Tragedię z 11 i 12 grudnia 1923 roku poprzedziła sekwencja dramatycznych wydarzeń. Na początku zimy tamtego roku mieszkającą w społeczności cygańskiej pod Antoniówką w powiecie radomskim rodzinę Dolińskich i inne romskie familie dotknął głód. To spowodowało, że Romowie dopuszczali się kradzieży żywności i zwierząt w okolicznych gospodarstwach. Reakcja Policji Państwowej była zdecydowana. Funkcjonariusze postanowili powstrzymać kradnących Romów i aresztowali m.in. męża Dolińskiej pod zarzutem wielokrotnej kradzieży. Kobieta została bez pomocy męża, bez środków do życia, z czwórką głodnych dzieci. Z niewiadomych powodów, odrzucona również przez społeczność cygańską, błąkała się z Zosią (6 miesięcy), Antonim (3 lata), Bronisławą (5 lat) i Stefanem (7 lat) po zasypanych śniegiem lasach. Powoli popadała w obłęd, by wreszcie dopuścić się zabójstwa dzieci. Jak powiedziała później, wolała zabić swoje dzieci, niż narazić je na śmierć głodową. "Pozbawiła życia czworga swoich małoletnich dzieci" Wieczorem 11 grudnia 1923 roku będąca na skraju obłąkania Dolińska powiesiła na drzewie czwórkę swoich dzieci. Następnego dnia zgłosiła się na posterunek policji w Radomiu i przyznała do zabójstwa.Dolińska została aresztowana dopiero po przeprowadzeniu wizji lokalnej na miejscu zabójstwa. W jej trakcie policyjny fotograf z Radomia wykonał kilka zdjęć powieszonych dzieci."W dniu 12 grudnia o 13.00 zgłosiła się do komisariatu PP miasta Radomia Marjanna Dolińska, cyganka, lat 32, ostatnio zamieszkała we wsi Kozłów tejże gminy powiatu radomskiego i zameldowała, że w dniu 11 grudnia ok. godz. 20 pozbawiła życia czworga swoich małoletnich dzieci wieszając ich na drzewie w lesie Antoniówce gm. Radom w rejonie posterunku PP Rajec Poduchowny" - napisało wówczas radomskie "Słowo". "Wymieniona cyganka została aresztowana. Zeznała, że czyn ten popełniła z nędzy i dochodzenie wraz z Dolińską przekazano sędziemu śledczemu powiatu radomskiego" - napisali reporterzy gazety. "Próba dokonania rozszerzonego samobójstwa" Trwające pół roku śledztwo, w trakcie którego Dolińska przebywała w szpitalach psychiatrycznych w Radomiu i Warszawie, wykazało, że Romka była "pozbawiona w momencie dokonania czynu świadomości konsekwencji". Słynny polski psychiatra Witold Łuniewski, który osobiście opiekował się Dolińską w szpitalu w Tworkach, zdiagnozował u dzieciobójczyni "psychozę szałowo-posępniczą", jak wówczas określano chorobą afektywną dwubiegunową. "To była psychopatologiczna próba dokonania rozszerzonego samobójstwa, którego chora nie doprowadziła do końca" - napisała później w "Roczniku Psychiatrycznym". Dolińska zmarła 5 lat później i została pochowana na terenie szpitalnego cmentarza. Drzewo, na którym powiesiła czwórkę swoich dzieci, zostało ścięte. Dzieci Dolińskiej ofiaramia UPA Śmierć Dolińskiej nie zamknęła jednak tragicznej historii czwórki dzieci. Wszystko z powodu zdjęć wykonanych na miejscu zbrodni, które w 1928 roku Witold Łuniewski opublikował w "Roczniku Psychiatrycznym" jako ilustrację artykułu "Psychoza szałowo-posępnicza w kazuistyce sądowo-psychiatrycznej". Z niewiadomych przyczyn jedna z wersji fotografii zamordowanego potomstwa Dolińskiej została uznana za dowody zbrodni Ukraińskiej Powstańczej Armii na polskich dzieciach w 1943 roku na Wołyniu i Podolu. Być może jednym z powodów był fakt, że na trzeciej wersja fotografii, będącej lustrzanym odbiciem dwóch pozostałych, znajdują się zarysowania przypominające drut kolczasty, którym miałyby być związane dzieci. W rzeczywistości są to rysy na negatywie. Pomimo wątpliwości co do zdjęć, w 2003 roku w Przemyślu odsłonięto rzeźbę oddający hołd polskim ofiarom UPA. Monument przedstawiał... wiszące i związane drutem dzieci. Takie jak na zdjęciach wykonanych przez przedwojennego radomskiego fotografa policyjnego. W 2008 roku zdecydowano, że z pomnika usunięta zostanie kontrowersyjna rzeźba prezentującą nie ofiary UPA, ale nieszczęsne dzieci Dolińskiej.