We wtorek inauguracyjna sesja Parlamentu Europejskiego
We wtorek rozpocznie się w Strasburgu inauguracyjna sesja dla wybranych w czerwcu 736 deputowanych Parlamentu Europejskiego, w tym 50 polskich. Tuż po dziesiątej ma się odbyć głosowanie w sprawie wyboru Jerzego Buzka na nowego przewodniczącego PE.
Większość eurodeputowanych jeszcze zjeżdża się do Strasburga, gdzie czekają na nich klucze do skrytek i gabinetów. Już dziś odbyły się spotkania grup politycznych, między innymi socjalistów i liberałów, podczas których Jerzy Buzek prezentował za zamkniętymi drzwiami swą kandydaturę.
Jego wybór jest w zasadzie przesądzony. Aż pięć największych frakcji politycznych w PE zapowiedziało, że poprze Polaka. Te frakcje to oczywiście macierzysta chadecka grupa Jerzego Buzka, a także europejscy socjaliści, liberałowie, Zieloni oraz konserwatyści i reformatorzy. Zasiadający w tych frakcjach eurodeputowani razem stanowią prawie 90 proc. członków PE.
W komentarzach koledzy Buzka z PE podkreślają symbolikę wyboru eurodeputowanego z nowego kraju UE na funkcję przewodniczącego europarlamentu.
- Wybór Buzka 20 lat po upadku muru berlińskiego jest momentem historycznym. To pierwszy Europejczyk ze Wschodu, który staje na czele ważnej instytucji, jaką jest PE - powiedział lider socjalistów europejskich Martin Schulz.
- Odczuwam wielką satysfakcję, że najwyższe piętra UE są dostępne dla nowych krajów UE, i dumę, że to Polak - powiedział z kolei szef delegacji PO w PE i wiceprzewodniczący chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej Jacek Saryusz-Wolski.
Zgodnie z porozumieniem technicznym między dwiema największymi frakcjami w PE: socjalistami i chadekami, Buzek będzie kierować PE przez pierwsze dwa i pół roku, a następnie na drugą połowę kadencji PE pałeczkę przejmie właśnie socjalista - Martin Schulz. Dlatego w jutrzejszym głosowaniu socjaliści nie wystawią kandydata i zagłosują za Buzkiem. Za dwa i pół roku chadecy zrewanżują się poparciem Schulza.
Ale nawet frakcja Zielonych, krytykująca "porozumienie techniczne za zamkniętymi drzwiami", zapowiedziała, że poprze Buzka. Rzecznik Zielonych Helmut Weixler przyznał, że choć frakcja różni się "programowo" z Buzkiem, to Zieloni poprą go, ze względu na symboliczną wymowę wyboru deputowanego z nowego kraju UE, a także "w poszanowaniu jego zasług na rzecz demokracji".
Zważywszy że Buzek ma tak duże poparcie i tylko jednego rywala - szwedzką eurodeputowaną Evę-Britt Svensson z liczącej zaledwie 35 posłów frakcji komunistów i radykalnej lewicy - Polak powinien zostać wybrany już w pierwszej turze głosowania, zaplanowanej tuż po godzinie 10, po inauguracyjnym wystąpieniu marszałka-seniora, ustępującego przewodniczącego Hansa-Gerta Poetteringa.
Zgodnie z regulaminem PE, aby być wybranym, kandydat musi uzyskać większość bezwzględną głosujących, czyli 50 proc. plus jeden głos. Głosowanie jest tajne, za pomocą kart do głosowania, które eurodeputowani będą po kolei wrzucać do urny ustawionej w sali plenarnej. Nad prawidłowym przebiegiem głosowania czuwać będzie ośmiu wybranych losowo deputowanych.
Jeszcze we wtorek PE przegłosuje też kandydatów na 14 wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego. Wśród nich jest Michał Kamiński (PiS) z ramienia grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, której przysługuje jedno takie stanowisko. W środę eurodeputowani zatwierdzą w głosowaniu pięciu kwestorów, wśród których jest polska posłanka SLD Lidia Geringer de Oedenberg.
Podczas sesji eurodeputowani zatwierdzą też liczbę i skład 20 komisji parlamentarnych oraz dwóch podkomisji. Następnie same komisje wybiorą już w gronie należących do nich eurodeputowanych przewodniczących i wiceprzewodniczących.
Także polscy eurodeputowani wybierają komisje, do których chcą należeć. Na razie zapoznają się z rozkładem budynku i regulaminem PE. - Przychodzą, widzą tę wieżę Babel i idą do swych pokoi. Dopiero od jutra formalnie będą eurodeputowanymi - powiedział Saryusz-Wolski. Jego zdaniem w PE najtrudniejsze dla "nowych" jest opanowanie skomplikowanych procedur i zasad. - PE to jak parlament narodowy do kwadratu i sześcianu, bo na podziały polityczne nakładają się podziały narodowe i językowe, co sprawia, że wszystko jest dużo bardziej złożone - dodał.
- Dopiero się odnajduję! To są pierwsze kroki w Strasburgu, zajmują nas kwestie organizacyjne, przygotowanie do tego, co będziemy tutaj robili. Wszystko przed nami - powiedział Jarosław Wałęsa (PO). - To jest ogromny gmach, skomplikowany, ale nie taki diabeł straszny. Trzeba spokojnie, powolutku, uczyć się tych korytarzy - dodał.
Tymczasem Wojciech Olejniczak (SLD), choć jest europosłem po raz pierwszy, nie czuje tremy, bo w Strasburgu i Brukseli bywał jako minister rolnictwa. - Wszystkie formalności za nami. Wrażenia pozytywne - to wszystko jest poukładane, to dobre miejsce do pracy. Teraz czas na obowiązki - powiedział.
INTERIA.PL/PAP