W sobotę Kaylin Gillis podróżowała razem z przyjaciółmi, gdy przez przypadek wjechała na podjazd przed domem, należący do 65-letniego Kevina Monahana w mieście Hebron w stanie Nowy Jork. Chwilę po tym, jak 20-latka i znajomi zrozumieli, że znajdują się w niewłaściwym miejscu, mieli odjechać. W tym czasie z budynku wyszedł właściciel i oddał strzał. USA: 65-latek oddał co najmniej dwa strzały Okolica, w której doszło do zdarzenia w nocy jest słabo oświetlona. Jednak jak przekazała policja, żadna z osób, które znajdowały się w samochodzie nie wysiadły z niego, nikt nie próbował także wejść do domu Monahana. - Nie było żadnego powodu, dla którego Monahan mógł czuć się zagrożony - ocenił szeryf Washington Country Jeffrey Murphy. Jak wynika z oświadczenia policji, 65-latek oddał co najmniej dwa strzały. - To bardzo przykra sprawa, że młoda kobieta, która szukała domu swoich przyjaciół i przez przypadek trafiła przed dom mężczyzny, który postanowił wyjść z broną palną i oddać strzał - dodał szeryf. "Doszło do serii błędów, które doprowadziły do tragedii" Według portalu, po oddaniu strzału znajomi Gillis odjechali sprzed domu Monahana i próbowali szukać pomocy w sąsiednim mieście. Niestety, lekarze stwierdzili zgon 20-latki. Policja w wydanym oświadczeniu powiadomiła, że Monahan nie chciał składać zeznań, a także odmówił opuszczenia domu. 65-latek ostatecznie został aresztowany. Obecnie przebywa w więzieniu, niebawem ma stanąć przed sądem. - W mojej wstępnej ocenie, doszło do serii błędów, które doprowadziły do tragedii - powiedział prawnik Monahana Kurt Mausert, cytowany przez portal The New York Times. - Jest za wcześnie, by powiedzieć więcej - dodał.