Świat patrzy na Wzgórza Golan. Chaos w Syrii może sprzyjać Izraelowi
Po upadku reżimu Baszara al-Asada w Syrii Izrael "tymczasowo" zajął strefę buforową na Wzgórzach Golan. Zmiana władzy w Damaszku może być szansą na jeszcze większe osłabienie Hezbollahu w Libanie. Najbliżsi wrogowie państwa żydowskiego jeszcze nigdy nie byli tak rozbici. Przed Tel Awiwem otwiera się nowy etap.
Zawieszone na Wzgórzach Golan pasmo szarych fortów przypomina o czasach, gdy Izrael przygotowywał się na atak syryjskich wojsk, niegdyś jednej z najsilniejszych armii na Bliskim Wschodzie. Choć czasy te dawno minęły, Wzgórza Golan - które odgrywały kluczową rolę w wojnach izraelsko-arabskich - do dziś stanowią obszar sporu.
Panowanie nad Wzgórzami Golan umożliwia Izraelowi ostrzał Damaszku, a Syrii - północnej części państwa żydowskiego. Dlatego zostały silnie ufortyfikowane. Nie przeszkodziło to jednak ich błyskawicznemu zdobyciu przez izraelską armię podczas wojny sześciodniowej w 1967 roku, a próba ich odzyskania przez Syryjczyków w czasie wojny Jom Kipur w 1973 roku zakończyła się klęską. W kolejnym roku ustanowiono w tym miejscu strefę buforową kontrolowaną przez siły pokojowe ONZ, oddzielającą Syrię od ziem kontrolowanych przez Izrael.
Na początku lat 80. izraelski parlament (Kneset) przyjął prawo o objęciu Wzgórz Golan izraelskim systemem prawnym i administracyjnym, a obszar został anektowany do Izraela. Decyzji tej nie uznała Rada Bezpieczeństwa ONZ oraz społeczność międzynarodowa, z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych.
Sytuacja w Syrii. Świat patrzy na Wzgórza Golan
7 grudnia - w miejsce syryjskich jednostek, które przez pół wieku obsadzały linie zawieszenia broni - pojawiła się grupa lokalnych rebeliantów, którzy nie stawili oporu, gdy następnego dnia izraelskie czołgi ruszyły naprzód, zajmując nowe pozycje w strefie buforowej. Tym sposobem Siły Obronne Izraela zdobyły pusty syryjski punkt obserwacyjny w położonym na wysokości 2814 m n.p.m. najwyższym szczycie pasma górskiego Hermon - Dżabal asz-Szajch.
Izraelskie siły powietrzne przeprowadziły też serię ataków na cele w całej Syrii, niszcząc "strategiczne magazyny" zawierające używaną przez reżim Asada broń chemiczną, a także rakiety dalekiego zasięgu i systemy przeciwlotnicze. Miało to zapobiec przejęciu tej broni przez grupy bojowników potencjalnie wrogie Izraelowi i przekazaniu jej Hezbollahowi.
Jeszcze tego samego dnia na wzgórza pospieszył premier Izraela Binajmin Netanjahu. Ledwie kilka godzin po upadku reżimu Baszara al-Asada, izraelski przywódca nagrał tam filmik, w którym ogłosił "historyczny dzień dla Bliskiego Wschodu", jednocześnie przypisując sobie zasługi syryjskich rebeliantów, mówiąc, że zmiana w Damaszku była "bezpośrednim wynikiem naszych zdecydowanych działań przeciwko Hezbollahowi i Iranowi".
- Wydaliśmy armii izraelskiej rozkaz zajęcia tych pozycji, aby zapewnić, że żadna wroga siła nie osadzi się tuż przy izraelskiej granicy. Jest to tymczasowa pozycja obronna, dopóki nie zostanie znalezione odpowiednie rozwiązanie - przekonywał polityk, dodając, że porozumienie o zawieszeniu broni z 1974 roku przestało działać, ponieważ syryjscy żołnierze "porzucili swoje posterunki".
Izraelskie wojsko zaznaczyło z kolei, że planuje działać tylko lądowo w strefie buforowej, a nie poza nią.
Działania Izraela skrytykowały Jordania i Arabia Saudyjska, a ONZ oskarżył Tel Awiw o naruszenie porozumienia o zawieszeniu broni z Syrią. Mówiąc krótko: w regionie pojawiły się obawy, że Izrael zamierza wykorzystać sytuację wewnętrzną Syrii do zajęcia i anektowania strefy buforowej. Międzynarodową uwagę zwróciły również późniejsze słowa Netanjahu, który na konferencji prasowej w Jerozolimie oznajmił, że Wzgórza Golan pozostaną "na zawsze" częścią Izraela.
Izrael zajmuje strefą buforową przy granicy z Syrią. Krytyczny głos z wywiadu
Z medialnych doniesień wynika, że nie wszyscy w izraelskim establishmencie bezpieczeństwa są przekonani o konieczności wspomnianych kroków. Anonimowy członek wywiadu, obserwujący wydarzenia w Syrii, powiedział brytyjskiemu "The Economist", że "ostatnią rzeczą, którą interesują się rebelianci, jest atak na Izrael".
- Ale nasi generałowie wciąż są w traumie, ponieważ nie przewidzieli ataku Hamasu na Izrael 7 października, a Netanjahu wtrąca się w tę sytuację, aby odwrócić uwagę od swoich osobistych problemów - dodał, nawiązując do procesu korupcyjnego izraelskiego premiera, który ruszył na nowo.
- Jest to raczej działanie prewencyjne, uprzedzające - mówi w rozmowie z Interią dr Karolina Zielińska z Akademii Finansów i Biznesu Vistula, zawodowo zajmująca się Izraelem. - Chodzi o zajęcie pozycji pozwalających obserwować i reagować na rozwój wydarzeń, dopóki sytuacja w Syrii się nie wyjaśni. Tak, aby uniknąć sytuacji, w której jakaś grupa przeprowadzi atak na Izrael, a on temu nie zapobiegnie - dodaje.
Ekspertka podkreśla, że położona na Wzgórzach Golan strefa buforowa to strategiczne terytorium, z którego w łatwy sposób można przeprowadzić atak na Izrael. - Na tym terenie stacjonują już siły ONZ, ale wiemy z historii, że nie mają one ani mandatu ani zdolności do tego, żeby w jakikolwiek sposób zapobiegać zbrojnym atakom. Kiedy wojna domowa w Syrii zbliżała się do Wzgórz Golan, siły ONZ po prostu wycofały się na stronę izraelską - przypomina.
Upadek reżimu Asada w Syrii. Czego obawia się Izrael?
W rebelii przeciwko reżimowi Asada uczestniczyły różne grupy w dużej mierze o charakterze islamistycznym - z jednej strony (przynajmniej w przeszłości) powiązane z Al-Kaidą, a z drugiej wspierane przez wrogą wobec Izraela Turcję - występujące pod parasolem sunnickiej koalicji Hajat Tahrir al-Szam (HTS).
- Tych różnych grup rebelianckich i terrorystycznych jest naprawdę dużo i nie wiadomo, na ile HTS ma nad nimi wszystkimi kontrolę. Nie wiadomo również do końca, jakie są ich zdolności i intencje. W trakcie okresu przejściowego w Syrii, może się okazać, że pojawią się grupy, które będą zainteresowane niezależnymi działaniami terrorystycznym. Zagrożenie stanowi tak zwane "Państwo Islamskie". Nieznane są także długofalowe zamierzenia Turcji, wspierającej sunnickich islamistów w regionie - wylicza dr Zielińska.
9 grudnia hebrajskie media obiegło nagranie zarejestrowane rzekomo pod jednym z meczetów w Damaszku, dzień po jego zdobyciu przez oddziały rebeliantów. Widać na nim uzbrojonych mężczyzn zapowiadających marsz na Jerozolimę.
Z drugiej strony przywódca HTS miał zapewnić, że nie zamierza wchodzić w konflikt ani z żyjącymi w Syrii mniejszościami, ani społecznością międzynarodową oraz, że sprzeciwia się islamistycznym atakom za granicą.
Prawdopodobnym wydaje się więc, że HTS skoncentruje się raczej na konsolidacji władzy w Syrii, co może okazać się trudnym zadaniem. - Przy gigantycznym wsparciu Turcji, HTS stosunkowo nieźle radził sobie w Idlibie, ale ich rządy były coraz bardziej autorytarne. W ostatnich miesiącach pojawiły się protesty spowodowane między innymi korupcją. Pytanie, jak teraz rebelianci będą radzić sobie z rządzeniem całą Syrią - przyznaje nasza rozmówczyni.
Krajobraz po bitwie. "Sytuacja w Syrii sprzyja osłabieniu Hezbollahu"
Jak zaznacza jednak dr Zielińska, wydarzenia w Syrii mogą równie dobrze przybrać korzystny obrót dla Izraela.
- Tereny południowej Syrii przy granicy z Izraelem są w dużej mierze zaludnione przez Druzów, których stanowisko będzie raczej umiarkowane. W trakcie syryjskiej wojny domowej - kiedy przez kilka lat tereny przygraniczne były opanowane przez rebeliantów - część z tych grup Izrael poniekąd wspierał, świadcząc choćby pomoc humanitarną. Na granicy działały też izraelskie szpitale polowe. Oczywiście Izrael nie pomagał ugrupowaniom dżihadystycznym, ale głównie tym, które opowiadały się za Syrią demokratyczną i liberalną, a także popierały perspektywę relacji z Izraelem - przypomina.
Do tego dochodzi również 60-dniowe zawieszenie broni z libańską organizacją terrorystyczną Hezbollah, które - pomimo kilku wzajemnych oskarżeń o łamanie jego warunków - wydaje się funkcjonować. W dodatku mocno osłabiona organizacja została zmuszona do wycofania się na północ, sytuacja więc powoli się stabilizuje.
Podobnie na Wzgórzach Golan. - Dopóki nie pojawi się tam bojówka, która będzie chciała zaatakować Izrael, mamy raczej perspektywę stabilizacji. Ten tymczasowy pobyt sił izraelskich w strefie buforowej na pewno trochę potrwa, pewnie raczej miesiące niż tygodnie. Natomiast nie wydaje mi się, aby był on docelowy. Tym bardziej, że mamy tam ustanowiony reżim ONZ, który przez wiele lat - gdy sytuacja w Syrii była stabilna - jednak działał - podkreśla dr Zielińska.
Ekspertka zwraca uwagę, że sytuacja w Syrii sprzyja konsolidacji zawieszenia broni w Libanie, jeszcze bardziej osłabiając Hezbollah. W obecnej sytuacji libańscy terroryści nie mają bowiem widoków na dostawy broni z Iranu przez terytorium Syrii, co może spowodować wzmocnienie libańskich sił przeciwnych Hezbollahowi, jak również wdrożenie trwałego zawieszenia broni z Izraelem.
Nina Nowakowska
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!