"Jeśli nie masz chorego dziecka, nie ulegaj panice. Jeśli masz zapas leku w domu, nie ulegaj panice. Jeśli masz chore dziecko, skonsultuj się z farmaceutą" - apeluje do obywateli Czeska Izba Aptekarska. Powód? W Czechach brakuje ibuprofenu i paracetamolu, jednych z popularniejszych przeciwgorączkowych i przeciwbólowych preparatów sprzedawanych bez recepty. Największy problem jest z lekami w dawkach pediatrycznych w formie syropu albo czopków. Podobnych preparatów - ale nie tylko tych - brakuje także w Niemczech. Tamtejsza prasa opisuje wręcz "polowanie" na ibuprofen. Jedna z mieszkanek miasta Schwedt w Brandengurgii relacjonuje, że pożądany lek dla dzieci udało jej się dostać dopiero "spod lady" - jako stałej klientce jednej z aptek - czytamy w moz.de. Portal wskazuje, że "znające się na rzeczy" osoby zaopatrzyły się w leki po polskiej stronie, np. w graniczących z Frankfurtem nad Odrą Słubicach. Pytamy zatem w tamtejszych aptekach. - Rzeczywiście, pojawiają się klienci z Niemiec, kupują przede wszystkim syropy przeciwgorączkowe dla dzieci - mówi Interii pracownik jednej z nich. Ibuprofen na wagę złota Marcin Repelewicz, prezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej, przyznaje, że w aptekach na Dolnym Śląsku w ostatnim czasie pojawia się coraz więcej pacjentów zza granicy. - W naszym regionie obecnie nie obserwujemy braków ibuprofenu, paracetamolu czy innych preparatów dostępnych bez recepty (OTC). Jednak w przynajmniej kilku krajach europejskich tych preparatów brakuje, musimy się więc liczyć z tym, że i u nas w pewnym momencie może dojść do podobnych problemów - prognozuje. Jak ocenia, zainteresowanie lekami z Polski wśród klientów zagranicznych jest duże. - Przygraniczni aptekarze zgłaszają nam, że obywatele Czech robią większe zapasy leków, których brakuje na ich rodzimym rynku. Docierają do nas także informacje, że zagraniczni pacjenci wypuszczają się dalej, w głąb naszego kraju w poszukiwaniu preparatów u nich niedostępnych - mówi nam Repelewicz. Jak dodaje, tendencja ta nasiliła się około tygodnia-dwóch temu. - W Czechach ibuprofenu i paracetamolu dla dzieci nie ma obecnie praktycznie wcale, a jeśli jest, to w bardzo ograniczonej ilości. Tamtejsza izba aptekarska i ministerstwo zdrowia apelują, żeby nie robić zapasów, ale wystraszeni pacjenci postępują często wręcz odwrotnie. W Polsce kupują zawiesiny albo czopki, nieistotny jest producent, zainteresowanie każdym z takich preparatów jest ogromne - obrazuje. W Polsce też brakuje leków. Jakich? I choć tych leków w Polsce na razie nie brakuje, to jednak i w naszym kraju są pacjenci, którzy odbiją się od drzwi aptek w poszukiwaniu potrzebnych medykamentów. Jak dziś wygląda sytuacja, pytamy w Głównym Inspektoracie Farmaceutycznym. GIF co dwa tygodnie opracowuje listę "produktów leczniczych o utrudnionej dostępności". Ma ona następnie trafiać do samorządu lekarskiego (Naczelnej Izby Lekarskiej) i aptekarskiego (Naczelnej Izby Aptekarskiej), a stamtąd do lekarzy i farmaceutów. Jak przekazuje nam Małgorzata Gajęcka z Biura Głównego Inspektora Farmaceutycznego, obecnie na liście widnieją antybiotyki, w szczególności zawierające amoksycylinę i amoksycylinę z kwasem klawulanowym. Jak się dowiadujemy, obecnie wciąż widoczne jest też "bezprecedensowo wysokie zapotrzebowanie" na produkty lecznicze nowej generacji stosowane w leczeniu cukrzycy zawierające semaglutyd i dulaglutyd. Podobnie było wczesną jesienią, o czym informowaliśmy czytelników Interii. Ponadto brakuje leków, które zostały czasowo albo stale wstrzymane w obrocie. Wśród nich są preparaty przeciwpadaczkowe zawierające karbamazepinę, przeciwmigrenowe z zolmitryptanem i przeciwbólowe z dihydrkodeiną. Z kolei szczepionka przeciwko ospie będzie dostępna w lutym 2023 r. GIF ma też dobre wiadomości. Jak nam przekazano, długo niedostępny produkt leczniczy Structum wrócił na rynek. Pacjenci nie powinni też już mieć problemów z wykupieniem produktów leczniczych zawierających morfinę w formie doustnej. Pandemia, wojna, drożyzna i "turystyka lekowa" Leków brakuje nie tylko w Polsce i u naszych najbliższych sąsiadów. Skąd takie problemy? Powodów jest wiele. Specjaliści wskazują przede wszystkim na zerwane łańcuchy dostaw substancji służących do produkcji leków (tzw. API) z powodu pandemii i wojny w Ukrainie. Skutki tego odczuwa cały świat. Marcin Repelewicz zwraca uwagę także na lokalny aspekt i ekonomiczne uwarunkowania. - Dzisiaj w Polsce podmioty prowadzące apteki ze względu na rosnące koszty nie mają możliwości robienia większych zapasów leków, dlatego są bardziej podatne na pojawiające się wahania ich dostępności na globalnym rynku - mówi. Jak zauważa, w normalnych warunkach zapasy leków w aptece byłyby wystarczające, ale teraz jest z tym problem. - Rosnąca inflacja, zamrożone od lat marże na leki refundowane, wzrost kosztów energii i ogrzewania oraz rosnąca obciążenia finansowe związane z wprowadzaniem nowych przepisów powodują, że aptekarze mają coraz mniejsze możliwości finansowe, żeby móc utrzymywać odpowiedni poziom magazynu leków. Gdy dodamy do tego braki leków na całym rynku UE, mamy sytuację, gdy pacjenci niejednokrotnie są skazani na tzw. turystykę lekową i często muszą pokonywać spore odległości, żeby zakupić lek, którego aktualnie potrzebują - konkluduje. Justyna Kaczmarczyk współpraca: Paulina SowaChcesz porozmawiać z autorką? Napisz: justyna.kaczmarczyk@firma.interia.pl***Czytaj też w Interia Zdrowie:Wątroba w grudniu ma wyjątkowo ciężko. Tych produktów unikajTe maść za 5 zł warto mieć w apteczce. Ulga już po kilku minutach