Świat według Trumpa

Pierwsza kadencja Trumpa postrzegana była jako aberracja, błąd systemu. Druga, jako początek nowego trendu.

Prezydent USA Donald Trump
Prezydent USA Donald TrumpSpace Frontiers / Stringer ; PoolGetty Images

Nic tak szybko nie normalizuje jak władza. Donald Trump przedstawiany jako niebezpieczny populista o autorytarnych instynktach wraz z objęciem urzędu staje się częścią politycznego krajobrazu.

Trump wydaje się niemal unieważniać obowiązujące reguły. Z jednej strony wydaje się, mówiąc delikatnie, osobą o ograniczonych intelektualnych kompetencjach, z drugiej zdaje się sprawować niezrozumiałą dla innych kontrolę nad społeczną i polityczną rzeczywistością. Jego prezydenturę komentuje się niemal jak zjawisko naturalne: czy huragan dotrze w głąb lądu i zniszczy siedliska ludzkie, czy zmieni kierunek? Czy grozi nam powódź czy tylko podtopienie?

Trump w sojuszu z Elonem Muskiem, wspierany przez ruch Make America Great Again i amerykański wielki biznes może, inaczej niż osiem lat temu, gdy sam był zaskoczony zwycięstwem, opanować kluczowe ośrodki władzy i nagiąć je do swojej woli. Nie widać dziś sił, które miałyby legitymację i ideową moc przeciwstawić się nawet jego najbardziej szalonym pomysłom. Trump wydaje się majaczyć, gdy mówi o aneksji Grenlandii czy Panamy (nie mówiąc o Kanadzie). Ale jego ponowny wybór po utracie władzy również wydawał się mało realny.

Trump zwyciężył nie tylko w USA, ale przeważył szalę w cywilizacyjnej debacie na rzecz obozu alt-prawicy - teraz już będącej absolutnym mainstreamem. Realna i popkulturowa potęga amerykańskiej prezydentury sprawiły, że wybory w USA odegrały rolę globalnej areny dla starcia idei. Ameryka może nie rządzi światem, ale wciąż organizuje jego wyobraźnię.

Trumpowi udało się umiejętnie utożsamić obóz swoich przeciwników z jego najbardziej radykalnymi odłamami. Łazienki transgender stały się symbolem oderwania demokratów od rzeczywistości. Cały zestaw istotnych debat został sprowadzony do skrajnej ideologii, karykatury. Szantaż moralny stosowany przez lewicę, obrócił się przeciwko niej. W walce w klatkach, która zastąpiła dyskurs publiczny, trumpowska wersja prawicy okazała się bezkonkurencyjna.

Liberałowie okazali się w tym starciu "bystanderami", bezradnymi widzami w spektaklu, a może raczej filmu grozy - niezdolnymi do tego, żeby obronić własne wartości przez radykalizmem lewej i prawej strony i nawiązać kontakt z większością współobywateli. Jak zwierzę, które zastyga w bezruchu na środku drogi patrząc z przerażeniem w nadciągające światła ciężarówki.

Można się zżymać na to, że tak łatwo i tak szybko uznaliśmy - w zbiorowej mądrości komentariatu - przesunięcie się polityki w prawo za niepodważalny aksjomat. Ale faktem jest, że energia pojawia się dziś wyłącznie po tamtej stronie. Kwestionowanie zastanego porządku, również we wcześniej niepodważalnych niemal aspektach, takich jak wsparcie dla Ukrainy czy proeuropejski kurs Polski stają się faktem. Nastąpiła normalizacja poglądów wcześniej uznawanych za skrajne. Partie głównego nurtu zaczynają przyjmować je za swoje, co jest najwyższą formą uznania.

Wybór Trumpa okazał się katalizatorem, wyrokiem rozstrzygającym w tematach od pewnego czasu kwestionowanych, najpierw ostrożnie, potem z rosnącym przekonaniem. Od imigracji, przez wielokulturowość, dyskusje w kwestiach płci, mniejszości seksualnych, zmian klimatu, problemu postkolonializmu, globalizacji i ładu światowego.

Intelektualna bezradność przeciwników Trumpa ułatwia zadanie prawicy nad Wisłą. Cała nasza domorosła polityczna menażeria zaczęła udawać mięsożerców. Geopolityka, interes narodowy, protekcjonizm, podlany sosem bezwzględności i pewności siebie. To coś więcej niż zestaw poglądów, bo tu istotnie nic nowego się nie pojawia. To pewna postawa, wzdragam się pisać, intelektualna, czy może raczej kulturowa.

Te hieny, te lamparty, to są dla mnie wszystko żarty

"Nie jesteśmy frajerami. Rozumiemy co tak naprawdę się dzieje. Zastane mainstreamowe dyskursy - współpraca międzynarodowa, instytucje UE, praworządność, prawa uchodźców czy walka z globalnym ociepleniem - to naiwne bajki dla małych dzieci. Liczy się siła, interes narodowy, technologiczna sprawność. Marginalne (w sensie oddziaływania na mainstream) twitterowe dyskusje odgrywają dziś centralną rolę. Nadają ton debacie, do niej stroją instrumenty główni polityczni i medialni gracze".

To w tym sensie, a nie w sensie tradycyjnego konserwatyzmu - zwrotu w stronę Kościoła czy walki z homoseksualizmem, należy myśleć o "przesuwaniu się na prawo". To zwrot w istocie antyglobalny, odrzucający idee liberalno-lewicowej poprawności. Roślinożerność.

Myślę, że wiele osób dalekich od trumpowskiej ideologii może odczuwać schadenfreude, że ktoś utarł nosa zadufanym w sobie elitom. Tym, którzy rościli sobie prawo do decydowania o tym, co jest poprawne, a co nie, na bazie pozycji władzy, czy to realnej czy bazującej na statusie, a nie realnego społecznego poparcia.

Wynaturzenia cancel culture okazało się niemożliwe do okiełznania w ramach dyskursu liberalno-lewicowego. Trumpizm ma dziś kontrkulturowy posmak, który przemawia nie tylko do najmłodszych wyborców. Nie do zniesienia była hipokryzja oderwanych od własnego narodu elit, dla których nielegalna imigracja oznacza tańsze usługi ogrodnicze a nie realną obniżkę płac, wojny gangów pod domem i szkołę, w której nikt nie mówi po angielsku, za to każdy ma dostęp do fentanylu.

Można też powiedzieć, że nareszcie demokracja coś znaczy. Amerykanie dokonali wyboru i na pierwszy rzut oka można dostrzec różnicę, niezależnie czy ktoś sympatyzuje czy nie z kierunkiem zmian. Choć Trump, gdy przegrał, próbował już raz ukraść wybory, więc ta satysfakcja może nie potrwać długo.

Jednak nawet najwierniejsi kibice Trumpa nad Wisłą powinni zastanowić się czy aby na pewno - przy całym wewnętrznym zespoleniu z jego przesłaniem - dobrze rozpoznali swoje miejsce w łańcuchu pokarmowym. Czy tam, gdzie rozstrzygać będzie naga siła będą tymi, którzy upokarzają i wykorzystują, czy raczej upokarzanymi i wykorzystywanymi?

Mam rosnące obawy, że ci wszyscy twardzi polscy mężczyźni w czerwonych czapeczkach z napisem MAGA, gdy Trump i jego pomagierzy zniszczą instytucje chroniące ład i porządek, będą jak Stefek Burczymucha z wierszyka Konopnickiej, w trwodze zmykać przed polną myszą przez kolejne Zaleszczyki.

Tylko co wtedy stanie się z nami?

-----

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

''Lepsza Polska''. Prof. Grosse o pakcie migracyjnym: Dlaczego UE ma odpowiadać za migrację ekonomiczną. To jest niezgodne z traktatamiPolsat NewsPolsat News