Bank kadr nowej władzy
W trzecim miesiącu sprawowania rządów ekipa Platformy Obywatelskiej nie dopracowała się spójnej polityki personalnej. Jednym wymówienia wręczają sekretarki, z innymi długo się negocjuje i skłania do uległości. Zapowiedziane konkursy nie objęły PZU, a w PGNiG rekrutację szefów w tym trybie znienacka przerwano.
Symbolem polityki personalnej Tadeusza Mazowieckiego stał się wysłużony notes telefoniczny pierwszego niekomunistycznego premiera, w którym wyszukiwał nazwiska kandydatów do rządu. W czasach Mariana Krzaklewskiego podobną funkcję spełniał laptop przewodniczącego z bazą danych o wyróżniających się samorządowcach czy działaczach regionalnych. Za rządów Donalda Tuska - jeśli oceniać po pierwszych trzech miesiącach - trudniej nie tylko o równie wyrazisty symbol, ale nawet o uchwytną myśl przewodnią polityki kadrowej.
Odwołania na opłatku i w trakcie szkolenia
Do Pawła Wypycha, wtedy jeszcze prezesa ZUS, zadzwoniła niewysoka rangą urzędniczka z kancelarii premiera:
- Proszę przyjechać i odebrać swoją dymisję.
W Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych jeszcze w listopadzie odwołano 14 z 16 dyrektorów oddziałów regionalnych. Wymówienia prezes Sylwester Rypiński - który ledwie dwa dni wcześniej zastąpił Wypycha - przekazał im w trakcie szkolenia na temat niepełnosprawnych w ośrodku ZUS w Osuchowie. Ostali się dyrektor z Krakowa i Łodzi, zaś szef z Gdańska stracił wprawdzie kierowniczą funkcję, ale ma nadal pracować w ZUS.
- Co do zmian w ZUS mam mieszane odczucia, bo próbowałem bezskutecznie wybronić przed odwołaniem przez prezesa Wypycha, dyrektora oddziału wrocławskiego, który znakomicie współpracował z Solidarnością. Teraz został przywrócony, co akurat po naszej myśli - zauważa przewodniczący Regionu Dolny Śląsk Janusz Łaznowski. - Dla oceny polityki kadrowej kluczowe okaże się, czy Bożena Borys-Szopa pozostanie na stanowisku szefa Państwowej Inspekcji Pracy. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie - podkreśla przewodniczący Łaznowski.
Nowy prezes PZU, powołany - wbrew zapowiedziom PO - bez konkursu Andrzej Klesyk najpierw ściągnął do menedżerów z terenu na spotkanie opłatkowe do stolicy, a potem - w jego przerwie - odwołał szefów oddziałów warszawskiego i szczecińskiego.
Zupełnie inaczej postępuje ekipa PO wobec KGHM, chociaż obecnym jego władzom ma za złe, że kwotą 190 tys zł sponsorowały ubiegłoroczny koncert w Chicago, podczas którego na spotkaniu z Polonią prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu towarzyszyła Nelly Rokita, kandydująca do sejmu z okręgu warszawskiego, obejmującego również obwody do głosowania usytuowane poza krajem. Chociaż media obwieszczały już niemal pewną zmianę w KGHM, prezes Krzysztof Skóra zdołał przekonać selekcjonerów z rady nadzorczej, że powinien pozostać na stanowisku. Szybko doszukano się uchybień proceduralnych i decyzje odłożono do połowy stycznia. "Losy zarządu zależą od współpracy z ministrem skarbu" - prognozuje Ewa Szczecińska z "Pulsu Biznesu".
Fachowiec od spalonej rafinerii
Za to miarę braku konsekwencji wśród selekcjonerów z PO, zapowiadających w kampanii odpolitycznienie spółek skarbu państwa, wyznacza pojawienie się wśród nieoficjalnych kandydatów na szefa KGHM Igora Chalupca, wiceministra finansów w rządzie Leszka Millera, a później prezesa Orlenu. Zanim został odwołany za rządów PiS, zdążył jeszcze sfinalizować kontrowersyjne przejęcie litewskiej rafinerii w Możejkach. Rafineria... wkrótce spłonęła i Orlen będzie zmuszony do niej dokładać. Niedawno Chalupec przechadzał się po lobby pięciogwiazdkowego hotelu Sheraton, jakby oczekiwał menedżerskich propozycji.
Wśród kandydatów do prezesury KGHM powracają też nazwiska prezesa Legnickiego Parku Technologicznego Arkadiusza Gierałta oraz byłego szefa Impexmetalu Jacka Krawca. W regionie mówią, że wobec giełdy nazwisk "od prawa do lewa i z północy na południe" najlepiej zachować spokój.
- Cierpliwie czekamy, aż władze statutowe zadecydują. Solidarność na pewno będzie trzymać rękę na pulsie jako konstruktywny partner dialogu społecznego - zapowiada przewodniczący zarządu Regionu Zagłębie Miedziowe Bogdan Orłowski.
Tam, gdzie decyzje już podjęto - trudno się w nich dopatrzyć znaczącego skoku jakościowego. W PZU 43-letnią Agatę Rowińską, wywodzącą się z renomowanej firmy consultingowej NBS zastąpił o dwa lata starszy Andrzej Klesyk, w którego CV również dominują firmy doradcze: McKinsey a ostatnio Boston Consulting. Z McKinseya wywodzi się także rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka. Z jego kadr korzystała przedtem ekipa PiS - przykładem minister finansów Stanisław Kluza, obecnie szef Komisji Nadzoru Finansowego. Firmy consultingowe - zwłaszcza z "wielkiej piątki" - stanowią zagłębie kadrowe dla kolejnych ekip.
W opinii czołowego polityka ze środowiska PO decydujący wpływ na obsadę stanowisk w gospodarce wywierają Jan Krzysztof Bielecki oraz Krzysztof Kilian.
Ekonomista Andrzej Diakonow dostrzega w zmianach "logikę bezrozumnej miotły": - Wymiatanie ma charakter czysto polityczny. Tempo i zakres uzależnione są tylko od form prawno-organizacyjnych. Trwa karuzela kadrowa, tyle, że nie wszędzie uda się dokonać wymiany jednym ruchem.
- Żadne zasługi, sukcesy, kompetencje nie mają znaczenia. Liczy się tylko, czy dana osoba uzyskała nominację za czasów poprzedniego rządu - ocenia Diakonow.
Menedżer z przerwanego konkursu
W wielu spółkach po odwołaniu prezesów ich obowiązki tymczasowo - do rozstrzygnięcia konkursu - przejęli dotychczasowi zastępcy. Tak jak w Enerdze, gdzie zamiast Barbary Klimek rządzi tymczasowo Roman Pionkowski. W Agencji Rozwoju Przemysłu Pawła Brzezickiego, którego popierał Tadeusz Rydzyk - zanim rozstrzygnie się konkurs zastąpił na kilka tygodni Eryk Pyra. Odwołania Brzezickiego domagali się od dawna stoczniowcy z Solidarności, ponieważ zniechęcał potencjalnych inwestorów.
Ministerstwo skarbu ogłosiło otwarty konkurs do ośmiu rad nadzorczych państwowych spółek: oprócz Energi i Agencji Rozwoju Przemysłu, również portów w Gdańsku i Gdyni, Dalmoru, Tauronu, Chemoru oraz Fabryki Przewodów Energetycznych.
Konkursów nie rozpisano ani w PZU, ani w państwowych magazynach zbożowych Elewarr, gdzie zatrudnienie znalazł wieloletni działacz PSL Andrzej Śmietanko. W bogatym curriculum vitae zdążył być podsekretarzem stanu w kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. A nawet prezesem zarządu i przewodniczącym rady nadzorczej założonego przez Aleksandra Gudzowatego Brasco Bartimpexu - Holdingu Biopaliwowego.
Za to w Polskim Górnictwie Naftowym i Gazownictwie konkurs ma członków zarządu po dwóch miesiącach przerwano. O prezesurę ubiegali się urzędujący szef PGNiG Krzysztof Głogowski oraz były minister gospodarki w rządzie PiS Piotr Woźniak. Jednak wobec unieważnienia dotychczasowych procedur władze zostaną wyłonione najwcześniej w marcu.
Łatwiej wychodzi nowym sternikom gospodarki usuwanie tych, którzy kojarzą się z poprzednią ekipą. Z rady nadzorczej Polkomtela odwołano Krzysztofa Czabańskiego, związanego z PiS prezesa publicznego radia. Z zarządu PKP Cargo równie szybko musiał odejść szwagier Romana Giertycha - Kazimierz Murawski.
Nie wszędzie żelazna miotła
Działania nowej władzy trudno jednak wszędzie sprowadzić do metafory "żelaznej miotły". Podsekretarz stanu w ministerstwie kultury z czasów Kazimierza M. Ujazdowskiego Tomasz Merta zachował stanowisko za jego następcy Bogdana Zdrojewskiego, chociaż wielokrotnie występował jako zwolennik PiS-owskiej "rewolucji moralnej". Zdrojewski uprawia w resorcie "politykę stu kwiatów", skoro z kolei na szefa gabinetu politycznego powołał działacza Młodych Demokratów Dariusza Dolczewskiego. Właśnie Młodzi Demokraci, dawna młodzieżówka Unii Wolności, którą w trakcie "ruchów tektonicznych" na scenie politycznej przed kilku laty, ówczesny szef Sławomir Nowak zręcznie przeprowadził do PO - stała się kuźnią kadr nowej władzy. Kierujący gabinetem politycznym premiera Nowak - którego rola daleko wykracza poza skromną funkcję - patronuje karierom dawnych współpracowników.
Jednak awanse nie ominęły również osób spoza kręgu tradycyjnych środowisk liberalnych. Na wiceministra szkolnictwa wyższego powołany został Grzegorz Górski, w latach 90. działacz Ruchu Odbudowy Polski z Torunia. Radny PiS, kandydował nawet w barwach tej partii na prezydenta Torunia. Z kolei wiceministrem spraw zagranicznych u Radka Sikorskiego został Ryszard Schnepf, który w kancelarii premiera Kazimierza Marcinkiewicza zapracował sobie na miano najbardziej profesjonalnego urzędnika administracji rządowej.
Wielobarwnie prezentują się kadry MSWiA za rządów Grzegorza Schetyny, ale nie chodzi o różnorodność polityczną. Dyrektorem gabinetu politycznego nowego ministra został bowiem Piotr Targiński, wcześniej występujący jako... model na pokazach różnych kolekcji. Prawą ręką Schetyny będzie jednak nie Targiński, lecz Tomasz Siemoniak, o bogatym jak na czterdziestolatka życiorysie. Zdążył być dyrektorem programu I w TVP, wiceprezydentem stolicy oraz członkiem zarządu Polskiego Radia (2002-6). Podsekretarzem stanu u Schetyny został "najsłynniejszy polski glina" Adam Rapacki - organizator i dyrektor biura do walki z przestępczością zorganizowaną, a później zastępca komendanta głównego policji (2000-3). Na znane postaci postawił również minister sportu Mirosław Drzewiecki. Jego zastępcą został bowiem Zbigniew Pacelt - wybitny pięcioboista w czasach, gdy odnosiliśmy sukcesy w tej dyscyplinie na olimpiadach i mistrzostwach świata.
Były działacz PO Paweł Piskorski dostrzega dwa rodzaje polityki personalnej: - Jedna wynika z chęci Tuska neutralizowania poszczególnych osób, bo wiadomo, ze Sikorski, który będzie miał dużo zajęć w MON nie stanie się dla Tuska konkurencją. Podobnie Zdrojewskiemu Tusk wolał dać skromny resort kultury, niż zostawić go na czele klubu, gdzie mu się sprzeciwiał - zauważa Piskorski. - Druga kategoria ludzi w rządzie to dwór Tuska. Zaś na niższych szczeblach najwięcej zależy od Sławomira Nowaka i jego notesu, co widać po nominacji na szefa UKIE Mikołaja Dowgielewicza, dawnego asystenta Bronisława Geremka, ale też kolegi Nowaka z Młodych Demokratów. Głównymi personalnymi są Schetyna i Nowak - ocenia Piskorski.
Korpus bez gwiazd
W korpusie wojewodów brak wyraźnie postaci tej klasy, jakimi za rządów AWS byli Adam Pęzioł (Opolskie) czy Marek Kempski (Śląsk), cieszący się estymą "dobrych gospodarzy". Dominują raczej wieloletni urzędnicy - jak zaufany Grzegorza Schetyny Rafał Jurkowlaniec (Dolny Śląsk) czy dawny szef biura prasowego rządu w początkach lat 90 Jacek Kozłowski. Chociaż wywodzi się ze środowiska gdańskich liberałów, wojewodą został na Mazowszu. Najznaczniejszą wśród nowych włodarzy postacią wydaje się Jerzy Miller (Małopolska), dawny szef NFZ (2004-6), potem zastępca Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie, przez chwilę wymieniany nawet jako kandydat do objęcia któregoś z resortów gospodarczych.
Dobór wojewodów dokonał się według klucza politycznego. Troje spośród szesnastki przedstawicieli rządu w terenie wywodzi się z koalicyjnego PSL.
Jak pisze w książce "Polska droga od komunizmu" prof. Zbigniew Pełczyński - po roku 1989 r. "ogólnopaństwowa polityka kadrowa przestała istnieć z braku agendy, która mogłaby się nią zajmować -
Łukasz Perzyna
Tusk nie wykorzystuje szansy ocenia prof. Paweł Śpiewak, socjolog:
Polityka kadrowa Donalda Tuska oznacza powrót do modelu tradycyjnego. Co najwyżej zamiast jednego kalendarza z telefonami - mamy dziesięć notesów, z których się korzysta. Mianowanie wiceministrów zdrowia czy szefa Instytutu Adama Mickiewicza wskazują na powrót koncepcji, że państwo to partia. Powołują się ludzi w pełni zaufanych i oddanych. Wiadomo, że ma się różne lojalności i zobowiązania. To wszystko. Specjalnie wyrafinowanych narzędzi polityki kadrowej po prostu nie dostrzegam.
Media z tą ekipą obchodzą się łagodnie, bo gdyby podobnych nominacji dokonywała ekipa PiS, dziennikarze mówiliby z pewnością o szkodliwym dla demokracji skandalu. To podwójna miara. I niepokojące zjawisko.
Nie znam wprawdzie wszystkich szczegółów, dotyczących spółek skarbu państwa, ale mam wrażenie, że Donald Tusk nie wykorzystuje swojej szansy. Odnosząc tak wyraźne zwycięstwo wyborcze i mając poparcie inteligencji, mógł zebrać wokół swojej ekipy najlepszych ekonomistów, prawników czy specjalistów od zarządzania szpitalami. Nic takiego się dzieje. Nie widać, by Tusk miał świeże pomysły. Wracają za to stare kadry, jak Adam Rapacki do MSWiA czy do ABW ekipa sprzed paru lat. Brak merytorycznego uzasadnienia nominacji. Nie wiemy - jak w ZUS - dlaczego jeden prezes zastępuje drugiego. Dlatego można podejrzewać, że chodzi tylko o lojalność wzajemną.