Mazur podkreślił, że listy poparcia do KRS "uzyskały szczególny status, z tego się zrobił niesłychany problem". "Przy zbieraniu podpisów nie przypuszczałem, że można z tego zrobić taki punkt niesłychanego zainteresowania. Listy były tylko jednym z elementów o formalno-technicznym charakterze, a zasadnicze znaczenie miała późniejsza weryfikacja przez Kancelarię Sejmu i uchwała Sejmu (o wyborze sędziów KRS)" - zaznaczył szef KRS. "Dla mnie kwestia tych list i poparcia na tych listach jest tylko elementem formalnym. Jeśli tu istnieją braki, to powinny być one wzięte pod uwagę, ale jeśli tak się nie stało, to decydujące znaczenie ma uchwała Sejmu. (...) Uchwała Sejmu ma znaczenie decydujące i ona załatwia wszystko" - ocenił Mazur. Doniesienia "Gazety Wyborczej" "Gazeta Wyborcza" ujawniła w czwartek listę sędziów, którzy poparli kandydaturę Teresy Kurcyusz-Furmanik na członka KRS. Zdaniem dziennika, na wykazie "przeważają nazwiska osób, które awansowały dzięki 'dobrej zmianie'". "GW" przytacza wypowiedź swojego informatora, którym jest - jak wskazano - sędzia "będący przy akcji zbierania podpisów na Śląsku". "Do 'naszych' sędziów rozesłałem zaproszenie do poparcia kandydatury sędziego Mazura. Na spotkanie przyjechali beneficjenci 'dobrej zmiany' oraz tacy, którzy dopiero dostali obietnicę awansu. (...) Ostatecznie pod kandydaturą Mazura zebrano aż 40 podpisów. Chodziło o to, by podpisów było więcej na wypadek wycofania się któregoś z popierających" - mówi informator cytowany przez "GW". Jak dodaje informator, akcja była koordynowana przez "zaufanych ludzi Ziobry i prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego". Mazur, odnosząc się do publikacji "GW", zaznaczył, że nie może się doszukać, co tam jest niewłaściwego. "Spotkanie w sądzie, miejsce, czas - co by tu miało budzić emocje? Trudno żebyśmy się spotykali na stacji benzynowej, miałbym po domach jeździć? To, że spotkaliśmy się w sądzie, to nie jest nic nadzwyczajnego" - podkreślił. "Nic nie wiem i w moim przypadku nie pojawiało się absolutnie nic takiego, żeby mi ktoś coś koordynował. Mam kolegów w sądzie w Częstochowie, po co mi jakaś koordynacja? Jakakolwiek koordynacja była mi absolutnie zbędna i ja zaprzeczam czemuś takiemu" - dodał sędzia Mazur. Przewodniczący KRS przyznał, że spośród osób, wśród których zbierał podpisy, dwie osoby później - jeszcze przed złożeniem listy - wycofały poparcie. "Opinie są rozbieżne również wśród prawników. (...) Jeżeli jednak ktoś się wpisał, to się wpisał. Ja nie zastanawiałem się nad kwestią skutecznego poparcia i gdy zbierałem podpisy nie widziałem problemu, gdy ktoś chciał się wykreślić, bo wiedziałem, że są kolejne osoby, które podpiszą mi listę" - powiedział. "Postanowienie WSA procedury nie kończy" W drugiej połowie stycznia Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił postanowienia prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, które wstrzymują upublicznienie przez Kancelarię Sejmu podpisów pod listami poparcia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. Sąd wydał to postanowienie w związku ze skargami, które wpłynęły do niego w sierpniu i wrześniu 2019 r. "Postanowienie WSA procedury nie kończy, gdyż podlega zaskarżeniu, być może będzie zaskarżone i finał dopiero znajdzie w kolejnym orzeczeniu Naczelnego Sądu Administracyjnego. Procedura zakończona nie jest" - zaznaczył Mazur. Jak ocenił, nacisk na sędziów, którzy udzielili poparcia poprzez podpisy na listach do KRS wzrasta. "Ten nacisk w roku ubiegłym, czy dwa lata temu, wydawał mi się stosunkowo niewielki. Teraz natomiast ten problem list zrobił się taki, że uważam, iż ten nacisk jest, bo nacisk jest również na nas, pojawiają się uchwały różnych zgromadzeń, żebyśmy rezygnowali, jako członkowie konstytucyjnego organu" - dodał sędzia. "Jeśli my doświadczamy tego rodzaju presji i nacisków, to wydaje się, że podobna presja może być wywierana na sędziów, którzy na te listy się wpisali" - zaznaczył. Dlatego, jak dodał, nie ujawni nazwisk osób, które złożyły podpisy na jego liście, aby "chronić dobro tych sędziów". "Poczekam na zakończenie procedury, ale nie widzę przeszkód, by osoby, które mi tego poparcia udzieliły, powiedziały o tym publicznie" - powiedział Mazur. Sprawa sędziego Juszczyszyna Przewodniczący KRS zabrał także głos w sprawie sędziego Juszczyszyna.Sędzia Paweł Juszczyszyn z olsztyńskiego sądu rejonowego został zawieszony w czynnościach przez tę izbę we wtorek w związku z prowadzonym wobec niego postępowaniem dyscyplinarnym. Ma to związek z rozstrzygnięciem, które Juszczyszyn podjął rozpatrując w listopadzie ub.r. apelację w sprawie cywilnej. Olsztyński sędzia uznał wtedy za konieczne zbadanie, czy sędzia nominowany przez obecną KRS był uprawniony do orzekania w pierwszej instancji. W wydanym postanowieniu nakazał Kancelarii Sejmu przedstawienie m.in. list poparcia kandydatów do KRS. Skutkowało to decyzją prezesa olsztyńskiego sądu rejonowego - a także członka KRS - Macieja Nawackiego o odsunięciu Juszczyszyna od orzekania na miesiąc, bo na taki okres może "zawiesić" sędziego prezes sądu. Ostatnio Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego, uwzględniając wniosek sędziowskiego rzecznika dyscyplinarnego zawiesiła olsztyńskiego sędziego w orzekaniu. Przewodniczący KRS Leszek Mazur, oceniając w rozmowie z PAP postępowanie Juszczyszyna, określił je jako ewidentne i "ostentacyjne" zachowanie, pozbawione pożądanej w przypadku sędziów powściągliwości. "Sędzia Juszczyszyn po decyzji Izby Dyscyplinarnej w pierwszej instancji wrócił do orzekania w sposób ostentacyjny. Obłożył grzywnami szefową Kancelarii Sejmu, wszedł na kurs kolizyjny z ministrem sprawiedliwości i został sędzią z pierwszych stron gazet" - zaznaczył. Według Mazura, tym postępowaniem sędzia Juszczyszyn "nie pozostawił wyboru Izbie Dyscyplinarnej SN". "Ostentacyjne działania sędziego Juszczyszyna wskazują na to, że chce on zostać męczennikiem w związku ze sporem w sprawie sądownictwa" - powiedział Mazur. Zauważył przy tym, że tysiące orzekających w Polsce sędziów nie podejmuje podobnych działań. Jego zdaniem sędzia Juszczyszyn, po zawieszeniu go przez Izbę Dyscyplinarną, może przychodzić do sądu, ale nie może orzekać. "Jego działania od początkowo zwykłych czynności orzeczniczych nabierały cech ostentacji, a teraz widzimy kolejny krok tej ostentacji" - dodał. W czwartek w wydziale cywilnym olsztyńskiego sądu rejonowego odbyły się trzy rozprawy w sprawach, które dotychczas prowadził sędzia Juszczyszyn. We wtorek Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego w drugiej instancji, zawieszając Juszczyszyna obniżyła jednocześnie o 40 proc. jego wynagrodzenie na czas tego zawieszenia. Na tej podstawie prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie Maciej Nawacki wydał zarządzenie, zgodnie z którym sprawy w tym sądzie zostały odebrane Juszczyszynowi i rozlosowane między pozostałych sędziów wydziału cywilnego. Sędziowie, którzy prowadzili czwartkowe rozprawy informowali strony o tej sytuacji, mówili o wątpliwościach prawnych związanych z zawieszeniem sędziego lub solidaryzowali się z Juszczyszynem. Juszczyszyn po zawieszeniu przychodzi do sądu i jak zadeklarował dziennikarzom, jest gotowy do wykonywania swoich obowiązków służbowych. Potwierdził, że zamierza przychodzić codziennie do sądu. Przypomniał jednak, że czas pracy sędziego jest limitowany zakresem jego.