Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

PE: Polska może stracić kilka mandatów

Z powodu malejącej liczby ludności i emigracji Polaków do W. Brytanii czy Irlandii polska reprezentacja w Parlamencie Europejskim może od 2009 roku liczyć 50-51 eurodeputowanych, podczas gdy Hiszpanii 54, Francji 74, a Niemiec 96.

Cześć polskich eurodeputowanych nie kryje rozczarowania. Krytykują polski rząd za bierność w tej sprawie, a sprawozdawców PE za metodę obliczania miejsc: nie na podstawie liczby obywateli, ale mieszkańców danego kraju.

Według wstępnych propozycji nowego podziału miejsc w PE, omawianych w poniedziałek wieczorem na posiedzeniu komisji ds. konstytucyjnych, od wyborów w 2009 roku w PE ma zasiadać 750 eurodeputowanych z 27 państw UE, w tym najprawdopodobniej 50 z Polski. Czyli tylu, ilu Polsce przyznano na szczycie w Nicei w 2000 roku.

To o czterech posłów mniej niż obecnie, gdyż z powodów opóźnionego wejścia Rumunii i Bułgarii do UE w stosunku do "dziesiątki" z 2004 roku, Polsce przyznano tymczasowo 54 eurodeputowanych.

- To bardzo niekorzystne, bo jak wytłumaczyć, że w pięć lat od wejścia do UE, najbardziej proeuropejski kraj traci reprezentację w Parlamencie Europejskim - powiedziała uczestnicząca w posiedzeniu Genowefa Grabowska (SdPl). - Będzie bardzo niedobrze, jeśli nie będzie wsparcia ze strony polskiego rządu - dodała.

- Błędem było to, że polski rząd nie podniósł tej kwestii podczas szczytu europejskiego (w sprawie traktatu UE w czerwcu - przyp. red.), kiedy ważył się system głosowania w Radzie UE - powiedział Jacek Saryusz-Wolski. Jego zdaniem rząd "kompletnie zignorował" padające wówczas zachęcające obietnice, że można Polsce rekompensować utratę głosów w Radzie większą liczbą eurodeputowanych. "Ale ten pociąg odjechał, nikt nie zawarł żadnego kontraktu w tej materii" - dodał.

- Wydaje mi się, że jeśli ostatecznie uda nam się dostać 51 eurodeputowanych, to wszystko - przyznał Tadeusz Zwiefka (PO).

Swoje delegacje w PE ma natomiast zwiększyć Hiszpania (o czterech eurodeputowanych w stosunku do traktatu nicejskiego), Francja, Szwecja i Austria (o dwóch eurodeputowanych), Bułgaria, Łotwa, Słowenia i Malta (o jednego).

Nowy podział miejsc ma odzwierciedlać zmiany w liczbie mieszkańców (a nie obywateli) poszczególnych państw UE, jakie nastąpiły od 2000 roku, zgodnie z danymi Eurostatu. "Najbardziej rażący jest przypadek Hiszpanii, której populacja wzrosła od 2000 roku o 4,5 miliona. Ludność Polski w ciągu minionych siedmiu lat zmalała o milion" - tłumaczył PAP sprawozdawca PE ds. nowego podziału miejsc Alain Lamassoure. Według danych Eurostatu ludność Hiszpanii wynosiła w grudniu 2006 roku 43,7 mln, a Polski - 38,1 mln.

Propozycje nowego podziału miejsc w PE są zdaniem posłanki Grabowskiej niesprawiedliwe. - Nie uwzględniają fali imigracyjnej, która nie na stałe, ale tylko czasowo wyjechała z Polski - żaliła się Grabowska. Jej zdaniem brane powinny być pod uwagę dane nie o mieszkańcach, ale o obywatelach albo nawet o posiadaczach paszportów konsularnych.

Podobnego zdania jest Saryusz-Wolski, dla którego metoda określania liczby eurodeputowanych na podstawie mieszkańców, a nie obywateli danego kraju UE "zachęca do przyjmowania niekontrolowanej imigracji".

Innego zdania była posłanka irlandzka Kathy Sinnot, która tłumaczyła, że w 2000 roku Irlandia miała 3,5 mln. mieszkańców, a od czasu rozszerzenia Unii - ponad 4 mln.

PE przyjmie raport z propozycjami podziału miejsc w europarlamencie w pierwszej połowie października, tak by na szczycie w Lizbonie ostatnie słowo w tej sprawie powiedzieli przywódcy państw UE. Nowe zasady miałyby być dołączone w formie protokołu do nowego traktatu UE, którego podpisanie przewidziano właśnie na lizbońskim szczycie 18 października.

Wówczas pozostanie ponad rok na ratyfikowanie traktatu i przygotowanie wyborów do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2009 według nowych zasad.

Zgodnie z traktatem podział miejsc w PE ma się opierać na tzw. zasadzie degresywnej proporcjonalności, co oznacza, że małe kraje są uprzywilejowane w stosunku do dużych.

Obecnie na jednego eurodeputowanego niemieckiego przypada aż 832 tys. niemieckich obywateli, w Polsce 763 tys., podczas gdy na małej Malcie, reprezentowanej obecnie przez sześciu posłów, na jednego eurodeputowanego przypada zaledwie 80 tys. obywateli.

W Hiszpanii na jednego europosła przypada jeszcze więcej obywateli niż w Niemczech, bo aż 875 tys. - najwięcej w UE. Podobnie we Francji - jeden eurodeputowany reprezentuje 873 tys. Francuzów. Nowy podział miejsc ma - zgodnie z zamierzeniem Lamassoure'a - skorygować te różnice, zapewniając, że im większy kraj, tym eurodeputowany w nim wybrany ma reprezentować większą liczbę obywateli.

Obowiązujący traktat z Nicei przewiduje, że maksymalna liczba eurodeputowanych to 732, a w wersji poprawionej traktatem akcesyjnym Rumunii i Bułgarii - 736. Projekt nowego traktatu zakłada, że liczba wszystkich posłów nie może przekroczyć 750, w tym najmniejsze kraje muszą mieć minimum sześciu posłów, a największe maksymalnie 96. Do podziału jest więc 14 miejsc.

INTERIA.PL/PAP

Zobacz także