"The Economist": Ameryka próbuje przejąć mineralne bogactwo Ukrainy
Stany Zjednoczone zażądały całości bogactw mineralnych Ukrainy, a zdumiony prezydent Wołodymyr Zełenski miał godzinę, aby się zgodzić - twierdzą trzy źródła "The Economist" zaznajomione ze sprawą. Gra toczy się o bogate złoża tytanu, litu, berylu, grafitu, hafnu, germanu czy galu.

Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Brytyjski "The Economist", z którego pochodzi poniższy artykuł, ukazuje się nieprzerwanie od 1843 r. i należy do najpopularniejszych na świecie magazynów poświęconych tematyce politycznej i biznesowej. Ma opinię jednego z bardziej wpływowych tytułów prasowych na świecie. Tygodnik od samego początku niezmiennie trzyma się liberalnego kursu.
Amerykańskie żądanie było brutalne. Prezydent Wołodymyr Zełenski miał nadzieję przedstawić swoją ofertę udzielenia Ameryce dostępu do ukraińskich złóż rzadkich minerałów bezpośrednio Donaldowi Trumpowi. Kiedy jednak sekretarz skarbu USA Scott Bessent pojawił się w Kijowie kilka dni przed Monachijską Konferencją Bezpieczeństwa, Zełenski liczył, że przedstawiciel Waszyngtonu będzie mówił o dalszym wsparciu finansowym.
Zamiast tego prezydent Ukrainy niespodziewanie otrzymał jednak memorandum. Ameryka zażądała całości bogactw mineralnych jego kraju, a Zełenski miał godzinę, aby się zgodzić - twierdzą trzy źródła zaznajomione ze sprawą.
Nieprzyzwyczajony do tak bezpośredniego traktowania ukraiński prezydent odmówił i skierował dyskusję na konferencję w Monachium. Tam Amerykanie naciskali raz jeszcze, żądając od Ukrainy zobowiązania się do przekazania równowartości 500 mld dolarów (1,9 bln zł) w zasobach naturalnych jako "zaliczki" za pomoc wojskową, która rzekomo już została dostarczona.
Do końca soboty strona ukraińska wynegocjowała zawieszenie tej propozycji i zgodziła się rozpocząć rozmowy. Na konferencji prasowej w Monachium Zełenski ostrzegał, że amerykańska oferta nie zawiera żadnych gwarancji bezpieczeństwa, których potrzebuje jego kraj. - Możemy pomyśleć o tym, jak podzielić zasoby, gdy gwarancje bezpieczeństwa będą jasne - podkreślił.
Donald Trump zażądał ukraińskich minerałów
Pomysł udostępnienia ukraińskich złóż metali ziem rzadkich amerykańskim firmom zrodził się w "planie zwycięstwa" Zełenskiego, czyli pięciopunktowej wizji, którą przedstawił ówczesnemu prezydentowi Joe Bidenowi i ubiegającemu się o ten urząd Trumpowi w październiku. Plan obejmował quid pro quo: ukraińskie zasoby w zamian za pomoc Ameryki w budowie tego, co określono "strategicznym odstraszaniem niejądrowym".
Administracja Bidena uznała jednak projekt za zupełnie nierealny - podobnie jak jego prośbę o pociski manewrujące Tomahawk - i odrzuciła go. Okazuje się, że Trump był nastawiony bardziej entuzjastycznie, choć najwyraźniej przeczytał tylko jego pierwszą połowę.
Umiejscowiona na geologicznej tarczy skalnej wielkości Wielkiej Brytanii, rozciągającej się od granicy białoruskiej na północnym zachodzie do Donbasu na wschodzie, Ukraina jest uważana za kraj posiadający ogromne rezerwy metali ziem rzadkich, niezbędnych do produkcji nowoczesnych technologii.
Wiele wskazuje na to, iż Kijów ma bogate złoża berylu, grafitu, hafnu, germanu i galu, które są wykorzystywane do produkcji półprzewodników, baterii, reaktorów i innego sprzętu high-tech, jak choćby urządzeń do obrazowania medycznego. Dla administracji Trumpa najważniejsze wydają się być tytan i lit.
Ukraina zaspokaja już od 4 do 7 proc. światowego zużycia tytanu, wykorzystywanego do produkcji barwników do farb i samolotów. Kijów posiada aż 10-20 proc. światowych rezerw tego pierwiastka. Ruda jest wydobywana w posowieckich miastach górniczych, takich jak Irszańsk obwodzie żytomierskim.
Na terytorium kontrolowanym przez Ukrainę znajdują się cztery znane złoża litu, kluczowego dla produkcji akumulatorów do pojazdów elektrycznych. Najbardziej użyteczne z tych złóż znajduje się jednak w miejscowości Szewczenko w obwodzie donieckim, zaledwie pięć kilometrów od obecnej linii frontu. Inne są położone w okupowanym przez Rosjan Berdiańsku w obwodzie zaporoskim. "The Economist" dowiedział się, że Rosja mogła złożyć administracji Trumpa propozycję "innego sposobu" na uzyskanie dostępu do tych zasobów.
Ukraińskie metale ziem rzadkich: skomplikowana inwestycja na lata
Ukraińskie metale, takie jak tytan, mogłyby pomóc Ameryce zmniejszyć zależność od Chin i Rosji. Jednak rozpoczęcie ich wydobycia wymagałoby poważnych inwestycji, z których nie wszystkie okażą się opłacalne.
Zdobycie samej wiedzy o tym, gdzie należy kopać, jest wystarczająco trudne. Od rozpadu Związku Radzieckiego blisko 30 lat temu niewiele ukraińskich terenów zostało przebadanych pod tym kątem - mówi Elijah Kravchuk, geolog. - Ukraina może twierdzić, że jest w stanie zaoferować Ameryce wszystko, ale tak naprawdę nie wie, co się tam znajduje - podkreśla ekspert.
Dalsze komplikacje jawią się w postaci lokalnych oligarchów, z których niektórzy już mają udziały w tym biznesie, a także ukraińskiej biurokracji oraz tajemnicy państwowej, którą objętych jest wiele informacji o tej branży.
Nie jest również jasne, w jaki sposób ukraińskie prawo miałoby zezwolić na amerykańską kontrolę nad tamtejszymi zasobami mineralnymi. Zgodnie z konstytucją należą one bowiem do narodu ukraińskiego. Wysoki rangą ukraiński urzędnik wskazuje, że jedną z opcji mogłoby być wyemitowanie specjalnych obligacji i utworzenie nowej spółki holdingowej, która nadzorowałaby wydobycie.
Andrij Nikołajenko, zaznajomiony z branżą poseł, który przewodzi parlamentarnej grupie ds. surowców krytycznych, sugeruje, że skomplikowany proces może ostatecznie stać się filarem najważniejszych interesów Ukrainy. Chodzi o to, że wydobycie jej bogactw mineralnych będzie wymagało znacznej, wieloletniej inwestycji od każdego potencjalnego amerykańskiego partnera, co jest inwestycją w bezpieczeństwo kraju - podkreśla. "To nie jest sklep, który można zbudować w tydzień".
Wszystko to oznacza, że nawet jeśli Ukraina zgodzi się na żądania Trumpa, minie trochę czasu, zanim amerykański prezydent zacznie otrzymywać swoją dywidendę.
- Najlepszym scenariuszem dla nowych projektów wydobywczych byłby koniec jego czteroletniej kadencji - mówi Nikołajenko. Jak dodaje, "to nie znaczy, że istniejące projekty nie mogłyby zostać odebrane oligarchom, chociaż mogliby mieć coś do powiedzenia w tej sprawie".
Tekst przetłumaczony z "The Economist"© The Economist Newspaper Limited, London, 2025
Tłumaczenie: Nina Nowakowska
Tytuł, śródtytuły, lead oraz skróty pochodzą od redakcji
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!







