- Czy Wałęsa jest spluwaczką? Nie może być tak, że szef IPN rzuca na każdego obciążenia, a później mówi: w zasadzie nie ma podstawy - dodał. Konrad Piasecki: To prawda, że doradza pan Pawłowi Piskorskiemu? Władysław Frasyniuk: Doradza to za duże słowo. Niewątpliwie jest tak, że to jest człowiek, który jest w tej samej rodzinie politycznej co ja, czyli w rodzinie liberałów i demokratów. Stąd też nasza bliższa współpraca, czy też moje zainteresowanie projektem liberalnym, który być może stanie się poważny, być może spełni moje nadzieje, że w Polsce powstanie partia, która potrafi reprezentować interesy małych i średnich przedsiębiorców. Naprawdę pan wierzy w reaktywację Stronnictwa Demokratycznego? Przecież to jakiś postpeerelowski trupek, mówiąc wprost. Te postpeerelowskie to twardziele. PSL się dobrze trzyma, SLD się dobrze trzyma. Ale rzeczywiście SD jest formacją, która wymaga dużego zastrzyku świeżej krwi. Jeśli Paweł Piskorski stworzy zainteresowanie ofertą liberalną i znajdzie poważnego kandydata na prezydenta, to wokół tego można stworzyć duży ruch, który później zasili szeregi Stronnictwa Demokratycznego. A tym atrakcyjnym kandydatem będzie kto? Władysław Frasyniuk czy Andrzej Olechowski? Z całą pewnością Andrzej Olechowski jest dużo bardziej atrakcyjnym kandydatem niż Władysław Frasyniuk. Myślę, że jest pożądanym kandydatem. Nie ukrywam, że byłem kiedyś człowiekiem, który bardzo niechętnie, by nie powiedzieć złośliwie wypowiadał się w sprawie Andrzeja Olechowskiego. Pamiętamy, pamiętamy. Stąd zdziwienie. Donald Tusk nawet napisał o Andrzeju Olechowskim negatywnie, a potem tworzył z nim Platformę Obywatelską. Ale potem się z nim rozstał. Chyba nie, bo nadal jest Andrzej Olechowski członkiem PO. Więc rozstał się, ale nie do końca. Andrzej Olechowski jest poważnym człowiekiem, mężem stanu, idealnym na okres dużego zagrożenia dla polskiego społeczeństwa. Zagrożenia kryzysem i bylejakością polskiej polityki. Już nie mówię, że wygląda jak mąż stanu, ale jest człowiekiem, który ma olbrzymie doświadczenie zarówno w polityce międzynarodowej, jak i sprawach gospodarczych. Wydaje się, że potrzebna jest Polsce taka osoba, taki sędzia bezstronny, który byłby w stanie tą, czy inną ekipę, mobilizować do ciężkiej pracy. Jest potrzebna osoba, która będzie w stanie przywrócić Polskę Unii Europejskiej, by nie powiedzieć światu. A na pańskiego czuja i politycznego nosa, on wystartuje w wyborach prezydenckich? Trzeba być człowiekiem głębokiej wiary, by w to wierzyć. Ja w to wierzę. No to teraz o urzędującym prezydencie, który daje ordery IPN-owi. W proteście Ewa Milewicz zwraca swoje odznaczenie, prezydent mówi, że nie rozumie i się szczególnie nie przejmuje. Ma pan wrażenie, że gdyby pan odesłał order, prezydent przejąłby się bardziej? Myślę, że prezydent rzeczywiście nie rozumie i mówi prawdę. Nie jest to pierwsza rzecz, której prezydent nie rozumie, z czego jest mi niezwykle przykro. Powiedziałbym, nie rozumie czegoś, co było ważne dla Solidarności, co było ważne w czasach, kiedy się znaliśmy, czyli przyzwoitości. Dawanie orderów i odznaczeń pracownikom IPN-u jest nieprzyzwoite? Nieprzyzwoite jest to, co powiedział, dając te ordery.