W sobotę Janusz Wojciechowski przekazał grupie korespondentów w Brukseli, że zamierza przedstawić liderowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu informację o swojej pracy w Komisji Europejskiej. Do takiej rozmowy ma dojść "w najbliższych dniach". Janusz Wojciechowski będzie rozmawiał z prezesem. "Muszę zachować zimną krew" Unijny komisarz podkreślił również, że nie widzi podstaw do swojej dymisji. - Większość z tego, co ja robię, jest po prostu mało znane w Polsce. Muszę silniej komunikować. Nie widzę zaniedbań z mojej strony - powiedział dziennikarzom. - Ja się zastanawiam, co mógłbym zrobić inaczej w sprawach rolniczych i powiem szczerze, że nie widzę takiej sprawy w tej chwili. Przyjmowanie odpowiedzialności za to, byłoby przyznaniem się do niepopełnionych błędów. Muszę zachować zimną krew - dodał. Komisarz powiedział również, że był krytyczny wobec projektu KE dotyczącego ograniczenia o połowę wykorzystania w UE pestycydów do 2030 roku. Ostatecznie KE wycofała się z tego projektu. Przypomnijmy, że prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany przez dziennikarzy na sejmowym korytarzu o komisarza nie krył rozczarowania jego pracą w KE. - Sądzę, że pan komisarz, i dzisiaj go będę telefonicznie, bo nie mogę inaczej, prosił o to: Powinien zakończyć swoją misję - powiedział Kaczyński. Zaznaczał jednak, że nie wie jaka będzie decyzja Wojciechowskiego, bo nie ma wpływu na to, czy pozostanie na stanowisku. Janusz Wojciechowski nie odbierał telefonu. "Nie poddam się presji" Do rozmowy między politykami ostatecznie doszło. W programie "Punkt Widzenia" na antenie Polsat News komisarz zdradził, że "nie odbierał, ani nie zaglądał dzisiaj telefonu". - Wypowiem się na temat mojej działalności za kilka dni. Prawdopodobnie to będzie w czwartek. Dzisiaj żadnych takich decyzji nie planuję - powiedział komisarz. Polityk zapewnił, że nie ma zamiaru ulegać presji. - Zgodnie z traktatem o funkcjonowaniu KE członkowie nie przyjmują instrukcji od rządu - skomentował. Wątpliwości co do pracy Wojciechowskiego pojawiły się w związku z protestami rolników, które wybuchły zarówno w Polsce, jak i innych państwach członkowskich Wspólnoty. Komisarz ds. rolnictwa nie czuje się jednak odpowiedzialny za protesty w wielu państwach UE. - W Niemczech chodziło o dopłaty do paliwa, we Francji o sprawy podatkowe, w Holandii o przepisy krajowe ograniczające hodowlę - tłumaczył. Dodał, że pełniąc swoją funkcję "osiągną wiele". - Niektóre sprawy poruszane podczas protestów są już załatwione - powiedział. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!