W piątek na stronach "Gazety Wyborczej" opublikowano tekst związanego z redakcją reportera i autora książek Marcina Kąckiego. W artykule zatytułowanym "Moje dziennikarstwo - alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem" napisał o swojej pracy i doświadczeniach związanych z kobietami. Jak twierdzi, "dziennikarstwa nie uprawiał bezkarnie". "Kochałem flirt, podbój i napięcie erotyczne, które buduje piętrowe zagadki na pół nocy, i wiem, że wiele kobiet tą tarczą i przez te noce poraniłem" - czytamy w tekście Kąckiego. Autor dodał także: "Nie byłem przemocowcem, nie wykorzystywałem podwładnych, bo takich w zasadzie nie miałem, ale znałem morfologię wykorzystywania, bo, do cholery, trzy książki o tym napisałem, kilku zwierzaków do więzienia lub grobu odprowadziłem, a z mechanizmu patologicznych maszyn społecznych karmiących się trującym tabu mogłem pisać doktorat". W swoim tekście Marcin Kącki wspomniał także o rozmowie z Pawłem Goźlińskim z Polskiej Szkoły Reportażu. "Powiedział, że jedna z kobiet z naszej szkoły uważa, że przekroczyłem granice, i to jest, powiedział Paweł, dla naszej szkoły reportażu, niedopuszczalne. Zadzwoniłem do tej kobiety, którą znałem jako młodą dziennikarkę z festiwalu literackiego, z tamtych lat, gdy dryfowałem jak marzanna. Powiedziała, co wtedy zrobiłem, że była zdziwiona, bo przecież znała mnie też z książek, w których ścigałem ludzkie bestie, że tak, siedzi w niej to, nazwała moje zachowanie przekroczeniem i powiedziała, że mam pamiętać, że nie znaczy nie. Krzywda wraca po latach, jeśli jest przerobiona, nazwana, dwie książki o tym napisałem, i nie dziwiłem się, że to wspomnienie latami nosiła" - czytamy. Karolina Rogaska: Naplułeś mi w twarz Do tekstu Kąckiego w sobotę odniosła się dziennikarka "Newsweeka" Karolina Rogaska. "Nie mogę już milczeć, chociaż wiem, że może się to wiązać z linczem. Wiem, niestety, jak traktuje się ofiary. Ale mam już dość, jestem zmęczona kultem oprawców" - zaczęła swój wpis. "Marcin, skoro byłeś tak szczery w swoim tekście, dlaczego nie napisałeś wprost, co zrobiłeś mi i innym dziewczynom? Czemu nie napisałeś, że moje wielokrotne "NIE" potraktowałeś jak niebyłe, czemu nie padło, jak rzuciłeś do mnie, że 'teraz odmawiasz, a po trzydziestce nie będziesz już tak wybrzydzać i będziesz ru**** się, jak popadnie'? Jak za stosowne uznałeś rozebranie się i masturbację mimo mojego ewidentnego przerażenia? Obrzydliwe zachowanie" - napisała w mediach społecznościowych. Jak stwierdziła dalej, ma poczucie, że "ta rozmowa, te telefony, to było tylko kolejne 'zbieranie materiału' do tekstu. Że tekst wynika tylko ze strachu, że prawda wyjdzie na jaw, więc trzeba ją wyprzedzić, że trzeba postawić sobie mocny pomnik, żeby trudniej było go obalić". "Niestety, ten tekst sprawił, że nie mogę zapomnieć, tym tekstem naplułeś mi, Marcinie, w twarz" - dodała Rogaska. Marcin Kącki. Reakcja Polskiej Szkoły Reportażu Do sprawy odniesiono się także na profilu Polskiej Szkoły Reportażu, z którą Marcin Kącki współpracował. Jak się okazuje, już wcześniej podjęto kroki wobec niego. "Karolina Rogaska jest absolwentką Polskiej Szkoły Reportażu i naszą koleżanką. Kilka tygodni temu dowiedzieliśmy się, że została skrzywdzona przez Marcina Kąckiego. Odsunęliśmy go od pracy ze studentkami i studentami PSR, poinformowaliśmy go o powodach tej decyzji" - czytamy w oświadczeniu Instytutu Reportażu. Podpisał się pod nim m.in. Mariusz Szczygieł, prezes zarządu Fundacji Instytutu Reportażu. Głos zabrała także koordynatorka Polskiej Szkoły Reportażu, Aleksandra Pakieła. "Wiecie co? Rozmawiałam dziś z dziewczynami, które doświadczyły ze strony Marcina 'nieprzyjemności'. Są zdruzgotane. Nie mogą się uspokoić" - napisała w mediach społecznościowych. "Wychodzę z internetów, bo nie zniosę widoku kolejnych udostępnień tego tekstu z komentarzem o tym, jaki to Marcin jest odważny. PS. Marcin nie współpracuje już z PSR" - dodała. W sobotę tuż po g. 22 do sprawy odniosła się redakcja "Gazety Wyborczej". "Oświadczenia (Karoliny Rogaskiej i PSR - red.) te traktujemy bardzo poważnie, sprawę wyjaśnimy na naszych łamach" - napisał Roman Imielski, zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej". "Chciałabym, żeby 'Wyborcza' była miejscem, w którym prawa ofiar są szanowane i w którym pokazujemy ich perspektywę. W tekście Marcina Kąckiego tego zabrakło. Przepraszam za to, powinniśmy jako redaktorzy o to zadbać. Bardzo ważne są dla mnie głosy ofiar Marcina, które opisał w swoim tekście. Jedną z nich jest Karolina Rogaska, która w sobotę zamieściła na Facebooku obszerny wpis na ten temat. Potępiam napastliwe zachowania Marcina, ale jednocześnie doceniam jego przeprosiny i wstyd, które uważam za szczere. Nikt poza nim się publicznie nie kaja" - stwierdziła z kolei Aleksandra Sobczak, wicenaczelna "GW". *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!