Beata Kempa zawiadamia policję
Posłanka PiS Beata Kempa już w nocy zawiadomiła policję w sprawie fałszywego oświadczenia o jej rzekomej rezygnacji z kandydowania.
Kempa uważa, że rozpowszechnianie informacji o jej rzekomej rezygnacji było celowym działaniem. Posłanka, która jest liderem listy PiS-u w Świętokrzyskiem, powiedziała IAR, że wysyłanie e-maili z jej skrzynki pocztowej nie było głupim żartem.
Kempa ma pretensje do mediów, że nie zweryfikowały informacji, a opublikowały ją. Posłanka uważa, że ktoś mógł włamać się do jej skrzynki e-mailowej. Dodaje, że sprawą powinny zająć się policja i prokuratura.
Posłanka liczy, że policja szybko ustali, kto stoi za akcją dezinformowania. Jej zdaniem sprawdzenie, skąd wysłano informację, nie powinno nastręczyć trudności. Polityk Prawa i Sprawiedliwości zwraca uwagę, że podobne zabezpieczenia mają skrzynki wszystkich posłów i senatorów. Dodaje, że nie należy bagatelizować tego typu zdarzenia, jeśli dotyczy ono lidera listy poważnej partii w dużym okręgu wyborczym.
Beata Kempa nie kryje, że w związku z całą sprawą czeka ja więcej pracy. Podkreśla, że ktoś chciał ją zdyskredytować i wprowadzić niepewność wśród jej wyborców.
W poniedziałek po południu do Polskiej Agencji Prasowej drogą mailową przesłane zostało oświadczenie wysłane z adresu wyglądającego jak adres sejmowego konta mailowego posłanki PiS, które zawierało m.in. dane kontaktowe jej biura poselskiego w Sycowie. W oświadczeniu była mowa o jej rezygnacji ze startu w wyborach parlamentarnych.
Wiadomość została szybko zdementowana najpierw przez szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka, a następnie na stronie internetowej Kempy ukazało się oświadczenie.
"Najprawdopodobniej ktoś dokonał przestępstwa włamując się do mojej skrzynki poselskiej lub podszywając się pod mój adres mailowy, rozsyłając nieprawdziwe informacje na mój temat w celu zdyskredytowania mojej osoby jako kandydata na posła" - napisała posłanka.
Zdaniem Łukasza Kistera, biegłego sądowego od bezpieczeństwa informacji, szansa na ustalenie autora fałszywego maila jest duża. Ekspert twierdzi jednak, że jest za wcześnie, by przesądzić, czy rzeczywiście doszło do włamania do skrzynki poselskiej na serwerze Sejmu, czy też ktoś "zbudował sobie" adres pocztowy posłanki, opierając się na jakichś kodach.
Dodał, że może to ustalić administrator systemu informatycznego po zbadaniu wszystkich logowań. - Internet pozostawia ślady, nawet jeśli sprawca działał z kafejki internetowej - dodał ekspert.