Informacje o braku ubezpieczenia AC jako pierwsza podała "Rzeczpospolita". Rzecznik prasowa komendanta głównego policji insp. Katarzyna Nowak potwierdziła Interii, że rzeczywiście policyjne samochody nie są objęte autocasco, które jest ubezpieczeniem dobrowolnym (inaczej niż OC, ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej). - Koszt wykupu takich ubezpieczeń jest niewspółmiernie wielki do strat, które mielibyśmy pokrywać - wskazuje rzeczniczka dodając, że zdarzeń z udziałem samochodów policyjnych jest niewiele. - Gdyby takich zdarzeń było 10 rocznie, takie ubezpieczenie byłoby opłacalne - dodaje. "Rzeczpospolita" podaje, że warte ok. 350 tys. zł auto, którym jechał Boroń jest do kasacji. Zaś jeżeli prokuratura uzna winę kierowcy, poniesie on odpowiedzialność finansową w wysokości trzykrotnej pensji. Jak wyjaśnia Katarzyna Nowak, każdy, kto użytkuje mienie służbowe, np. telefon, musi pokryć koszty naprawy, jeśli je zniszczy. Jednocześnie każdy ma możliwość wykupienia ubezpieczenia od odpowiedzialności materialnej. Wówczas koszty naprawy pokrywa ubezpieczenie. Zwróciliśmy się z prośbą o informacje nt. liczby zdarzeń drogowych z udziałem samochodów policyjnych. Czekamy na odpowiedź. Marek Boroń. Wypadek szefa policji W połowie września samochód, którym podróżował komendant główny policji Marek Boroń, dachował na autostradzie A1 w kierunku Gliwic. Prowadził go jeden z podwładnych komendanta. Funkcjonariusze jechali do Głuchołaz w związku z sytuacją powodziową. Szef polskiej policji i dwaj inni mundurowi nie odnieśli poważniejszych obrażeń i wkrótce opuścili szpital. Wypadek komendanta głównego policji. Sprawą zajmuje się biegły - Udało się pozyskać dokumentację medyczną wszystkich uczestników tego wypadku i prokurator, który prowadzi to postępowanie, zlecił biegłemu lekarzowi z zakresu traumatologii ocenę charakteru tych obrażeń. Czyli chodzi o ustalenie, czy naruszały one czynności narządów ciała poniżej, czy powyżej siedmiu dni - przekazała w zeszłym tygodniu Interii prokurator Karina Spruś, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Od wniosków biegłego zależeć będzie, czy całe zdarzenie zostanie uznane za przestępstwo. - Jest to o tyle kluczowe, że znamieniem przestępstwa z artykułu 177 paragraf 1 kodeksu karnego jest spowodowane obrażeń ciała u pokrzywdzonego na okres powyżej siedmiu dni. Ta opinia będzie kluczowa, bo gdyby okazało się, że obrażenia są lekkie. Czyli wyczerpujące znamiona z artykuł 157 paragraf 2, to wówczas nie mamy do czynienia z przestępstwem, ale z wykroczeniem - dodała rzeczniczka. Anna Nicz Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!