Samolot Alaska Airlines lecący z Everett do San Francisco, musiał nagle lądować w Portland. Wszystko przez niebezpieczny incydent z udziałem jednego z pilotów. Do zdarzenia doszło w niedzielne popołudnie. Mężczyzna siedzący w kabinie załogi próbował wyłączyć silniki poprzez uruchomienie systemu przeciwpożarowego. Na szczęście w porę został obezwładniony. Okazuje się, że sprawca korzystał z rutynowej możliwości bezpłatnego przelotu z powrotem do domu po zakończeniu zmiany w pracy. Siedział tuż za kapitanem i pierwszym pilotem maszyny na tzw. jump seat, czyli składanym siedzeniu w samolocie, które jest używane przez członków załogi, np. stewardesy podczas startu i lądowania. USA: Szalony ruch w samolocie. Pilot próbował wyłączyć silniki W pewnym momencie wstał i próbował wyłączyć silniki maszyny. Załodze udało się usunąć pilota z kabiny. Informację o szokującym zachowaniu pilota potwierdziła w poniedziałek Federalna Agencja Lotnicza, który przekazała, że doszło do "realnego zagrożenia bezpieczeństwa". O niebezpiecznym incydencie została powiadomiona kontrola ruchu lotniczego w Portland. - Mamy gościa, który z kokpitu próbował wyłączyć silniki - mówił główny pilot. - Chcemy, aby zadziałały organy ścigania, gdy tylko zejdziemy na ziemię - podkreślił. Ostatecznie pilot trafił do aresztu. Niebezpiecznie w powietrzu. Samolot musiał awaryjnie lądować Linie lotnicze Alaska Airlines przekazały, że samolotem podróżowało 80 pasażerów, w tym niemowlęta. Do San Francisco zabrał ich kolejny lot. "Jesteśmy wdzięczni za profesjonalne działanie oraz doceniamy spokój i cierpliwość naszych pasażerów podczas całego zdarzenia" - napisano w komunikacie Alaska Airlines. Przewoźnik przekazał podróżnym specjalne bony do wykorzystania podczas przyszłych podróży. Katastrofa samolotu Germanwings. Pilot zabił 150 osób Szokujące zachowanie pilota nasuwa skojarzenia z katastrofą samolotu tanich linii lotniczych Germanwings w 2015 r. Maszyna rozbiła się we francuskich Alpach na wysokości 2000 metrów n.p.m. w wyniku działania drugiego pilota, który sukcesywnie zniżał wysokość lotu. Gdy główny pilot wyszedł do toalety, jego zastępca celowo zatrzasnął drzwi do kokpitu. Nie reagował na wezwania członków załogi, ignorował także wskazania kontrolerów lotów, ostatecznie doprowadzając do katastrofy. Na pokładzie znajdowało się 150 osób. Wszyscy zginęli. W wyniku przeprowadzonego śledztwa okazało się, że drugi pilot cierpiał na zaburzenia psychiczne. Wcześniej lekarz nakazał mu pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Źródło: Reuters, "The Seattle Times" *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!