Prezes European Myeloma Network prof. Peter Sonneveld oświadczył, że w jego ocenie u 10 proc. chorych na szpiczaka można już mówić o tym, że ta groźna choroba została wyleczona. Wszyscy specjaliści podkreślają, że nastąpił ogromny postęp w leczeniu tego schorzenia. Jeszcze w 2000 r. chorzy - od momentu rozpoznania choroby - żyli nie dłużej niż 3-5 lat. Dzisiaj średnia przeżycia jest prawie trzykrotnie dłuższa i sięga już 10 lat. Niektórzy mają więcej szczęścia - żyją ponad 15 lat. Dla wielu pacjentów szpiczak jest dziś chorobą przewlekłą, podobnie jak np. przewlekła białaczka szpikowa. Czołowi w Europie hematolodzy wypowiadali się na ten temat z okazji otwartej na konferencji EHA wystawy "Kamienie milowe w leczeniu szpiczaka mnogiego". Zorganizowano ją, ponieważ w tym roku przypada 170. rocznica odkrycia pierwszych udokumentowanych przypadków tej choroby. Dopiero jednak w połowie XX w. u chorych na szpiczaka zaczęto stosować radioterapię oraz pierwsze leki - prednizon i melfalan, a następnie glikokortykosteroidy. Potem wprowadzono przeszczepy szpiku kostnego, zaczęto je stosować na początku lat 80. minionego stulecia. Wysoka była jednak śmiertelność - początkowo po zabiegu umierała ponad połowa chorych. Dziś śmiertelne powikłania zdarzają się jedynie u 12-13 proc. chorych po przeszczepie szpiku od obcego dawcy. W przypadku tzw. transplantacji autologicznych, z własnych komórek chorego, jest jeszcze mniej zgonów, zaledwie 2 proc. Dla tych, którzy nie kwalifikują się do transplantacji, jedyną szansą są leki. Prof. Joan Blade z kliniki hematologicznej uniwersytetu w Barcelonie (Hiszpania) twierdzi, że przełomowe znaczenie w leczeniu szpiczaka miało wprowadzenie w 1999 r. talidomidu, który wydłużył życie chorych na szpiczaka. W 2007 r. pojawiła się kolejna generacja tego leku o nazwie lenalidomid. Lek ten hamuje namnażanie się nowotworowych komórek szpiczaka mnogiego oraz powstawanie w ich otoczeniu nowych naczyń. W skojarzeniu z innymi lekami jeszcze bardziej wydłużył życie pacjentów. W 2013 r. wprowadzono pomalidomid, który wraz z deksametazonem (znanym od dawna glikokortykosteroidem o działaniu przeciwzapalnym) poprawia rokowania chorych ze szpiczakiem opornym i nawrotowym. Lek ten zarejestrowano w Unii Europejskiej, ale nie jest jeszcze stosowany w Polsce, ponieważ na razie nie został objęty refundacją. W ostatnich latach pojawiły się również inne preparaty o zupełnie odmiennym sposobie działania. W 2008 r. wprowadzono bortezomib, lek celowany w leczeniu szpiczaka (blokujący proteasom, substancję odgrywającą ważną rolę w regulacji cyklu komórkowego). Jest to pierwszy inhibitor proteasomu, ale są już następne. Kolejnej generacji lekiem jest carfilzomib, który w skojarzeniu z pomalidomidem pomaga chorym z nawrotowym i opornym szpiczakiem, najtrudniejszym do leczenia. Prof. Shaji Kumar z Mayo Clinic w USA twierdzi, że nowe leki są bardziej skuteczne, ale jednocześnie powodują mniej działań niepożądanych. To bardzo ważne w leczeniu szpiczaka, ponieważ niektóre z działań niepożądanych są bardzo dotkliwe dla chorych. Przykładem jest polineuropatia polegającą na uszkodzeniu nerwów obwodowych. Powoduje ona zaburzenia czucia i ograniczenia ruchowe. Dotknięty nią chory jest częściowo niepełnosprawny, bywa, że nie może utrzymać nawet szklanki z wodą, ma trudności w poruszaniu się (podobnie jak osoby cierpiące na stwardnienie rozsiane). Niestety, wciąż nie można pomóc 7-15 proc. chorych, u których nie działa żadna terapia, lub nie można jej zastosować. W ich przypadku średnia przeżycia jest stosunkowo krótka i nie przekracza 2-3 lat. To wciąż najtrudniejsza grupa pacjentów. Na szczęście jest nadzieja, że skuteczność leczenia szpiczaka będzie można jeszcze bardziej poprawić dzięki testowanym obecnie terapiom o zupełnie innych mechanizmach działania. Prof. Paul Richardson z Dana-Farber Cancer Institute (Harvard Medical School w USA) powiedział, że prowadzone są zaawansowane badania kliniczne nad kilkunastoma różnego typu lekami.