6 kwietnia ubiegłego roku, tuż po Wielkanocy, pracownicy Fundacji Mam Pomysł, operatora Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Świdnicy, otrzymują telefon. Policja prosi o zabezpieczenie psa z wypadku. - Kiedy jechaliśmy na miejsce, nie mieliśmy pojęcia, co się dokładnie wydarzyło i jaka jest skala okrucieństwa jakie spotkało tego psa. Kiedy wyjęliśmy go z nieocieplonej budy, był obolały, krwawiący, z ogromną raną. Jak musiało go boleć? Bardzo. Za bardzo. Z aktem takiego okrucieństwa spotkaliśmy się pierwszy raz - wspominają interwencję pracownicy fundacji. Przeżywają szok, kiedy okazuje się, że rany psa powstały w wyniku ciągnięcia go na łańcuchu za samochodem. Prokuratura: Działanie świadomie okrutne Lista obrażeń psa jest długa. Rozdarcia mięśni, zdarte pazury, zwęglona w wyniku tarcia o asfalt skóra. W asyście policji fundacja zabiera potrzebującego natychmiastowej pomocy psa do przychodni weterynaryjnej, a potem trafia do prowadzonego przez fundację schroniska. Dostaje imię Brego. Kobietą ciągnącą owczarka za samochodem okazuje się 59-letnia Teresa M., sołtyska miejscowości Wirki w gminie Marcinowice nieopodal Świdnicy. Jak ustalili śledczy, przywiązała psa łańcuchem do haka holowniczego, by w ten sposób jadąc z prędkością około 50 km/h, "odprowadzić" psa do domu. Owczarek najpierw biegł po asfalcie, ale kiedy stracił siły, przewrócił się i był ciągnięty za samochodem. O zdarzeniu policję poinformował świadek, który widział zajście. Teresa M. zostaje zatrzymana. - Kwalifikujemy to zdarzenie jako znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem, jako działanie świadomie okrutne - mówił portalowi swidnica24.pl Marek Rusin, szef świdnickiej prokuratury. Teresa M. sołtyska wsi Wirki: "Obserwowałam psa w lusterku" W czerwcu ubiegłego roku Prokuratura Rejonowa w Świdnicy skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Teresie M. Sołtys Wirek częściowo przyznała się do winy. Tłumaczyła, że pies jej uciekł, a kiedy dostała telefon gdzie jest, pojechała po niego samochodem i podjęła decyzję o przywiązaniu go łańcuchem do haka holowniczego, w ten sposób usiłując doprowadzić go do miejsca zamieszkania. - Jak wyjaśniała, psa obserwowała w lusterku wstecznym, jednak w pewnym momencie straciła z nim kontakt wzrokowy. W momencie gdy się zatrzymała, zakrwawiony pies leżał na ziemi - charczał, miał widoczne obrażenia ciała - relacjonował prokurator Marek Rusin. Sąd: "Termin pierwszej rozprawy odwołano" W tym tygodniu, po 10 miesiącach od zdarzenia, miał ruszyć proces Teresy M. Tak się jednak nie stało. - Termin pierwszej rozprawy został odwołany z uwagi na stan zdrowia oskarżonej. Był wniosek strony o odroczenie i sąd do wniosku się przychylił. Daty kolejnej rozprawy jeszcze nie wyznaczono - informuje Interię sędzia Marzena Rusin-Gielniewska z Sądu Okręgowego w Świdnicy. Teresa M. nie była wcześniej karana. Grozi jej do pięciu lat pozbawienia wolności, przepadek psa i orzeczenie świadczenia na rzecz podmiotu zajmującego się ochroną zwierząt. - Staramy się cierpliwie oczekiwać na rozwiązanie tej sytuacji. Ale jest to uciążliwe, że trwa to już tak długo. Za niecałe dwa miesiące minie dokładnie rok od interwencji - mówi Interii Adrianna Kaszuba, prezes Fundacji Mam Pomysł, prowadzącej schronisko, w którym przebywa Brego. Cierpliwości fundacji nie brakuje, ale kończą się środki na pobyt uratowanego psa w azylu. - Odwlekanie procesu to skazywanie psa na dalszy pobyt w schronisku. Pobyt, za który nikt nie płaci - przyznaje Adrianna Kaszuba. Fundacja Mam Pomysł: "Adopcji być nie może, bo pies jest zabezpieczeniem w sprawie" Celem pracowników fundacji jest to, by pies znalazł nowy dom. Ale póki proces jego pani się nie zakończy, takiej szansy nie ma. - Brego to bardzo miły, wdzięczny pies. Świetnie się u nas odnalazł, ale najlepiej czułby się w nowym, dobrym domu. Niemniej, dopóki nie mamy wyroku sądu, a w nim orzeczenia o przepadku zwierzęcia, nie możemy nic zrobić. Formalnie nie mamy praw, aby dysponować psem. Wciąż stanowi on zabezpieczenie, "dowód w sprawie" i jest u nas tymczasowo, bo pozostanie w tamtym domu zagrażało jego życiu i zdrowiu - tłumaczy Adrianna Kaszuba, prezes Fundacji Mam Pomysł, która prowadzi schronisko w Świdnicy. Zaraz po interwencji oburzeni sprawą mieszkańcy Wirek założyli zbiórkę dla okaleczonego psa. Ale z czasem emocje opadły, a od prawie roku ciężar utrzymania spadł na fundację. - Koszty utrzymania są wysokie, jest to dla nas odczuwalne, że mamy dość dużego psa, kolejnego podopiecznego, do wyżywienia. Myślę, że nikomu do głowy nie przyszło, że Brego tak długo u nas zostanie - mówi Adrianna Kaszuba z Fundacji Mam Pomysł. Fundacja będzie się domagać podczas procesu zwrotu poniesionych kosztów, ale ma świadomość, że skoro proces nawet jeszcze nie ruszył, postępowanie potrwa przynajmniej miesiące. Wolontariusze robią co mogą, by nie zostawiać uratowanego psa i innych zwierząt w potrzebie. - Na naszej stronie internetowej można wybrać pupila i przekazać datek pod konkretnym ogłoszeniem. Brego się tam nie znalazł, bo jego nie możemy wystawić do adopcji, ale jeśli ktoś chce, to można kierować datki na konto schroniska i wpisywać że jest to darowizna celowa dla tego psa. Szanując wolę darczyńców tak kierujemy te wydatki - mówi Adrianna Kaszuba. Teresa M. ze schroniskiem się nie kontaktuje. - Nie mamy kontaktu z właścicielami, nie wykazują żadnej inicjatywy, by utrzymywać przebywającego u nas psa. Jedyne co, to docierały do nas głosy, że chcą mieć tego psa z powrotem - mówi Adrianna Kaszuba. Oddania psa Teresie M. fundacja jednak pod uwagę nawet nie bierze. Sołtys Wirek Teresa M.: "Nie mam z państwem o czym rozmawiać" Udało nam się skontaktować z Teresą M. Sołtyska wsi Wirki nie zdecydowała się na rozmowę o tym dlaczego nie może stanąć przed sądem, ani na wyjaśnienie motywów swego postępowania, kwitując, że "nie mamy o czym rozmawiać". O to dlaczego nie partycypuje w kosztach utrzymania psa nie zdążyliśmy zapytać, bo pani sołtys rzuciła słuchawką. Tuż po skandalicznym wyczynie pani sołtys wójt gminy Marcinowice Stanisław Leń wystosował do Teresy M. pismo, w którym wezwał ją do natychmiastowej rezygnacji z pełnionej funkcji sołtysa wsi Wirki. Kobieta na wezwanie nie zareagowała. Teresa M. nadal jest sołtysem Wirek.