Skazany w poniedziałek na 10 lat więzienia były funkcjonariusz Stasi nie zgodził się z wyrokiem niemieckiego sądu. 80-letni mężczyzna podczas całego procesu nie zabierał głosu w sprawie i milczał, a adwokatka utrzymywała, że jej klient nie przyznaje się do winy. Zgodnie z prawem naszego zachodniego sąsiada sprawa trafi teraz do Federalnego Trybunału Sprawiedliwości w Karlsruhe. Termin rozpatrzenia wniosku Manfreda N. nie jest jednak znany - donosi Deutsche Welle. Niemcy. Manfred N. złożył apelację. Zabójca Czesława Kukuczki nie zgadza się z wyrokiem Do zbrodni doszło 29 marca 1974 roku na byłym przejściu granicznym między NRD a RFN na Friedrichstraße. Manfred N. strzelił Polakowi w plecy z odległości zaledwie dwóch metrów. Czesław Kukuczka zmarł, nie otrzymując od nikogo pomocy. Historię sprawy opisywał na łamach Interii nasz dziennikarz Dawid Serafin, który rozmawiał z synem zastrzelonego Polaka i śledził toczący się przed sądem w Berlinie proces. 80-letni dziś Niemiec odmówił składania zeznań i zasłaniał się czarną teczką. 50 lat temu za swój czyn odznaczono go w Niemieckiej Republice Demokratycznej medalem "za zasługi dla ludu i ojczyzny". Pechowego dnia Czesław Kukuczka zgłosił się do ambasady PRL w niemieckiej stolicy, twierdząc, że ma do przekazania ważną wiadomość. Nie chciał wracać do kraju, więc postawił władzom ultimatum - jeśli do godziny 15 nie znajdzie się w Berlinie Zachodnim, zdetonuje trzymany w teczce ładunek wybuchowy. Tego w rzeczywistości jednak nie miał. Czesław Kukuczka chciał jechać do USA. Rodzina opowiedziała szczegóły - Ojciec chciał jechać do USA, ale tego dowiedziałem się dopiero kilka lat temu. Mówił wtedy w tej ambasadzie, że ma tam dwie ciotki. I rzeczywiście miał, mieszkały tam siostry mojej babci, czyli jego mamy - opowiadał Interii Wisław, syn Czesława. - Czy rzeczywiście chciał potem dotrzeć do tych Stanów, tego to nie wiem - dodał. Nasz rozmówca nie rozumie, dlaczego służby specjalne NRD strzelały do jego ojca. - Skoro wszedł do tej ambasady i powiedział, że ma bombę, to mogli go obezwładnić, potem skazać. A nie od razu mordować - wspominał. Dopiero po dwóch miesiącach, 22 maja 1974 roku, rodzina Czesława Kukuczki została oficjalnie poinformowana o jego śmierci. Wdowa otrzymała urnę z prochami i osobiste rzeczy męża. Nigdy nie dowiedziała się, w jakich okolicznościach zginął. Zmarła w 2013 roku, trzy lata przed opublikowaniem pierwszego tekstu Filipa Gańczaka, dziennikarza, pracownika Instytutu Pamięci Narodowej i autora książek o historii Niemieckiej Republiki Demokratycznej. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!