- Ratownicy przyszli i poszli dalej, bo nic nie słyszeli - opowiada rozczarowana Semire Oezalp. Zrozpaczona matka od kilku dni czeka na pomoc. Jej 25-letni syn wciąż leży pod gruzami w dzielnicy Armutlu w Hatay na południu Turcji. - Ale pierwszego dnia było jeszcze coś słychać - mówi. Oezalp jest zrozpaczona i kilka dni po trzęsieniu ziemi nadal błaga ratowników, by szukali jej syna. - Może nie jest martwy, może uda nam się znaleźć go żywego - mówi. Ale ekipa ratunkowa rusza dalej. - Ratownicy przychodzą i odchodzą, nikt nam nie pomaga. Jesteśmy bezsilni, nie możemy niczego osiągnąć gołymi rękami, potrzebujemy maszyn - mówi Semire Oezalp drżącym głosem. Trzęsienie ziemi a epidemia. Turcja żyje w strachu Brak pomocników, maszyn i urządzeń. Ale to nie wszystko. Oprócz akcji poszukiwawczych, w Hatay nawet kilka dni po trzęsieniu ziemi nadal panuje chaos. Wszędzie są resztki jedzenia i śmieci. Rozchodzi się silny odór rozkładu. Nie ma wody, nie ma latryn. W mieście obawiają się teraz wybuchu epidemii. Cały teren wokół rozstawionych namiotów dla mieszkańców (których i tak jest zdecydowanie za mało) zamienił się w śmietnik. Z jednej strony wciąż nie usunięto wielu ciał znajdujących się pod gruzami, a z drugiej strony brak latryn i bieżącej wody w mieście oznacza ryzyko wybuchu chorób. W parkach, gdzie rozstawiono namioty, są tylko dwie toalety, w których od kilku dni nie ma bieżącej wody - relacjonują ludzie. Ale dla wielu to i tak jedyne miejsce, dokąd mogą pójść. Nie działają służby komunalne. Ludzie wyrzucają swoje śmieci w pobliżu namiotów. Zbiera się ich coraz więcej. - Przeżyliśmy trzęsienie ziemi, ale boimy się, że złapiemy jakąś chorobę. Sam przeżyłem trzęsienie ziemi. Chciałem pomagać jako wolontariusz. Ale nie ma nawet worków na śmieci - opowiada DW młody wolontariusz z obszaru katastrofy. - Sytuacja jest zła. Jesteśmy w bardzo złej sytuacji zdrowotnej. Innymi słowy, w każdej chwili może dojść do epidemii. Martwe ciała to jedno, śmieci to drugie - mówi. Wielu z tych, którzy przeżyli silne wstrząsy i wstrząsy wtórne, nadal walczy o życie. Namioty dostarczone przez Turecki Czerwony Półksiężyc i państwową agencję pomocy w razie klęsk żywiołowych AFAD są niewystarczające - skarży się wielu mieszkańców Hatay. Grzejniki i agregaty prądotwórcze i tak są deficytowe. Wielu mieszkańców woli zatem przebywać na zewnątrz, na otwartej przestrzeni, gdzie mogą również rozpalić ogień. W nocy robi się bardzo zimno nawet w tym najbardziej wysuniętym na południe mieście Turcji nad Morzem Śródziemnym. Czytaj też: Niesamowity gest. Dał 30 mln dolarów na ofiary trzęsienia ziemi Turcja po trzęsieniu ziemi. Ludzie są oburzeni Turecka agencja pomocowa AFAD jest przeciążona. Centralna koordynacja pomocy wydaje się nie działać również w Hatay. Choć w centrum miasta stoją namioty, nie ma tam nikogo z agencji kontroli katastrof, kto by je rozdawał. Pomoc, która przychodzi w ciężarówkach spoza miasta, jest rozdzielana chaotycznie. Z tego powodu ubrania i paczki żywnościowe, które nie zostały zabrane, są porozrzucane w namiotach i na ulicach. Najbardziej dotkniętym powiatem w prowincji Hatay jest Armutlu. Mamy tu do czynienia z kryzysem humanitarnym. Pomocy udzielają tylko niektóre partie polityczne z lewego spektrum i inne grupy wolontariuszy. Ponieważ nie rozstawiono tu jeszcze żadnych namiotów, ludzie szukają schronienia na zadaszonym targowisku. Lekarze-wolontariusze przyjeżdżają co jakiś czas i starają się zmieniać opatrunki i udzielać najbardziej potrzebnej pomocy medycznej rannym. Starsza kobieta, która została ranna w trzęsieniu ziemi, od kilku dni leży na wózku targowym ze złamaną ręką. Yusuf Yildiz siedzi na poboczu drogi z rozpaczliwym wyrazem twarzy. - Z bloku, w którym mieszkali jego bliscy, uratowano zaledwie 16 osób z 82 mieszkańców. Reszta wciąż jest zasypana pod gruzami - opowiada i patrzy na ruiny. Czytaj również: Turcja: Nakaz aresztowania 134 osób związanych z budową zawalonych budynków Trzęsienie ziemi w Turcji. Kto jeszcze jest pod gruzami? Mimo, że z dnia na dzień zwiększa się liczba ekip poszukiwawczych i ratowniczych, pod zawalonymi budynkami wciąż leży wielu mieszkańców. Priorytetowo traktowane są te ruiny, z których słychać dźwięki i wołanie o pomoc. Ale nawet w budynkach, z których nic nie słychać, wciąż pochowani są ludzie. Niektórzy uratowani ludzie nadal kierują ekipy poszukiwawcze i ratownicze do zawalonych domów i błagają o poszukiwanie swoich bliskich. Eksperci twierdzą, że wśród ruin mogą być jeszcze przestrzenie, w których mogli schować się ludzie. Ale ponieważ minęło krytyczne 96 godzin i spod gruzów nie słychać żadnych głosów, w niektórych miejscowościach rozpoczęły się już prace związane z usuwaniem gruzu przy pomocy ciężkiego sprzętu budowlanego. Gdy maszyny podnoszą beton, gruz i stal, wyłania się obraz grozy po katastrofie. Ciała leżą zmiażdżone pod gruzami. Rozprzestrzenia się odór rozkładu. To może potrwać wiele dni. Dni, które będą musieli znosić ich bliscy. Mimo to nie tracą oni nadziei, że zmarli wkrótce odnajdą spokój. Źródło: Redakcja "Deutsche Welle" Polska Autor: Alican Uludag