Biopaliwa uchwalone
Sejm uchwalił ustawę o biopaliwach, która zakłada, że biokomponenty będą mogły być dodawane do paliw od 1 stycznia 2004 roku. Sejm zdecydował również, że do 30 kwietnia 2004 roku biokomponenty będą mogły być produkowane wyłącznie z surowców zebranych na terenie Polski.
Prace nad ustawą trwały 14 miesięcy. To dowodzi wagi tej ustawy, bo parlamentarna średnia to 3 miesiące. Ostatnio wpadką było wykrycie przez Senat w treści przyjętego przez Sejm projektu ustawy bezprawnego umieszczenia zapisu "oraz inne rośliny". Brzmi niewinnie, a otworzyłby polski rynek biopaliw dla tanich komponentów z zagranicy.
Pierwszy projekt ustawy biopaliwowej Sejm przyjął w połowie listopada 2002. Pod koniec listopada projektem miał zająć się Senat, ale odłożył głosowanie, ponieważ eksperci bardzo krytycznie wypowiadali się o wpływie biopaliw na silniki.
20 grudnia Sejm przegłosował wszystkie poprawki Senatu. Ustawa trafiła do prezydenta. Aleksander Kwaśniewski zapowiedział, że przed jej podpisaniem musi zasięgnąć dodatkowej opinii ekspertów; podkreślał, że ich analizy są niezbędne, ponieważ wszystko, co na temat biopaliw mówią parlamentarzyści, czy politycy ma ograniczoną wiarygodność, wynikającą z niepełnej wiedzy technicznej.
Kwaśniewski się zastanawiał, a - wtedy jeszcze wicepremier i minister rolnictwa - Jarosław Kalinowski agitował. Swoim entuzjazmem chciał zarazić nie tylko prezydenta, dziennikarzy, ale właściwie wszystkich. - Mamy szansę, żeby nie być w szarym ogonie świata, (...) mamy szansę pobudzić gospodarkę bez najmniejszej obawy o naszych użytkowników dróg - argumentował.
Dziennikarze pytali Kalinowskiego: skoro biopaliwo ma same zalety, dlaczego prezydent tak długo się waha? Kalinowski i na to miał odpowiedź: wszak jest człowiekiem i kiedy słyszy głosy przeciwników musi poczekać na opinie ekspertów.
17 stycznia prezydent zawetował kontrowersyjną ustawę. Przychylił się do opinii ekspertów, którzy twierdzili, że biopaliwa są potrzebne, ale sama ustawa to legislacyjny bubel. Dla tej ustawy, w tym kształcie weto - mówił prezydent. Podkreślał, że nie jest przeciwny wprowadzaniu domieszki biokomponentów do paliw. - Dla tego pomysłu i korzystania z biopaliw "tak", ale prawo musi być tworzone z większym udziałem ekspertów - zaznaczył Kwaśniewski. Późniejsze przyjęcie przez Sejm weta prezydenta było jedną z przyczyn rozpadu koalicji rządowej SLD-PSL.
Po raz drugi z biopaliwami rząd zmierzył się w połowie marca. Ministra Kalinowskiego zmienił już wtedy Adam Tański. Jego propozycje nie różniły się jednak rewolucyjnie od pomysłów poprzednika: w tym roku w paliwie miało się znaleźć 3,5 proc. biokomponentów, w przyszłym - 4. Potem sprawę miał regulować rząd, biorąc pod uwagę zalecenia Unii Europejskiej.
W nowym projekcie znów nie dano możliwości wyboru paliwa z biokomponentami lub bez nich. Rząd tłumaczył, że w skali kraju, dodatkowy dystrybutor na wszystkich stacjach to ok. 1 mld zł.
Ustawa o biopaliwach stawiana była przez - wtedy już opozycyjny - PSL na ostrzu noża. Ludowcy szantażowali rząd, że bez przyjęcia tej ustawy nie poprą w referendum członkostwa w Unii Europejskiej. Kompromis Tańskiego ludowcy przyjęli.
Na początku lipca Sejm zelektryzowała wypowiedź Jana Rokity z Platformy Obywatelskiej, który twierdził, że ma dowody na sprzedaż ustawy. Marszałek Sejmu odrzucił jednak te zastrzeżenia i dzień później Sejm przyjął projekt.
Po powrocie ustawy z Senatu, tuż przed głosowaniem, w którym ostatecznie miano ją przyjąć, pojawiły się wątpliwości. Okazały się na tyle poważne, że głosowanie przesunięto a marszałek Sejmu poprosił dwóch opozycyjnych posłów (Jana Rokitę i Kazimierza Marcinkiewicza), by wraz z nim przyjrzeli się sprawie bliżej.
Okazało się, że w pracach nad ustawą popełniono - co najmniej - błąd. W ten sposób ustawa biopaliwowa wylądowała w koszu już po raz drugi.
Ustawa biopaliwowa dołączyła do niechlubnego pocztu największych legislacyjnych bubli tworzonych w tym Sejmie. Pierwsze miejsce w tym rankingu zajmuje oczywiście ustawa o mediach. Kolejny bubel to lansowana przez b. ministra finansów Grzegorza Kołodkę ustawa o abolicji podatkowej i o deklaracjach majątkowych.
Bublem, choć już nie ze względów prawnych, była także ustawa oddłużeniowa. Rząd zarobił na niej 2 razy mniej, niż szacował.