrań z kamer umieszczonych na kamizelkach widać, jak Radosław P. kilkukrotnie kopie w twarz 27-latka. Ten zalewa się krwią, to jednak w żaden sposób nie powstrzymuje agresji policjantów. Leżący na ziemi Michał Sylwestruk, mający wyraźne problemy z oddychaniem, jest duszony. Przytrzymujący go funkcjonariusz wyraźnie podkreśla, że jest gotowy "odciąć mu tlen".
Tragiczna interwencja w Inowrocławiu. Zeznania drugiego patrolu
Gdy duszony przez policjanta, leżący w kałuży krwi 27-latek, zaczyna charakterystycznie charczeć, Przemysław D. decyduje o wezwaniu karetki pogotowia. Pomimo, że w swoich zeznaniach twierdził, że zrobił to niemal natychmiast po przybyciu do mieszkania, to nagranie z kamer jasno pokazuje, że nastąpiło to dopiero po 12 minutach.
Mijają kolejne minuty, gdy na miejsce dociera wezwane wcześniej wsparcie - dwóch kolejnych policjantów. To oni po wejściu do pomieszczenia zwracają uwagę, że mężczyzna nie oddycha.
"Widziałem, że przy tym mężczyźnie znajdował się posterunkowy Radosław P., tak mi się wydaje, że on przytrzymywał tego mężczyznę. Pamiętam, że ten mężczyzna leżał, nic nie mówił, ja nie widziałem, aby ten mężczyzna się ruszał (...) po chwili zauważyliśmy, że z tym mężczyzną może być coś nie tak, nie pamiętam, czy to ja, czy kolega z patrolu (...) powiedział, że trzeba go reanimować" - zeznał jeden z funkcjonariuszy, który przybył na miejsce.
Po chwili w mieszkaniu pojawia się zespół ratowników medycznych, którzy przejmują akcję reanimacyjną. Michał Sylwestruk trafił do szpitala, gdzie po kilku godzinach zmarł.
Śmierć 27-letniego Michała z Inowrocławia. Kłamstwa policjantów w zeznaniach
Tragiczna w skutkach interwencja inowrocławskich funkcjonariuszy, choć w całości nagrana, przedstawiana jest przez nich zupełnie inaczej, niż wyglądała w rzeczywistości. W notatce służbowej Przemysława D. mowa jest o agresji 27-latka, odnalezieniu ostrej amunicji i obawie o własne życie.
"Podjęliśmy próbę rozpytania, jednak nie odpowiadał logicznie na zadawane pytania. W międzyczasie w kuchni na blacie zauważyliśmy nabój - ostrą amunicję. Istniało niebezpieczeństwo, że mężczyzna może posiadać przy sobie broń palną" - pisał funkcjonariusz.
"Po przejściu do salonu nadal próbowaliśmy rozpytać mężczyznę, jednak ten wpadł w furię i zaczął się zachowywać bardzo agresywnie w stosunku do nas, był pobudzony i próbował nas atakować kopnięciami (...) W związku z powyższym celem odparcia ataków użyliśmy wobec niego środków przymusu bezpośredniego, w tym tasera z przyłożenia, gdy siła fizyczna okazała się niewystarczająca" - dodał.
Wspomniany przez funkcjonariusza nabój faktycznie został znaleziony jednak dopiero po 40 minutach od rozpoczęcia interwencji, kiedy Michał Sylwestruk był reanimowany. W notatce nie ma także wzmianki o wcześniejszym założeniu kajdanek, co wykluczało możliwość użycia tasera.
Śmierć Michała Sylwestruka. Prokuratura łagodzi zarzuty wobec policjantów
Dwa dni po interwencji obaj funkcjonariusze zostają zwolnieni z pracy w policji. Rozpoczyna się śledztwo, w trakcie którego prokuratura stawia zarzuty za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Za taki czyn grozi do 15 lat więzienia. Po czasie zdecydowano o zmianie kwalifikacji czynu na nieumyślne spowodowanie śmierci, co może skutkować maksymalnie 10-letnim pozbawieniem wolności.
- Prokuratura zakwalifikowała zachowanie jako umyślne przekroczenie uprawnień służbowych. Umyślne znęcanie się, ze szczególnym okrucieństwem, nad osobą prawnie pozbawioną wolności. Następstwo zachowań policjantów jest zakwalifikowane jako nieumyślne spowodowanie śmierci - tłumaczy prok. Agnieszka Adamska-Okońska, dodając, że do śmierci Michała Sylwestruka doszło na skutek ciągu zdarzeń, m.in. długiego duszenia.
Wątpliwości co do przyczyny śmierci nie pozostawia opinia sądowo-lekarska wydana po sekcji zwłok 27-latka. Czytamy w niej, że przyczyną zgonu "były następstwa nagłego zatrzymania krążenia w przebiegu siłowej interwencji przeprowadzonej przez funkcjonariuszy Policji - w postaci ostrej wielonarządowej niewydolności krążeniowo-oddechowej z rozwojem wstrząsu".
W dokumencie stwierdzono również, że nie ma podstaw by przyjąć, że do śmierci mogły przyczynić się środki psychoaktywne, które wcześniej zażył mężczyzna. Zdaniem ekspertów "w momencie rozpoczęcia interwencji pokrzywdzony nie znajdował się już w fazie pobudzenia psychoruchowego, a w okresie 'odpoczynku'".
Michał Sylwestruk nie żyje. Policjant pisze do księdza
Jak udało się ustalić dziennikarzowi Polsat News, obaj policjanci, którzy obecnie znajdują się w areszcie, nie chcieli składać zeznań. Nie przyznają się też do winy. Przemysław D., który sześciokrotnie użył paralizatora, swoją wersję wydarzeń przedstawił w liście napisanym do księdza.
"W mieszkaniu zastaliśmy totalną demolkę (...). Ze względu na jego stan postanowiłem go 'zabezpieczyć' w stabilnej pozycji, aby nam i sobie nie zagrażał, po czym od razu wezwać pogotowie ratunkowe. Niestety w naszej służbie czasami sytuacja mocno się komplikuje... Mężczyzna zaczął stawiać nam opór, co doprowadziło do wymknięcia się sytuacji spod kontroli i eskalacji sytuacji do poziomu takiego, że byłem przestraszony, a nawet przerażony zagrożeniem dla mojego życia... Efektem tego wszystkiego było, że mężczyzna przestał oddychać, a ja od razu próbowałem go ratować i reanimowałem do czasu przyjazdu karetki" - przekonywał.
"Na drugi dzień zostałem zatrzymany. Zostały wobec mnie wystosowane absurdalne zarzuty, które nie mają odzwierciedlenia do mojego postępowania na miejscu. Wiem, że Bóg Wszechmogący zna prawdę i nie pisałbym do Księdza tego listu, jeśli bym rzeczywiście był winny takich czynów" - dodał.
Ojciec Michała z Inowrocławia: Poświęcę się dla tej sprawy
- Staram się jakoś trzymać, ale już nie wytrzymuję tego psychicznie. Doprowadzę tę sprawę do końca. Jeżeli będzie potrzeba, że nawet mógłbym utracić swoje życie, to się poświęcę dla tej sprawy, żeby pokazać sprawiedliwość w Polsce - mówi Maciej Sylwestruk, ojciec Michała.
Proces Przemysława D. i Radosława P. właśnie rusza. Prokuratura przekazała już akt oskarżenia do sądu. Byli policjanci reprezentowani będą przez zespół kilku prawników. Pomimo próśb odmówili komentarza.
----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!