W Interii szeroko opisywaliśmy prace senackiej komisji antymobbingowej, w której pracowało sześciu urzędników. Zaczęli działalność w grudniu, po tym jak jeden z pracowników Centrum Informacyjnego Senatu poskarżył się na niewłaściwe zachowania ze strony Anny Godzwon, wicedyrektor CIS. Po kilku tygodniach komisja potwierdziła część zarzutów, ale nie mobbing. Dlaczego? Bo naganne zachowania trwały za krótko, a poszkodowany pracownik został "odseparowany" od swojej przełożonej. Szef Kancelarii Senatu Adam Niemczewski wiedział z wyprzedzeniem, że jeden z członków komisji ma zamiar przedstawić zdanie odrębne, ale i tak oficjalnie ogłosił zakończenie prac gremium. Nie potrzeba było żadnych wyjaśnień, bo izba wyższa nie zamierza udostępniać protokołów opinii publicznej. Jak jednak na początku lutego ustaliła Interia, argumentacja Joanny Augustynowskiej rzuca cień na pracę całej komisji. "Treść sprawozdania (przyjętego przez komisję - red.) nie jest zgodna z treścią wyjaśnień złożonych przed komisją" - dwa dni po zakończeniu prac komisji mobbingowej napisała była posłanka PO, która pracuje obecnie w Biurze Spraw Senatorskich. Tym samym potwierdziła wcześniejsze doniesienia Interii: protokoły z przesłuchań świadków były niekompletne. Najprawdopodobniej nie wiedziała jeszcze, że to zdanie pociągnie za sobą wiele problemów i nieprzyjemności. Trudne warunki do pracy Joanna Augustynowska jest absolwentką zarządzania Wyższej Szkoły Handlowej we Wrocławiu. Skończyła też prawo na Uniwersytecie Wrocławskim. Karierę zawodową zaczynała w jednej z dużych korporacji, później zaangażowała się w politykę. Mandat poselski uzyskała jako polityk Nowoczesnej w wyborach z 2015 r. Chociaż cztery lata później nie udało jej się uzyskać reelekcji w wyborach do parlamentu, w 2020 r. zatrudniono ją w Kancelarii Senatu. Najpierw zajmowała się zamówieniami publicznymi, a we wrześniu 2021 r. trafiła do Biura Spraw Senatorskich. Ze względu na przewlekłą chorobę i przeciwskazania do szczepienia przeciwko COVID-19, przeszła na pracę zdalną "na czas trwania epidemii koronawirusa". Z jakiegoś powodu, w ostatnim tygodniu listopada miała jednak wrócić do pracy stacjonarnej. Wówczas trafiła do budynku Kancelarii Senatu przy ul. Frascati 2. W senackiej kamienicy przy Frascati jest dość ciasno. W kilku sporych, nieużywanych pokojach przetrzymuje się flagi, a niepełnosprawni urzędnicy od lat nie mogą korzystać z zepsutej windy. Mimo trudnych warunków lokalowych była posłanka miała właśnie tam otrzymać swoje miejsce do pracy. Okazało się jednak, że po złożeniu zdania odrębnego do prac komisji, dyrektor Biura Spraw Senatorskich Anna Białkowska, ściągnęła do pracy stacjonarnej pracownika, który zajął miejsce Augustynowskiej. Ona sama wylądowała zaś w budynku przy ul. Smolnej 12. Przynajmniej część nieruchomości przy ul. Smolnej 12 jest w opłakanym stanie i to co najmniej od czasów marszałka Stanisława Karczewskiego z PiS. To tam do 2001 r. mieścił się słynny warszawski klub "Labirynt". Nieoficjalnie ustaliliśmy, że nieużywaną część budynku można by z powodzeniem wynająć za ogromne pieniądze. Najpierw trzeba tam jednak posprzątać. W miejscu, gdzie działała dyskoteka wciąż walają się barowe sprzęty takie jak krzesła czy nawet naczynia. Mówi się nawet o tym, że po pomieszczeniu biegają szczury. O tym, w jakim stanie jest budynek świadczy fakt, że na podjeździe swoje BMW parkuje jedynie Agata Karwowska-Sokołowska, dyrektor Biura Analiz, Dokumentacji i Korespondencji. Obsługa nie wpuszcza więcej aut, bo parking grozi zawaleniem. - To żaden przypadek, że podjęto taką decyzję w stosunku do Augustynowskiej. Taka jest kara za jeden podpis. Jej dyrektor Anna Białkowska doskonale zna się z szefem Kancelarii Senatu, Adamem Niemczewskim. To była posłanka PO z Radomia, z wykształcenia wuefistka - powiedział Interii jeden z urzędników zatrudnionych w izbie kontrolowanej przez Tomasza Grodzkiego. Zabrali nawet "podwyżkę dla wszystkich" Czy rzeczywiście chodzi o zemstę? Anna Białkowska początkowo nie chciała z nami rozmawiać i zabroniła się cytować. Powiedziała nam jednak, że "traktuje zespół jak rodzinę" i nie może zdradzać szczegółów. Zdaniem pani dyrektor, jedni pracownicy pracują przy Frascati, inni przy Smolnej, a jeszcze inni przy Wiejskiej i nie ma tu "problemu". Dyrektor Białkowska poprosiła nas, żeby "nie ulegać żadnym wizjom". Kiedy zapytaliśmy ją czy przeniesienie Joanny Augustynowskiej to kara dla byłej posłanki za pracę dla senackiej komisji mobbingowej, zapewniła, że nie. Przyznała, że "stara się zajmować swoimi sprawami" i nie wtrąca się w politykę. Trudno jednak dyskutować, jeśli chodzi o gratyfikacje finansowe. Premier Mateusz Morawiecki przyznał podwyżki dla wszystkich urzędników zatrudnionych w państwowej administracji. Większe uposażenie mieli pobierać też pracownicy Kancelarii Senatu. To symboliczna podwyżka, bo chodzi średnio o 5 proc. względem wynagrodzenia zasadniczego oraz 5 proc. dodatku za wysługę lat. Okazuje się jednak, że na lepsze pieniądze nie mają co liczyć ludzie zaangażowani w prace komisji antymobbingowej, która badała poczynania Anny Godzwon. Jak ustaliliśmy nieoficjalnie w senackim Biurze Finansowym, dodatkowych środków finansowych nie dostanie chociażby radca generalny, Grzegorz Furgo. To były poseł Nowoczesnej i były szef CIS, który podczas posiedzenia komisji nie gryzł się w język. Na liście skarconych znalazła się także Joanna Augustynowska. Oficjalnie przekazano jej, że nie dostanie podwyżki, bo w 2020 r. zaczęła lepiej zarabiać: przełożeni zaproponowali byłej posłance umowę na czas nieokreślony i udało jej się wówczas wynegocjować lepsze warunki. - Trudno powiedzieć, jaki to ma związek z podwyżkami pochodzącymi spoza budżetu Kancelarii Senatu. To czysta złośliwość - uważa jeden z naszych rozmówców. "Augustynowska została drugim Stefaniakiem" W ostatnich tygodniach Interia opisała utajnione prace komisji antymobbingowej i ujawniła szczegóły weekendowego wyjazdu Tomasza Grodzkiego oraz delegacji parlamentarzystów do Miami. W planach jest też podróż do egzotycznego Dubaju. Z powodu ujawnionych przez nas informacji od kilku tygodni w Kancelarii Senatu ma trwać nieformalne śledztwo. Oficjele starają się znaleźć naszych informatorów. Jak słyszymy w kuluarach, sporo do powiedzenia ma tu Anna Godzwon. Dotychczas atakowany przez wiceszefowa CiS i jej pryncypała, był kolega Joanny Augustynowskiej, były rzecznik PSL, a obecnie również wicedyrektor CIS Jakub Stefaniak. - Godzwon chodziła do polityków PO i opowiadała, że cała sprawa mobbingowa to wynik jej konfliktu ze Stefaniakiem. Zarzucała mu także przekazywanie informacji dziennikarzom. Prawda jest taka, że bronił przed nią swoich pracowników i za to Godzwon próbowała się mścić - zdradza jeden z naszych rozmówców zorientowanych w sprawie. Obecnie, jak ujawniła Interii sama wiceszefowa CIS, Jakub Stefaniak przebywa na zwolnieniu lekarskim. Trudno więc oskarżyć go o cokolwiek. - Teraz złośliwi mówią, że Joanna Augustynowska została drugim Stefaniakiem. Przełożeni chcą wymusić na niej odejście z Kancelarii Senatu - powiedział nam jeden ze znanych senatorów PO, którego poprosiliśmy o zorientowanie się w sprawie. Jak usłyszeliśmy w kuluarach, po Jakubie Stefaniaku na celownik Anny Godzwon i najważniejszych urzędników w Kancelarii Senatu trafiła właśnie Joanna Augustynowska. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że była członkiem senackiej komisji antymobbingowej. Na początku lutego, tuż po oficjalnym zakończeniu prac komisji przyznała, że nie złożyła swojego podpisu pod sprawozdaniem gremium. To wystarczyło, żeby zmienić do niej nastawienie. Kiedy tym razem zadzwoniliśmy do byłej posłanki PO z prośbą o komentarz, nie chciała już z nami rozmawiać. - Mam już wystarczająco dużo kłopotów w miejscu pracy. Proszę się ze mną więcej nie kontaktować i dać mi spokój - powiedziała, po czym odłożyła słuchawkę. Szef Kancelarii Senatu Adam Niemczewski nie chciał rozmawiać z Interią. Jakub Szczepański