Od początku września Straż Graniczna odnotowała blisko 6 tys. prób nielegalnego przejścia z Białorusi do Polski. Wśród osób, które chcą przekroczyć granicę, są także dzieci.Kwestia sytuacji na granicy stała się przedmiotem burzliwej dyskusji w Sejmie, poprzedzającej głosowanie w sprawie przedłużenia stanu wyjątkowego w powiatach w pasie przy granicy z Białorusią. Posłowie opozycji domagali się informacji, co dzieje się z dziećmi migrantów zatrzymanymi przez Straż Graniczną. - Tego nie da się zamieść pod dywan: na polskiej granicy umierają ludzie. Choćby pan minister bardzo się starał nie odpowiadać na pytanie, co się stało z dziećmi, te pytania wybrzmiały. Myślę, że bardzo wiele Polaków chce znać odpowiedzi na te pytanie - powiedział Adrian Zandberg z Partii Razem. - Nie ma powodu, żeby polskie państwo zachowywało się w sposób nieludzki - dodał. Jak dowiaduje się Interia, sprawą zainteresował się także Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak. Wystąpił do Komendanta Głównego Straży Granicznej o informację dotyczącą sytuacji uchodźców na granicy polsko-białoruskiej. Poprosił w szczególności o wyjaśnienia dotyczące opisywanych przez media przypadków cofania uchodźców z małymi dziećmi z terytorium Polski na terytorium Białorusi. Zdaniem Pawlaka "procedura push-back, jeśli rzeczywiście jest stosowana, może zagrażać bezpieczeństwu małoletnich cudzoziemców". Jak przekazało Biuro Rzecznika, powołując się na informacje Straży Granicznej, od początku roku w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców umieszczono łącznie 282 dzieci (w tym 48 małoletnich bez opieki).