W sobotę pisaliśmy o narastającym oburzeniu po opublikowaniu tekstu-"spowiedzi" reportażysty "Gazety Wyborczej" Marcina Kąckiego. "Dziennikarstwa nie uprawiałem bezkarnie" - napisał w nim reporter, wyznając m.in. szczegóły swoich relacji z kobietami. "Dlaczego nie napisałeś wprost, co zrobiłeś mi i innym dziewczynom?" - odpowiedziała mu dziennikarka "Newsweeka" Karolina Rogaska. Do sprawy odniosła się również Polska Szkoła Reportażu, z którą Kącki współpracował. Jak się okazuje, już wcześniej podjęto kroki wobec niego. "Postanowiliśmy zawiesić Marcina Kąckiego i odsunąć go od pracy z autorkami i autorami. Będziemy informować o dalszych krokach wobec niego, czekamy też na wyjaśnienie zarzutów przez Polską Szkołę Reportażu" - przekazała w niedzielę "Gazeta Wyborcza". Marcin Kącki w ogniu krytyki Dyskusja w sieci na temat sprawy Marcina Kąckiego nie ustaje. Głos zabierają kolejni dziennikarze i dziennikarki z różnych redakcji. Także osoby związane z "Gazetą Wyborczą". "Czytam oskarżenia, które padają pod adresem Marcina Kąckiego i mam wrażenie, że mówią one o osobie, której zupełnie nie znam. Bo dla mnie Kącki zawsze był osobą, której ufałam, która mnie wspierała w najtrudniejszych momentach i która stawała po mojej stronie wtedy, kiedy inni się odwracali. Marcin okazywał mi wsparcie, kiedy miałam nawrót depresji z powodu rosyjskiej napaści na Ukrainę i reakcji środowiska na moje teksty" - napisała w mediach społecznościowych Wiktoria Bieliaszyn, dziennikarka "GW". "Znam też Karolinę Rogaskę. Odważną, empatyczną, wrażliwą dziennikarkę. I nie jestem w stanie nawet opisać, jak bardzo mi przykro i jaką złość czuję, że coś takiego ją spotkało. Bo tego zachowania nie da się obronić" - dodała. "Szlag mnie trafia, kiedy czytam, jak MK w celu usprawiedliwiania swoich zachowań wobec kobiet, używa w tekście osoby Ewy Wanat, zmarłej przed niecałym miesiącem. Nie mogę wiedzieć, jak Ewa oceniłaby dzisiejsze dzieło Kąckiego, ale mogę podejrzewać. Napisałaby mu na privie kilka słów, które zapamiętałby do końca życia" - stwierdził z kolei reporter Wojciech Tochman. Do sprawy odniósł się także Wojciech Szot, dziennikarz działu kultura "Wyborczej". "Artykuł ukazał się w moim miejscu pracy i choć nie mam z nim nic wspólnego, to miejsce pracy mamy wspólne. Dlatego mogę napisać we własnym imieniu, bo za innych nie chcę się podpisywać - przepraszam. Mam poczucie, że gazeta - znowu - zamiast stać po stronie pokrzywdzonych, na pierwszym miejscu stawia tych, co krzywdzili. Kolejna lekcja dla nas wszystkich - żebyśmy przestali milczeć. Bo przecież to, co opisuje Kącki powinno być nie tylko przedmiotem artykułu, ale i namysłu nad tym, co zrobiliśmy z tego zawodu. I kim się stajemy, gdy zyskujemy władzę mówienia do publiczności" - napisał na Facebooku. "Tak jak 'przeprosiny' Kąckiego nie były żadnymi przeprosinami tak samo oświadczenie Wyborczej nie jest żadnym oświadczeniem. A już na pewno nie poważnym potraktowaniem sprawy" - stwierdziła z kolei Dominika Długosz, dziennikarka "Newsweeka". Janusz Korwin-Mikke: Jaki jest Marcin Kącki, każdy widzi Według Tomasza Sekielskiego "Marcin Kącki próbował postawić sobie pomnik". "Gazeta Wyborcza mu na to pozwoliła" czytamy w jego wpisie na X. Z kolei Mariusz Szczygieł z Polskiej Szkoły Reportażu podkreślił, że według niego tekst Kąckiego jest szkodliwy. "Ponieważ moi wierni czytelnicy pytają o zdanie na temat tekstu Marcina Kąckiego, wyznam: wydał mi się odważny w szczegółach - sam nie śmiałbym tak wybebeszyć swojego życia - a jednocześnie bardzo szkodliwy. Kobiety, o których pisze, że je skrzywdził, są w nim potraktowane jak postacie z anegdoty, czy też filmu rysunkowego. Służą wartkiej story. I to jest kolejne ich uprzedmiotowienie. Przynajmniej w mojej ocenie" - napisał. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!