Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka celem ataku był skład broni i wyrzutnie rakietowe w rejonie Kisweh, na południe od Damaszku, należące do irańskich Strażników Rewolucji lub do proirańskiej milicji szyickiej. Strażnicy Rewolucji biorą udział w walkach wspierając wojska rządowe w wojnie domowej, w której pogrążona jest Syria od roku 2011. Obserwatorium twierdzi, że w rezultacie ataku co najmniej dziewięciu bojowników ugrupowań wspierających władze w Damaszku poniosło śmierć. Natomiast oficjalna syryjska agencja prasowa Sana poinformowała o śmierci dwóch cywilów w prowincji Deraa, niedaleko Damaszku. Byłby to atak, który nastąpił bezpośrednio po ogłoszeniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa decyzji wycofania Stanów Zjednoczonych z układu nuklearnego z Iranem. Izrael, zgodnie z dotychczasową praktyką, odmówił potwierdzenia lub zaprzeczenia tym informacjom. Poinformował natomiast, że jego siły na Wzgórzach Golan znajdują się w stanie najwyższej gotowości bojowej bowiem dostrzeżono "niebezpieczną irańską aktywność" w Syrii. Reuter przypomina, że w ostatnim okresie izraelskie ataki na cele w Syrii stały się częstsze w rezultacie bezprecedensowego wzrostu napięcia między Izraelem i Iranem. Teheran zapowiedział odwet za ostatnie izraelskie ataki, podczas których poniosło śmierć kilkunastu irańskich wojskowych lub członków prorządowych milicji.