Zdaniem ekspertki, sztabowcy i sami kandydaci odrobili zadanie domowe i nie powielili błędów z pierwszego spotkania. Prezydent Komorowski nie używał palca wskazującego. Nie było widać trzęsących się rąk Andrzeja Dudy, bo częściej opierał je o pulpit. Z twarzy kandydata PiS zniknął przyklejony uśmiech, pojawiła się za to zdecydowanie większa niż w niedzielę swoboda. Kandydaci prezentowali się dobrze - ciemne garnitury i eleganckie białe koszule. - Warto zaznaczyć, że tym razem postawiono na krawaty w odcieniach czerwieni, a czerwony to kolor dominacji i pewności siebie - wyjaśnia ekspertka. Podsumowanie debaty prezydenckiej. Eksperci oceniają, kto wygrał decydujące starcieNiektórych błędnych nawyków unikano aż zbyt gorliwie. Jednym z najczęściej podkreślanych błędów Andrzeja Dudy w pierwszej debacie był fakt, że kandydat za każdym razem, gdy zwracał się do Bronisława Komorowskiego, mówił "panie prezydencie". - Utrwalało to przekonanie odbiorców, że wybór jest tylko jeden: skoro już mamy prezydenta, po co wybierać kogoś innego - zauważa dr Modrzyńska. Sztabowcy zauważyli ten błąd i starali się go naprawić. Jak mówi ekspertka, Andrzej Duda popadł jednak ze skrajności w skrajność. - Gdyby raz lub dwa zwrócił się do Bronisława Komorowskiego per "prezydencie", tylko podkreśliłby szacunek dla tego stanowiska - podkreśla. Wędrujący proporczyk Na początku spotkania Andrzej Duda podarował Bronisławowi Komorowskiemu proporczyk z logo Platformy Obywatelskiej, zwracając uwagę, że prezydent unika utożsamiania się z partią, która go finansuje. - To dość mocny akcent - zauważa Joanna Modrzyńska. Jak zaznacza, już w poprzednich debatach prezydenckich stosowano różne sztuczki marketingowe, polegające m.in. na wręczaniu różnego rodzaju kartek z analizami itp. W jej opinii, prezydent Komorowski był przeszkolony na wypadek tego typu "zagrywek", bo starał się nie przyjąć chorągiewki do ręki. - Gdy taki "podarunek" odbieramy z reki do ręki, mimowolnie potwierdzamy wyższość i dominację osoby, która nam go wręczała. Dlatego kandydaci starali się nie dotykać tych "prezentów", tylko wskazywali pulpity, jako miejsce ich odłożenia - wyjaśnia ekspertka. Bronisław Komorowski kłopotliwy proporczyk oddał prowadzącej. Ta z kolei - argumentując, że nie jest z PO - odłożyła go na ziemię. I tak chorągiewka z logo Platformy znalazła się obok obcasów Moniki Olejnik. - Tak naprawdę żadne rozwiązanie nie było fortunne, dlatego na miejscu prezydenta chyba zrobiłabym to samo. Na zasadzie wybrania mniejszego zła - przyznaje dr Modrzyńska. - Nie było w studiu dobrego miejsca na odłożenie proporczyka w ciągu kilku sekund bez szkody dla wizerunki prezydenta - mówi. Jednocześnie dr Modrzyńska podkreśla, że te kilka sekund urosło od razu do rangi symbolu. Natychmiast pojawiły się komentarze, że w ten sposób Platforma Obywatelska sięgnęła nizin. 80 minut na utrwalenie wizerunku "prezydenta partyjnego" - Położone kartki grają swoją rolę przez chwilę, potem nie rzucają się tak w oczy. Proporczyka nie dało się pozbyć i było jasne, że prezydent będzie musiał się go pozbyć jak "gorącego ziemniaka" - tłumaczy. W innym wypadku przez cały czas debaty w świadomości widzów utrwalałby się wizerunek prezydenta "partyjnego". Jak podkreśla ekspertka, przekazy podprogowe spowodowałyby, że trudno byłoby Komorowskiemu jednoznacznie oddzielić się od wizerunku PO i nadal stosować przekaz pieczołowicie kreowanego wizerunek "prezydenta wszystkich Polaków". Populizm i brak konkretów Z kolei Bartosz Czupryk, specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego, podkreśla, że nie brakowało pełnych emocji odpowiedzi. Brakło za to konkretnych argumentów, a odpowiedzi były populistyczne. - Gdybyśmy zapytali statystycznego Kowalskiego, o czym była wczorajsza debata, nie umiałby odpowiedzieć. Powiedziałby za to, że jeden krzyczał na drugiego, jeden drugiemu coś wypominał - zaznacza. Ekspert zwrócił też uwagę na spokój i opanowanie Bronisława Komorowskiego. - Andrzej Duda był bardziej dynamiczny i ekspresyjny. - Dobrze, że się pokazał z innej niż ostatnio strony, ale na dłuższą metę mogło to być męczące dla odbiorcy - przyznaje. Nocne podróże kandydataEkspertka skomentowała też fakt, że Andrzej Duda niemal zaraz po debacie ruszył w Polskę. - W wielu komentarzach, dotyczących 5-letniej prezydentury Komorowskiego, podkreślano, że był to czas przespany. Dlatego, w moim odczuciu, bardzo intensywny ostatni dzień Andrzeja Dudy to próba podkreślenia, że jest on kandydatem aktywnym - zaznacza dr Modrzyńska.Dla Andrzeja Dudy to ostatnia szansa, by zapisać się w pamięci wyborców jako ten kandydat, który proponuje prezydenturę aktywną, jako osoba młodsza, która ma dużo siły, jest dynamiczna, prężna i energiczna. - Proszę zauważyć, to słynne zdanie z wczorajszej debaty: "Moimi ekspertami są ludzie". To jest ilustracja do tego, że to kandydat, który chce się spotykać z ludźmi i ich słuchać - zaznacza.