W piątek w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie rozpocznie się wystawa chińskiego rysownika, twórcy plakatów Badiucao "Chiny. Opowieść prawdziwa" ("Tell China’s Story Well"). Badiucao jest mieszkającym w Australii chińskim dysydentem. Znany jest z dzieł oraz akcji ulicznych skupiających się na tematyce ograniczeń wolności słowa w jego ojczyźnie i łamania praw człowieka. To pierwsza wystawa jego prac w Polsce. "Chcemy wyrazić zaniepokojenie i zdumienie działaniami Ambasady Chin w Warszawie podejmowanymi wobec Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, które prowadzone są od kilku dni, a których celem jest powstrzymanie otwarcia wystawy" - napisano w oświadczeniu Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie. Jak wyjaśniono dalej, wysoki rangą przedstawiciel chińskiej ambasady odwiedził Zamek Ujazdowski, domagając się zatrzymania wystawy, zaś do "Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego napływają listy domagające się cenzorskiej ingerencji w program Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski". O wspomniane listy zapytaliśmy MKiDN, do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi. CSW: Zaprosiliśmy ambasadora do dyskusji Jak z kolei przekazała w rozmowie z Interią Dagmara Siemińska, główna specjalistka d.s. mediów CSW, placówka jest w stałym kontakcie z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Zaprosiliśmy przedstawicieli ambasady chińskiej i przedstawiliśmy nasze stanowisko, iż nie popieramy cenzury prewencyjnej. Zaprosiliśmy również ambasadora do dyskusji po otwarciu gotowej wystawy - dodała Siemińska. W komunikacie CSW podano także, że strona internetowa instytucji została zablokowana na terenie Chińskiej Republiki Ludowej. "Odczytujemy wskazane powyżej działania jako akty cenzury prewencyjnej, przeciwko którym stanowczo protestujemy" - napisano w oświadczeniu CSW. Badiucao: Chiny prawie tak samo niebezpiecznie jak Rosja Badiucao mieszkał w Chinach przez ponad 20 lat. Jak przyznaje w rozmowie z Interią, poprzez swoje prace chce pokazać prawdziwy obraz kraju, odarty z iluzji. - To mocne obrazy, na które trudno patrzeć. A ludzie mają tendencje do eskapizmu i uciekania od prawdy. Chciałbym, by odwiedzający moją wystawę poświęcili chwilę na spojrzenie na brutalną prawdę, bez odwracania wzroku - mówi. Jednym z plakatów, który szczególnie złości chiński rząd, jest ten z wizerunkiem chińskiego przywódcy Xi Jinpinga wgryzającego się w dziecięcy tors. Badiucao zrobił podobny plakat z Władimirem Putinem. - Chiny są prawie tak samo niebezpieczne jak Rosja. Niech to będzie ostrzeżenie dla ludzi w Polsce, Europie - podkreśla rysownik. - Chiny udają, że są neutralnym krajem, a tak naprawdę stoją za Rosją. Polacy muszą to zrozumieć - przekonuje. Obraza chińskich uczuć Badiucao dowiedział się od CSW, że w poprzedni wtorek, kilka godzin po ogłoszeniu jego wystawy, w Zamku Ujazdowskim pojawił się niezapowiedzianie, bez umówionej wizyty Yao Dongye, zastępcą ambasadora Chińskiej Republiki Ludowej w Warszawie. Zażądał spotkania z dyrektorem CSW, Piotrem Bernatowiczem. Mówił, że wystawa szkodzi wizerunkowi Chin i domaga się jej odwołania. Do spotkania ostatecznie wówczas nie doszło, bo dyrektor był nieobecny. - Dzień później w e-mailu do CSW napisano, że Chiny nie chcą tego rodzaju wystawy, ponieważ pokazuje nieprawdziwy wizerunek i rani chińskie uczucia - relacjonuje rysownik. - Takie formy zastraszania w ogóle nie są mi obce. Spotkało mnie to choćby dwa lata temu przed wystawą we Włoszech - mówi. W zeszłym roku do podobnej próby zablokowania wystawy Badiucao doszło też w Pradze. Pomimo tego wystawa "MADe in China" wówczas się odbyła. - To niedorzeczne mówić, że moje prace ranią chińskie uczucia. Ja też jestem Chińczykiem - dodaje Badiucao. Wystawa w CSW jako "frontalny atak na Chiny" - Reakcja Chin absolutnie nie jest zaskakująca - uważa dr hab. Marcin Jacoby, sinolog z Uniwersytetu SWPS. - Chiny podejmują takie działania, podobnie zresztą jak inne państwa, gdy uznają, że ich interesy są zagrożone. Ta wystawa jest dla Chin absolutnym złamaniem tabu. Gdyby Badiucao pojawił się w Chinach, zostałby z miejsca aresztowany - mówi. - CSW, organizując taką wystawę, ma chyba świadomość, że jest ona interpretowana przez Chiny jako frontalny atak na to państwo - dodaje ekspert. Relacje polsko-chińskie Mówiąc o stosunkach polsko-chińskich, Marcin Jacoby podkreśla, że "nie są one szczególnie złe", jednak mocno wpływają na nie pogarszające się relacje między Chinami a Stanami Zjednoczonymi. - Jako bardzo bliski sojusznik Ameryki nie bylibyśmy w stanie prowadzić szczególnie przyjaznej polityki względem Chin nawet, gdyby nasi politycy taką chęć mieli. Sądzę jednak, że Chińczycy podchodzą do tego pragmatycznie i będą z nami współpracować na tyle, na ile będzie to w ich interesie, nawet pomimo nierzadko antychińskiej retoryki płynącej z Warszawy czy szczególnie z Waszyngtonu - ocenia Jacoby. Poprosiliśmy Ambasadę Chin w Warszawie o komentarz w sprawie wystawy. Do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl