Prominentny frankfurcki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zamartwia się liczbą nielegalnych imigrantów, którzy dostali się do Niemiec. Z kolei frakcja partii CDU/CSU, czyli współtowarzysze posłanki Janiny Ochojskiej z Europejskiej Partii Ludowej, domagają się "tymczasowego rozszerzenia kontroli granicy niemiecko-austriackiej na granice wewnętrzne z Polską, Czechami i Szwajcarią, dopóki utrzymuje się nadmiernie wysoka liczba nielegalnych uchodźców". Uwzględniając nasze trendy, jedna i druga sprawa powinna budzić oburzenie. Ale nie budzi. Także naszych elit. Politycy CDU/CSU nie muszą się martwić. Im od "dzieci hitlerowców" nikt ubliżał nie będzie, ani nie przeszkadzał w uszczelnianiu granic. Nad Wisłą już się ciężko pracuje na to, by to jedynie Polacy okazali się winni. Choćby niedawne Święto Narodowe Trzeciego Maja, wraz z portalem Okopress.pl, uczciła reżyser Agnieszka Holland, zapowiadając swój film "nie o uchodźcach, a o ludziach". Przy okazji owej zapowiedzi nie zabrakło niemal obowiązkowej obecnie przy takich okazjach refleksji "jak to jest, że jedni przechodzą na stronę zła, a inni dobra? Czy jest coś takiego jak gen szlachetności? Dlaczego jedni zostawali sprawiedliwymi, a drudzy szmalcownikami". Chyba więc wiadomo, kto dziś jest kim zdaniem pani Holland. "Zielona granica" Agnieszki Holland. Afera z Polską w roli głównej Wróżę międzynarodowy sukces pani Holland i sądzę, że duża część jej krytyków tego sukcesu nie docenia. Kampania filmu o granicy rusza pełną gębą, zapewne im dalej w las, tym więcej podobnych porównań. A na końcu - kto wie, być może nagroda Akademii połączona z ogólnoświatową debatą na temat wrodzonej zbrodniczości nadwiślańskiego ludu i tworzonego przez niego państwa. Tego rodzaju tematyka od pewnego czasu jest w końcu bardzo promowana i na świecie bardzo profituje. Nie oszukujmy się zresztą, wszystkim poza nami jest na rękę. Rosjanie, którzy są teraz potężni, przecież też w Izraelu mogą dowieść, jak zdegenerowani są ich wrogowie. Niemcy odwrócić uwagę i zrelatywizować swoją winę. Francuzi i Belgowie mogą przez polskie kajanie przeprać swoje grzechy, Amerykanie i Brytyjczycy swoje zaniechania. Uwzględniając, że spora część polskich elit i mediów Agnieszce Holland przyklaśnie to żyć nie umierać. Mamy do czynienia z pełną symbiozą. Pohukiwania polskich władz i części mediów tylko dodatkowo pozwolą jej chodzić w nimbie osoby prześladowanej. Sądzę, że minister sprawiedliwości powinien zaproponować jeszcze jakąś zmianę w Kodeksie karnym, która na pewno nie wejdzie, ale za to spowoduje aferę międzynarodową. A trzeba pamiętać, że artyście nic nie robi tak dobrze, jak "pluszowy krzyż", który i wygodny i sprawia należyte wrażenie. Na taką "pluszową Golgotę", bez względu na kulturową niechęć do tego symbolu, zapraszają panią Holland inni, którzy już tam się znakomicie umościli. Pani profesor Engelking, profesorowie Grabowski i Bilewicz. Wszyscy podlegali ciężkim prześladowaniom ze strony post-szmalcowniczej dziczy ze względu na swoje bezkompromisowe wskazywanie, że cierpienia Polaków podczas wojny są przereklamowane, a w gruncie rzeczy tworzyliśmy taką zbiorową podjednostkę hitlerowskich Einsatzgruppen. Może na razie to jeszcze ironia, ale przecież w tym kierunku zmierzamy. "Zielona granica". Donoszenie i propagowanie oszczerstw Oczywiście nie widziałem jeszcze filmu o granicy. O granicy tej prawdziwej i tej metaforycznej: granicy człowieczeństwa, za którą Agnieszka Holland lokuje sporą część swoich rodaków, w tym szczególnie tych umundurowanych. Ale chciałbym przypomnieć o kilku sprawach. Po pierwsze o tym, że już byli tacy, który też uważali funkcjonariuszy w polskich mundurach, szczególnie polskich celników za "niegodnych miana ludzi". Byli to nasi zachodni i dawni wschodni sąsiedzi. Po drugie, że szmalcownictwo było także donoszeniem i propagowaniem oszczerstw wobec współobywateli własnego kraju. Po trzecie o tym, że kiedyś ktoś, może kogo sami uczycie dziś w szkołach filmowych, też wreszcie nakręci porządny obraz o środowisku, które mściło się na własnym kraju za dawne uwikłania własne i własnych rodzin. I nie ma w tym żadnego przekraczania granic człowieczeństwa. Jest to bardzo ludzkie.