Pod koniec stycznia na biurku insp. Andrzeja Brzozowskiego, komendanta miejskiego policji w Bytomiu, ląduje zapytanie w trybie dostępu do informacji publicznej o liczbie pojazdów służbowych, pozostających na stanie KMP w Bytomiu i ich sprawność techniczną. Interia dotarła do udzielonej przez komendanta odpowiedzi. 30 proc. aut zepsutych, niektóre stoją i rdzewieją od miesięcy W podpisanym przez komendanta dokumencie czytamy, że Komenda Miejska Policji w Bytomiu ma na stanie 67 pojazdów, w tym dwa motocykle. "Sprawność techniczna pojazdów na 31.01.2022: 45 pojazdów sprawnych technicznie (w tym jeden wypożyczony do OPP KWP Katowice), 18 pojazdów niesprawnych technicznie i 4 pojazdy przygotowane do zdjęcia ze stanu". - 22 niesprawne auta. Czyli 30 proc. całej floty. Lista usterek długa, a czas od kiedy niektóre z nich stoją zepsute, zatrważający - mówi Interii autor zapytania, Mirosław Soboń, przewodniczący Organizacji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Funkcjonariuszy i Pracowników Policji Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. I wymienia przykłady: - Fiat Ducato, awaria silnika, niesprawny od 14 maja 2021, Opel Astra - awaria przekładni kierowniczej, niesprawny od 15 listopada 2021, Kia Ceed - awaria układu zapłonowego od 30 listopada 2021. I rekordzistka - Kia z awarią układu kierowniczego i przedniego zawieszenia, niesprawna od 17 stycznia 2021 roku. Czyli ponad rok - załamuje ręce przewodniczący. I pyta: - Zna pani firmę ochroniarską, która nie ma czym pojechać do wezwania? Żadna profesjonalna firma nie pozwoliłaby sobie, żeby tak duży odsetek parku maszynowego był niesprawny. Ale policji to, jak widać, nie dotyczy - ocenia Soboń. Piesze patrole i pożyczanie aut. "Jeśli macie kogoś gonić, to nie tym radiowozem" Jak dane z wyliczeń komendanta Brzozowskiego wpływają na codzienność bytomskich policjantów? - Często pełnimy służbę pieszo. Stoimy gdzieś po ulicach. Przynajmniej widać nas na mieście, nie? - żartuje jeden z funkcjonariuszy. Ale szybko poważnieje. - W przypadku podjęcia jakiejś interwencji, musimy wzywać patrol z innej jednostki, co wiąże się z wydłużonym czasem oczekiwania. Gorzej jak tam też nie ma auta. Bywa, że trzeba pobiec na interwencję, jak jest gdzieś blisko. Parę lat temu, mieliśmy włamanie do mieszkania, samochodu nie było i czterech policjantów ruszyło biegiem do tego domu, na szczęście nie było to daleko. Sprawcę udało się zatrzymać, bo jeszcze nie skończył swojej "pracy" - dodaje. Zdaniem naszych rozmówców "to, co zawarte jest w odpowiedzi komendanta, to wariant optymistyczny". - Część radiowozów wykazanych jako sprawne, owszem, jest dopuszczona do ruchu przez naszych diagnostów, ale jeździć nimi strach. Są wśród nich takie, o których po cichu się mówi, że mamy starać się ich nie pobierać - opowiada jeden z policjantów. - Chłopakom zdarzyło się usłyszeć od komendanta komisariatu: "Jeśli macie kogoś gonić, to nie tym radiowozem". My się śmiejemy, że za jakiś czas wyposażą nas w lasso i tak będziemy łapać auta, które nam uciekają. Albo rolki. Może to bezpieczniejsze będzie - ironizuje. "To brzmi jak kabaret. Ale kto pracuje w policji, w cyrku się nie śmieje" Z opowiadanych historii wyłania się też zażenowanie. - Był taki moment na jednym z komisariatów, że sprawny był tylko jeden radiowóz nieoznakowany. Wszystkie oznakowane były w tak opłakanym stanie, że chłopaki bali się zabierać do nich ludzi. Bo tu stuka, tu puka, przy skrętach wszystko strzela. A my przecież za ludzi, których bierzemy na pokład, odpowiadamy - mówi jeden z policjantów. - Z jednego z furgonów wypadają ciągle drzwi. Są naprawiane i za chwilę podczas pakowania sprzętu znowu wypadają. Co się dzieje dalej? Dostajemy nowe auto? To jest skutecznie naprawione? Nie. Jest zakaz otwierania tych drzwi. Tak się to odbywa - tłumaczy mundurowy. - Myślę, że gdyby niektóre z tych wykazywanych jako sprawne aut trafiły na przegląd na zewnętrzną stację diagnostyczną, w życiu nie przeszłyby badania, a diagnosta mógłby tylko poradzić, aby je zezłomować. Taki paradoks policjantów, którzy zabierają dowody rejestracyjne. Sami jeżdżą niesprawnymi autami. Jakbyśmy się mieli licytować z zatrzymanymi, kto ma mniej sprawne auto, to moglibyśmy polec - dodaje inny. Częste awarie bytomskich radiowozów potwierdza też przewodniczący NSZZ "Solidarność". - Kilka dni temu wchodzę do budynku, witam się z trzema funkcjonariuszami wydziału kryminalnego, którzy wykonują czynności z zatrzymanym. Wsiadają z nim do radiowozu, po czym ten radiowóz nie odpala - opisuje sytuację Mirosław Soboń. Kolejny policjant dodaje: - Chłopaki przez pół roku usiłowali doprosić się o wycieraczki do radiowozu. Wie pani kiedy im je wymienili? Kiedy już szorowali po szybie nie gumą, ale metalem. Jak szyby się porysowały, to dopiero wtedy dali nowe wycieraczki. Ja wiem, że to brzmi jak kabaret. Ale kto pracuje w policji, w cyrku się nie śmieje. Bo my tu mamy swój własny cyrk. W którym wszyscy udają jak jest super. Komendant: Idźcie lobbować do gminy Co oburzyło policjantów jeszcze bardziej niż wykaz zepsutych aut, który przecież i tak znali z życia? Zawarty w piśmie sposób, jaki proponuje komendant, aby problem rozwiązać. "Dostrzegając, zapewne bezinteresowną troskę OM NSZZ 'Solidarność' dotyczącą problematyki stanu technicznego sprzętu transportowego w tutejszej jednostce, wnoszę o podjęcie zaangażowania w ramach własnych możliwości i kompetencji w kierunku nawiązania współpracy z bytomskim samorządem i władzami miasta, celem zapewnienia współpracy dot. przekazania w 2022 roku odpowiednich kwot na Fundusz Wsparcia Policji, w ramach którego będzie możliwe pozyskanie dofinansowania na zakup nowych radiowozów dla bytomskiej policji (...) Oczekuję, że o podjętych przez OM NSZZ 'Solidarność' staraniach zostanę powiadomiony odrębnym pismem" - poleca w swej odpowiedzi komendant Andrzej Brzozowski. - Czyli krótko mówiąc 'zadaniuje' związek zawodowy, by ten poszukał 'sponsora' w gminie i wyręczył MSWiA, bo przecież zaopatrzenie komendy w sprawne radiowozy to nie kompetencja urzędu miasta. Tą odpowiedzią komendant potwierdza, że problem jest, a on jest w tej sprawie bezradny - ocenia Mirosław Soboń, przewodniczący Organizacji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Funkcjonariuszy i Pracowników Policji Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. - My to tu parskaliśmy, czytając tę odpowiedź. To policjanci mają prosić urząd miasta o samochody? Pewnie fajnie się wykazać przed "górą", że się dostało z gminy środki i że jest się takim zaradnym, ale to chyba nie tak powinno wyglądać - dziwią się nasi rozmówcy. Nie tylko samochody. Własne krzesło, brak papieru do drukarki i kolejka do zszywacza Bytomscy policjanci przekonują, że 30 proc. niesprawnej floty to jedna z części składowych, która pokazuje kondycję policji. - Tutaj brakuje wszystkiego, począwszy od spinaczy biurowych. Uwierzy pani, że kiedyś w komendzie zapisywaliśmy się na listę, żeby przydzielili nam zszywacze? A to parę złotych kosztuje. Wielu oficjalnie czeka na nie do dziś, a pracuje na tych, które sami sobie kupili - opowiada jeden z policjantów. Słyszę też o funkcjonariuszach, którzy przynosili do komisariatów swoje fotele do siedzenia przy biurku. Bo mieli już dość krzeseł, taboretów, albo foteli, które się pod nimi rozpadały. - Od tygodnia nie mamy papieru do drukarki, magazyn świeci pustkami. Sprawne drukarki? Ostatnio policjanci próbowali wydrukować zdjęcie, które było sporządzone przez grafika policyjnego dla osoby pokrzywdzonej. Jak wydrukowali plik na policyjnej drukarce, to na tym zdjęciu pojawiły się tylko boczne rysy, a cały środek był pusty. Więc w akcie desperacji, żartobliwie, ołówkiem wypełnili ten środek. Tak wygląda sprzęt, na którym my pracujemy. Tyle, że jak przychodzi człowiek z ulicy, to on chce być profesjonalnie obsłużony. Chce widzieć instytucję, która jest profesjonalna, a nie kabaret - mówi Mirosław Soboń. Komendant miejski policji: Czas reakcji doskonały, kłopotów z flotą brak O sprawę pytamy komendanta miejskiego policji w Bytomiu. Okazuje się, że mimo pisma, które 11 lutego sam podpisał, nie podziela on zdania swoich podwładnych, że z bytomską flotą coś jest nie tak. Z odpowiedzi przesłanej przez rzeczniczkę prasową komendy dowiadujemy się, że: "Na 13 kwietnia 2022 roku KMP w Bytomiu dysponuje 64 pojazdami służbowymi". O tym ile z nich jest niesprawnych, oficer prasowy Anna Oczkiewicz nie wspomina, tłumacząc pokrętnie, że "każdego dnia ilość używanych przez policjantów pojazdów służbowych może ulec zmianie, z uwagi na to, że jedne samochody wracają z naprawy i po dopuszczeniu ich do ruchu są używane w służbie, natomiast inne mogą ulec awarii, bądź kolizji i trafić na warsztat". Rzeczniczka dodaje, że radiowozy "z biegiem czasu ulegają awariom oraz zużyciu", a uszkodzony sprzęt jest "niezwłocznie zgłaszany do naprawy". Chwali też osiągnięcia bytomskich policjantów: "Czas reakcji, czyli czas dojazdu na interwencję w bytomskiej jednostce w kwietniu 2022 roku wyniósł średnio 8,36 minuty. Gdzie w roku 2021 średni czas reakcji w województwie śląskim wyniósł 9,45. Z tego porównania jasno wynika, że bytomscy mundurowi są mobilni i szybko reagują na każde zgłoszenie". - Przecież gdyby radiowóz nie dojechał na wezwanie w czasie wyznaczonym przez Komendę Główną Policji jako priorytet, to, z obawy o konsekwencje, nikt by tego nie wykazał - komentuje jeden z policjantów. Anna Oczkiewicz informuje także, że w grudniu 2021 roku, w ramach współpracy policji z Urzędem Miasta Bytomia zakupiono dwa radiowozy. Pytam czy Komenda Główna Policji i MSWiA wiedzą o bytomskich problemach z flotą? Odpowiedzi brak. Bo przecież problemów, co jasno wynika z odpowiedzi pani rzecznik, nie ma. - Czasem myślę, że to jest tak nielogiczna firma, że tylko policjant tę farsę zrozumie. My tak długo tu pracujemy, że na policyjne absurdy patrzymy inaczej. Bo w nich tkwimy - ocenia jeden z naszych rozmówców. Mirosław Soboń: - Ta instytucja jest niedziałająca w każdym jednym aspekcie. To jest upudrowany trup, który ładnie prezentuje się w tabelkach, w informacjach medialnych, ale w wielu miejscach, tak jak tu w Bytomiu, to jest tragifarsa. Irmina Brachacz