Jak poinformowali wysocy rangą przedstawiciele Białego Domu na konferencji prasowej, podczas operacji, przeprowadzonej za pomocą m.in. śmigłowców, nie ucierpiała żadna postronna osoba. Poza al-Sudanim zginęło 10 innych terrorystów. Ranę miał za to odnieść jeden z żołnierzy, ugryziony przez własnego psa. - Ze swojego kompleksu w jaskiniach północnej Somalii, Bilal al-Sudani miał wspierać ekspansję Państwa Islamskiego i jego działalność w Afryce i na całym świecie, poprzez dostarczanie funduszy na operacje elementów ISIS. Dotyczy to również filii IS-Chorasan w Afganistanie - powiedział urzędnik. Operacja bez wojsk na miejscu Według Białego Domu, operacja przeprowadzona w odległym zakątku Somalii planowana była od długiego czasu, a na jej potrzeby zbudowano specjalną replikę terenu, gdzie planowano atak. Oficjel przyznał jednocześnie, że choć pierwotnym planem było schwytanie al-Sudaniego, okazało się to niemożliwe. Według administracji jest to dowód na to, że USA są w stanie monitorować zagrożenia terrorystyczne i reagować na nie, nie posiadając sił na miejscu.