Administracja w samozwańczych republikach na wschodzie Ukrainy straciła kontrolę nad dostarczanymi tam substancjami chemicznymi - twierdzą służby specjalne. Ostrzeżono, że zanieczyszczenie chemiczne może doprowadzić do "katastrofy ekologicznej". "Według informacji wywiadu wojskowego Ukrainy, 14 stycznia do okupowanej przez rosyjskie wojska Gorłówki do przedsiębiorstwa Koncern Stirol dostarczono pojemniki z amoniakiem, z których w związku z naruszeniem hermetyczności ulatniają się do atmosfery trujące substancje" - poinformował wywiad w komunikacie. "Technologiczna katastrofa może być wykorzystana do oskarżenia Ukrainy o zastosowanie trujących substancji chemicznych i jako powód zwiększenia zbrojnej agresji przeciwko naszemu państwu" - ostrzegają wojskowe służby specjalne. Realne zagrożenie ze strony Rosji Ministrowie spraw zagranicznych UE zgodnie stwierdzają, że ryzyko inwazji na Ukrainę ze strony Rosji jest realne. - Istnieje realne ryzyko nowego konfliktu w Europie - ostrzegał po spotkaniu NATO-Rosja Jens Stoltenberg. Jak zaznaczył szef NATO, konieczny jest dialog m.in. w kwestiach militarnych. - Jest za wcześnie, by stwierdzić, czy Rosja jest gotowa na negocjacje. Należy pamiętać, że są różne rodzaje działań agresywnych, jakie Rosja może wykorzystać wobec Ukrainy. Nie wiemy, jakie są jej intencje, ale widzimy koncentrację sił - podkreślił. Jak dodał, NATO ostrzegło Rosję przed agresją wobec Ukrainy. Pytany o to, jak NATO zareaguje na atak ze strony Rosji, Stoltenberg podkreślił, że sojusz odpowie adekwatnie na działania ze strony rządu w Moskwie. Polityk podkreślił również, że wierzy w to, że Stany Zjednoczone również będą prowadziły aktywny dialog w tej sprawie. - Oczywiście przy współpracy z państwami europejskimi - mówił. Rozmowy NATO z Rosją nie przyniosły niestety żadnych rozwiązań. Rząd w Moskwie nie tylko nie cofnął swoich żądań - o gwarancje odmowy przyjęcia Ukrainy w skład państw członkowskich NATO - ale też wysunął kolejne.