Chwile grozy przeżyła snowboardzistka przebywająca w kalifornijskim kurorcie Lake Tahoe. W czwartkowe późne popołudnie wsiadła do gondoli wyciągu narciarskiego. Kolejka po kilku minutach zatrzymała się. Ratunek nadszedł kolejnego dnia o poranku. Monica Laso spędziła w gondoli 15 godzin. Kobieta wołała o pomoc, ale nikt jej nie słyszał. Nie miała przy sobie telefonu komórkowego, który mógłby ją uratować z opresji. - Krzyczałam rozpaczliwie, aż straciłam głos - relacjonowała. USA: 15 godzin walki o życie. Narciarka utknęła na gondoli Największym zagrożeniem dla snowboardzistki okazały się bardzo niskie temperatury powietrza, które sięgały nawet minus 23 stopni. Kobieta pocierała ręce i stopy, aby uchronić się przed wyziębieniem. Przyjaciele narciarki jeszcze w czwartek powiadomili lokalne służby o utracie kontaktu z koleżanką. Odnaleziono ją dopiero następnego dnia, gdy wyciąg narciarski rozpoczął pracę, a gondola zjechała z wysokości. Rzeczniczka straży pożarnej w Lake Tahoe przekazała, że zastępcy szeryfa wezwali ratowników medycznych w piątek o godz. 8.30. Monica Laso była przytomna, odmówiła transportu do szpitala. - W ciągu 23 lat pracy w straży pożarnej nigdy nie widziałem czegoś takiego - opisała zdarzenie. Źródło: Associated Press *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!