Słowa byłego szefa MON Antoniego Macierewicza były rezultatem wymiany zdań między nim, a szefem MON w rządzie PO-PSL Tomaszem Siemoniakiem (KO). Siemoniak krytycznie o Macierewiczu i Misiewiczu Macierewicz podczas środowego posiedzenia komisji obrony powołał się na dokument, podpisany przez szefa MON Tomasza Siemoniaka i jego zastępcę Czesława Mroczka, z którego miało wynikać, że cały polski przemysł obronny miałby zostać przekazany "międzynarodowej korporacji przemysłowej". Po zacytowaniu przekazał dokument szefowi komisji Michałowi Jachowi (PiS). Tomasz Siemoniak zaapelował o ujawnienie tego dokumentu w całości i zapewniał, że nigdy nie chciał nikomu sprzedać polskiego przemysłu zbrojeniowego, zresztą nikt nie był specjalnie zainteresowany kupnem. Natomiast ogromne szkody polskiemu przemysłowi obronnemu, mówił Siemoniak, poczyniła osoba, o której "komisja partyjna PiS stwierdziła, że nie powinna sprawować żadnych funkcji". - Tę osobę delegował do ważnych zadań państwowych pan Antoni Macierewicz - mówił wiceprzewodniczący PO.Macierewicz replikował, broniąc swojego dawnego rzecznika prasowego. - Jest tutaj chamski i obrzydliwy atak na pana Bartłomieja Misiewicza, na człowieka, który być może popełnił jakieś błędy, a być może nawet coś więcej. Ale do dzisiaj ta sprawa nie została w żaden sposób przez sąd rozstrzygnięta - mówił.- Chce panu powiedzieć, że to dzięki niemu do dzisiaj nie został zniszczony polski kontrwywiad, dlatego, że on właśnie sprawił, iż ludzie, którzy chcieli zniszczyć polski kontrwywiad i wyprowadzić z niego istotne informacje, że to zostało uniemożliwione - przekonywał Macierewicz. Stąd - dodał - "bez względu na winy, jakie później ewentualnie by na niego spadły, to zostanie jego wielką zasługą". ZOBACZ TAKŻE: Bartłomiej Misiewicz: Areszt to czyściec, nie możesz nic zrobić. Wielu traci nadzieję