Nowa publikacja ukazała się w czasopiśmie medycznym Emerging Infectious Diseases i została dalej rozpowszechniona m.in. przez Science. Opisywany w publikacji przypadek dotyczy 54-latka, który przyszedł do szpitala w Kalifornii (USA) zaniepokojony swoimi objawami. Lekarze odesłali go do domu 54-latek doświadczył napadu padaczkowego. Wstępne badania ujawniły, że rzeczywiście dzieje się coś nietypowego, lekarze nie wiedzieli jednak, z czym dokładnie mają do czynienia. Badania wykluczały obecność bakterii i grzybów, mężczyznę zwolniono do domu. Lekarze nie dawali jednak za wygraną i postanowili przetestować pobrany od mężczyzny materiał ponownie. Tym razem pod kątem tajemniczej infekcji, która zyskała miano "ameby zjadającej mózg". Okazało się, że rzeczywiście to ona jest przyczyną kłopotów zdrowotnych 54-latka. Mężczyznę wezwano do szpitala i zbadano jego mózg. Badanie pokazało, że infekcja wywoływana przez amebę rozrasta się. Lekarze zastosowali jedyną znaną terapię przeciwko wspomnianej infekcji, jednak była ona tak wycieńczająca dla organizmu 54-latka, że konieczne było poszukiwanie alternatywy. Stan pacjenta pogarszał się. Sięgnęli po nietypowy lek Zdesperowani lekarze zdecydowali się na wprowadzenie innego leku. Stary lek, bo znany na rynku od wielu lat, stosowany powszechnie w infekcjach pęcherza moczowego okazał się asem w rękawie. Po stu dniach pobytu w szpitalu 54-latek wyzdrowiał. Nitroksolina wykorzystana do leczenia 54-latka okazała się skuteczna w walce z amebą. Z badań kontrolnych wynika, że zmiany w mózgu, które wywołała infekcja, radykalnie się zmniejszyły. Ameba zjadająca mózg, jak powszechnie określa się Balamuthia mandrillaris, to ameba występująca w glebie i wodzie. Pierwsza wzmianka o jej groźnych właściwościach podchodzi z końca lat 80., kiedy odkryto ją w mózgu martwej małpy. Jest to jedna z nielicznych ameb, która może wywoływać poważne infekcje mózgu człowieka. Może ona dostać się do ciała poprzez np. nos lub otwarte rany na skórze. Następnie przemieszcza się krwiobiegiem do mózgu, gdzie sieje zniszczenie. Powoduje tam infekcję znaną jako ziarniniakowe pełzakowe zapalenie mózgu. Człowiek może żyć z infekcją przez lata, zupełnie nieświadomy istnienia choroby. Po pewnym czasie infekcja daje jednak o sobie znać i wywołuje objawy, m.in. gorączkę, drgawki, a nawet zmiany w zachowaniu. Na tym etapie często niemożliwe jest wyleczenie pacjenta, śmiertelność wynosi ok. 90 proc.