Od wczesnych godzin porannych posłowie Rady Najwyższej Ukrainy głosują nad wydaniem zgody potrzebnej do dymisji siedmiu ministrów w rządzie Denysa Szmyhala. Szefowie kilku ważnych resortów w ostatnich godzinach kolejno składali swoje rezygnacje. Zdecydowanie największe medialne poruszenie wywołał fakt, że ze stanowiskiem pożegnać zechciał się również minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba. Zmiany w Ukrainie. Dmytro Kułeba od dłuższego czasu "na wylocie" O wspomniany element poruszenia, a może nawet zaskoczenia, po decyzji szefa resortu spraw zagranicznych Ukrainy zapytaliśmy Jurijego Panczenko, komentatora politycznego portalu Prava. Zdaniem politologa, informacja może wydać się wręcz szokująca, ale raczej dla opinii publicznej w krajach Zachodu, a nie wśród osób będących wewnątrz ukraińskiej polityki. - Rozmowy na temat rezygnacji ministra Kułeby toczyły się od dawna. Sam polityk dawał sygnały, że nie będzie się trzymał stołka za wszelką cenę i w razie potrzeby będzie gotowy do oświadczenia swojej rezygnacji. Wspominał nawet, że wymyślił już sobie zajęcia na wypadek zwolnienia - mówi. Według Panczenki, mówiąc o rezygnacji Dmytro Kułeby, należy patrzeć w stronę Pałacu Prezydenckiego, a konkretnie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. To on ma być głównym inicjatorem zmian, które w konsekwencji doprowadzą do wzmocnienia jego decyzyjności. - Moim zdaniem, to jest konsekwencja sytuacji, gdy w prowadzeniu polityki zagranicznej istnieją dwa ośrodki decyzyjne. Z jednej strony mamy Ministerstwo Spraw Zagranicznych, z drugiej doradców Wołodymyra Zełenskiego ds. polityki zagranicznej. W takiej sytuacji zyskuje ten, kto jest bliżej centrum decyzyjnego, czyli wokół prezydenta. To absolutnie nie był przypadek, że obecnym wiceszefem resortu spraw zagranicznych i kandydatem na nowego ministra jest Andrij Sybiga, który wcześniej był zastępcą szefa gabinetu prezydenta - podkreśla. Zmiany w ukraińskim rządzie. Kryzys na najwyższych szczeblach władz? Ukraiński komentator polityczny w rozmowie z Interią odniósł się także do kwestii rzekomego kryzysu w rządzie Denysa Szmyhala i ewentualnego odejścia premiera. Jego zdaniem, trudno jest mówić o aspektach czysto decyzyjnych, błędów w zakresie wprowadzanego prawa, czy odrzucaniu korzystnych ustaw. Nadrzędną rolę gra bowiem w tym wszystkim prezydent Ukrainy, który "rozdaje karty". - Te dzisiejsze wydarzenia pokazują, że nie mamy do czynienia z kryzysem rządu premiera Szmyhala, ale raczej z panującym niezadowoleniem prezydenta. Wołodymyr Zełenski ewidentnie chce rozliczyć ministrów w taki sposób, że pozbawia ich posady. To jest kwestia pokazania swojej decyzyjności. Chce zmian, teraz, natychmiast, a ci politycy tego nie gwarantowali - stwierdza. - Co do samego Szmyhala to raczej nie obawia się o swoją posadę, bo jest lojalnym człowiekiem prezydenta - dodaje. Polityczne poruszenie w Kijowie. Poseł o "wypaleniu polityków" Nastroje związane ze zmianami w ukraińskim rządzie tonuje Oleg Dunda. Polityk prezydenckiej partii Sługa Narodu w rozmowie z Interią przyznał rację przedmówcy, że decyzja o rezygnacji szefa resortu spraw zagranicznych nie jest zaskoczeniem i "była to wyłącznie kwestia czasu, kiedy minister Kułeba się na to zdecyduje". Jednocześnie parlamentarzysta przyznaje, że zmiana na tym stanowisku była pewna, od kiedy do resortu trafił wspominany były doradca w Kancelarii Prezydenta Andrij Sybiga. Według Olega Dundy nie należy jednak mówić tutaj o "autorytarnych zapędach" Wołodymyra Zełenskiego, a jedynie pewnym etapie działalności politycznej. - W całym, jak to nazywają w mediach "resecie", nie chodzi głównie o ministra Kułebę, czy choćby szefa resortu sprawiedliwości. Po prostu cały ten rząd ma pewnego rodzaju wypalenie. Większość jego członków jest na swoich funkcjach od bardzo dawna, w tym między innymi szef MSZ, oni nie mają już po prostu sił na taką pracę, w stanie wojny. Tu musiały nastąpić zmiany - wyjaśnia. Odnosząc się do kwestii chęci odejścia aż siedmiu ministrów jednocześnie, Oleg Dunda stwierdził, że jest to związane z potrzebą radykalnych zmian w polityce wewnętrznej kraju. - Nawet tak poważne zmiany, bo mowa o chęci dymisji siedmiu ministrów nie oznaczają globalnych zmian w strategii prowadzenia wojny. Tutaj istnieje zupełnie inna kwestia, a mianowicie potrzebny jest nowy impuls. Ten rząd musi zająć się sprawami wewnętrznymi kraju. Priorytetem musi być zaspokojenie podstawowych potrzeb wewnętrznych, co wiąże się między innymi ze zmianą polityki gospodarczej państwa - podkreślił. Zaskakujące zmiany w ukraińskim rządzie. Jednego dnia odchodzi siedmioro ministrów W ostatnich kilkudziesięciu godzinach ukraińskie media informowały o kolejnych rezygnacjach składanych przez ministrów w rządzie Denysa Szmyhala. Dokumenty informujące o chęci dymisji złożyli: Iryna Wereszczuk (minister integracji terytoriów czasowo okupowanych), Olga Stefaniszyn (wicepremier, minister integracji europejskiej), Rusłan Strelec (minister ochrony środowiska i zasobów naturalnych), Witalij Kowal (szef Funduszu Majątku Państwowego), Denis Maliuska (minister sprawiedliwości), Ołeksandr Kamyszyn (minister przemysłów strategicznych) i jako ostatni Dmytro Kułeba (minister spraw zagranicznych).Szczególnie to ostatnie nazwisko wywołało największe poruszenie wśród dziennikarzy i komentatorów. O planowanym odejściu szefa resortu spraw zagranicznych poinformował przewodniczący Rady Najwyższej Rusłan Stefanczuk."Do Rady Najwyższej nadeszło pismo od ministra spraw zagranicznych Dmytro Kułeby dotyczące rezygnacji. Oświadczenie będzie rozważane na jednym z najbliższych posiedzeń plenarnych" - napisał w mediach społecznościowych, dołączając zdjęcie listu napisanego odręcznie przez szefa MSZ.Chwilę później poinformowano, że dymisje będą głosowane jeszcze w trakcie środowego posiedzenia. Najpierw sprawa trafi do poszczególnych komisji, a następnie decyzja zostanie przekazana w ręce posłów zasiadających w Radzie Najwyższej.Jednocześnie przekazano, że nazwisko następcy szefa resortu spraw zagranicznych zostanie podane przez prezydenta w ciągu najbliższych godzin, a jego nominacja zostanie ogłoszona w kolejnym dniu. Gorące dyskusje w Radzie Najwyższej Ukrainy. Część ministrów pozostaje na stanowiskach Pomimo wcześniejszych zapowiedzi, w trakcie środowego posiedzenia Rady Najwyższej Ukrainy nie udało się przegłosować wszystkich wniosków o dymisję. Spośród siedmiu ministrów, w zaledwie czterech przypadkach parlamentarzyści zgodzili się na zmianę szefa ministerstwa. Ze swoich stanowisk odwołani zostali Ołeksandr Kamyszyn, Denis Maliuska, Olga Stefaniszyn i Rusłan Strelec. Tymczasowo swoje stanowiska nadal pełnić będą Iryna Wereszczuk i Witalij Kowal. W przypadku Dmyto Kułeby sprawa nie była przedmiotem głosowania. Przewodniczący obradom Rusłan Stefanczuk przed początkiem dyskusji zdecydował się ogłosić przerwę. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!