Do pierwszego spalenia świętej księgi doszło w Szwecji na początku roku, gdy skrajnie prawicowy aktywista Rasmus Paludan podpalił Koran przed turecką ambasadą. Palenie świętych ksiąg a wolność słowa w Szwecji W efekcie w wielu muzułmańskich krajach wybuchły protesty. Z drugiej jednak strony do szwedzkiej policji zaczęły napływać kolejne wnioski o zgodę na kolejne tego typu demonstracje. Policja stanowczo odmawiała, mówiąc o ryzyku "wzrostu zagrożenia terrorystycznego", ale ostatecznie musiała wydać pozwolenie, bo tak orzekł sąd. Po tym, jak 37-letni imigrant z Iraku spalił Koran, jeden z mężczyzn zawnioskował do władz o zgodę na spalenie Biblii i Tory. W sprawie interweniował m.in. Europejski Kongres Żydowski (EJC). Ariel Muzicant, przewodniczący organizacji, w liście do szwedzkiego premiera podkreślał, że "deptanie najgłębszej religijnej i kulturowej wrażliwości ludzi to najjaśniejszy możliwy przekaz o tym, że mniejszości są niemile widziane i nieszanowane". Protest miał odbyć się w sobotę, ale inicjator zaskoczył wszystkich i wygłosił specjalne oświadczenie. Mężczyzna, którego plany budziły oburzenie, stwierdził, że nigdy nie zamierzał spalić ani Biblii, ani Tory. Spalenie Biblii i Tory w Szwecji. Nagły zwrot akcji Jak pisze AFP, jego zamiarem były zwrócenie uwagi na problem i potępienie tych, którzy palą w Szwecji Koran czy inne święte księgi. - To jest odpowiedź dla tych, którzy palą Koran. Chcę pokazać, że wolność słowa ma swoje granice. Trzeba wziąć to pod uwagę - powiedział 32-latek. CZYTAJ TEŻ: Spalenie Koranu w Szwecji. Teraz chcą zgody na zniszczenie Biblii i Tory Dodał, że chciał pokazać, iż trzeba się szanować, gdy żyje się w tym samym społeczeństwie. - Jeśli spaliłbym Torę, Biblię czy Koran, wybuchłyby kolejne zamieszki, wybuchłaby wojna. Chciałem pokazać, że to nie jest w porządku - zaapelował mężczyzna. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!