Mężczyzna zatrzymano w czwartek po godz. 13, gdy przechodził na lotnisku w Eindhoven przez kontrolę. Spieszył na lot do Krakowa. Pracownicy lotniska zauważyli w jego plecaku bardzo dużo pieniędzy i zaalarmowali żandarmerię. Mężczyzna zapewniał, że pieniądze wypłacił i wymienił w Polsce ze złotówek na euro, by mieć zaliczkę na zakup aut marek Ferrari i Mercedes AMG w Belgii, ale ich nie kupił. Gotówka miała pochodzić z prowadzonej przez niego działalności gospodarczej. Polak nie miał pieniędzy na koncie - Nie mogliśmy uzyskać jednoznacznej informacji, czy pieniądze zostały przez mężczyznę pozyskane legalnie. Dlatego został zatrzymany - wyjaśnił w piątek rzecznik Marechaussee (żandarmerii wojskowej). Problemem dla służb było to, że nasz rodak nie posiadał żadnych dowodów na potwierdzenie pochodzenia gotówki. Rzecznik żandarmerii przekazał holenderskim mediom, że Polak przekonywał, iż firmę prowadzi od 2007 roku i regularnie wypłacał gotówkę. Na razie nie udało się śledczym potwierdzić, czy firma rzeczywiście istnieje.- Oczywiście pytaliśmy go o wyciąg z konta, ale nie miał na nim prawie żadnych pieniędzy - stwierdził rzecznik Marechaussee. Więcej pożyczek niż pieniędzy Na nielicznych kontach, które mężczyzna zdołał wykazać, widniało więcej pożyczek niż pieniędzy, a przedstawione przez niego sprawozdania finansowe były w języku polskim i nieczytelne. Policja prowadzi śledztwo w tej sprawie. Rzecznik żandarmerii przypomniał, że nie ma ograniczeń co do ilości gotówki, którą można zabrać ze sobą w podróż. - Możesz wziąć tyle, ile chcesz - powiedział. Jednak powyżej 10 tys. euro trzeba przewóz zadeklarować z wyprzedzeniem. - Zwłaszcza przy dużych kwotach będziemy sprawdzać, czy pieniądze zostały pozyskane w legalny sposób - dodał. Pytano o to, czy często ludzie mają przy sobie sporo gotówki, odparł, że tak, "ale zazwyczaj mają ku temu dobre powody i potrafią też udowodnić, że pieniądze uzyskano w sposób zgodny z prawem".